„Czasem spotykałam się z reakcją ludzi tworzących media i kulturę, że oni już dużo zrobili np. dla ochrony życia. Napisali książki, artykuły do konserwatywnych mediów, zrobili jakieś programy naście lat temu, więc już teraz nie ich rolą jest praca w tej sprawie. To błąd” - mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl Magdalena Korzekwa Kaliszuk, prawnik, psycholog i aktywistka pro-life.
wPolityce: Była pani jedną z inicjatorów listu w obronie dobrego imienia śp. prof. Wandy Połtawskiej. Jak pani komentuje falę nienawiści, która się wylała na postać pani profesor po wiadomości o jej śmierci? Co nam to mówi o kondycji opinii publicznej w Polsce?
Magdalena Korzekwa-Kaliszuk: Z roku na rok narasta nienawiść do katolików. Atak na śp. prof. Wandę Półtawską w ledwie kilka godzin po jej śmierci na antenie Radia Tok Fm, wobec którego zaprotestowaliśmy w liście, jest tego przykładem. Nie zauważyłam powszechnego oburzenia na audycję radia… Potrzebujemy tworzyć dobrą kulturę społeczną, żeby zwłaszcza w obliczu śmierci tak haniebne ataki się nie powtarzały. W takiej sytuacji ważna jest reakcja – w przeciwnym razie grozi nam, że ataki na katolików nie będą już nikogo dziwić.
Pani jest zaangażowana w walce o życie nienarodzonych. Wiele analiz po wyborach mówi o tym, jak PiS stracił poważne poparcie po decyzji Trybunału Konstytucyjnego zakazującej aborcji eugenicznej. Jak to Pani skomentuje? Jak ocenia Pani reakcję ruchu pro-life na falę demonstracji proaborcyjnych pod koniec 2020 roku? Czy mogła być ona bardziej zdecydowana?
Oczywiście, że trzeba było zrobić więcej. Jednak przede wszystkim działanie rządzących było za mało konsekwentne.
Posłowie, którzy złożyli wniosek do TK i Sędziowie, którzy wydali wyrok, zrobili wielką rzecz. Jednak najbardziej słuszna zmiana prawa w trudnych sprawach, a taką jest kwestia aborcji eugenicznej, potrzebuje dodatkowych działań, które pokażą ludziom, dlaczego nowe prawo jest dobre.
Już w 2016 r., po odrzuceniu obywatelskiego projektu „Stop aborcji” i przyjęciu „w zamian” ustawy „Za Życiem”, pani premier Beata Szydło zapowiadała kampanię pro-life, która się nie odbyła.
W Fundacji Grupa Proelio realizujemy projekt „Każde życie jest cudem”. To ponad 100 historii ludzi, którzy mogli być zabici w świetle aborcyjnego prawa przed wyrokiem Trybunału w sprawie aborcji eugenicznej. Część z nich pokazujemy w reportażach filmowych na YouTube, które obecnie można też co niedzielę obejrzeć w TVP 1 ok. 12.45.
Bohaterowie naszych filmów zostali ocaleni przed aborcją i pokazują druzgocące fakty. Przede wszystkim są dowodem na to, że diagnozy nie zawsze się potwierdzają, a jeśli rzeczywiście ludzie rodzą się z trudnościami, to nie jest to wyrok. Można czerpać z życia całymi garściami i mieć w nim radość.
Jest jakaś reakcja na państwa filmy?
Zgłaszają się do nas osoby, które pod wpływem tych prawdziwych historii zmieniły swoje podejście do aborcji i już nie godzą się na zabijanie za stan zdrowia. Mam dowody na to, że pokazywanie prawdy o życiu zmienia serca i sumienia.
Tylko dlaczego Rządzący nie zrealizowali podobnej, a najlepiej dużo większej kampanii, w obliczu wyroku TK o aborcji eugenicznej? W grę wchodzą wielkie emocje, a one sprawiają, że wiele osób, które nie chcą zabijania na życzenie, w tym zwłaszcza aborcji do porodu, przyłącza się do aborcyjnych protestów wierząc w kłamstwa i manipulacje, jakoby kobiety umierały przez wyrok TK.
Brak kampanii społecznej nie był jedynym przejawem niejednoznacznej postawy rządzących w kwestii ochrony życia. Tolerowano działalność organizacji pomagających w nielegalnych aborcjach na ogromną skalę i nie było sprzeciwu wobec aborcji na życzenie pod pozorem troski o zdrowie psychiczne kobiet.
Badanie IBRiS pokazało, że najwięcej wyborców PiS przepłynęło do partii Polska Jest Jedna oraz Bezpartyjnych Samorządowców. Zwłaszcza osoby, które głosowały na tę pierwszą partię, to były osoby zawiedzione postawą PiS w kwestii ochrony życia. Z kolei wielu nowych młodych wyborców opozycji, którzy wyjątkowo licznie zmobilizowali się na wybory, nie zagłosowałoby na PiS, nawet gdyby nie ograniczył dostępu do aborcji. PiS przez 8 lat nie znalazł sposobu komunikacji z nimi i odpuścił walkę o popkulturę.
Nie jest więc tak, że brak działań na rzecz ochrony życia, na pewno zapewniłby PiS-owi wygraną. A poza tym: czy prawica, która w imię tego, by wygrać wybory rezygnowałaby z walki o ludzkie życie, dalej byłaby prawicą?
W jakim stopniu, Pani zdaniem, w Polsce zaczęła dominować mentalność proaborcyjna? Niektórzy twierdzą, że decyzja Trybunału Konstytucyjnego, zgodnie z zasadą wahadła, doprowadziła obecnie do możliwości zalegalizowania w Polsce aborcji na żądanie. Jak to Pani komentuje?
Trzeba być realistą i przyjąć, że wiele osób, zwłaszcza z najmłodszych pokoleń dorosłych Polek i Polaków, uległo manipulacjom i kłamstwom lewicy, czyli np. Koalicji Obywatelskiej.
Gdy jednak analizuje się badania opinii, trzeba przede wszystkim wziąć pod uwagę sposób zadawania pytań. Ludzie inaczej odpowiadają na pytanie o to, czy można zabić człowieka przed urodzeniem i na pytanie o to, czy można przerwać ciążę. Poglądy różnią się też w zależności od wiedzy na temat aborcji i sposobów jej przeprowadzania. Proszę sobie wyobrazić, że gdy badałam opinie Polaków o aborcji eugenicznej przed wyrokiem TK, to okazywało się, że większość osób nie miała pojęcia o tym, że tych aborcji dokonuje się nie w pierwszych tygodniach ciąży, a nawet w 5 i 6 miesiącu, czyli że to tzw. późne aborcje i że dotyczą głównie dzieci z podejrzeniem zespołu Downa.
Na pewno będą próby wprowadzenia aborcji na życzenie albo powrotu do możliwości zabijania dzieci z podejrzeniem choroby. Póki Andrzej Duda jest prezydentem, jest nadzieja na weto. Nie można też zapomnieć o wyroku TK z 1997 r. w sprawie aborcji z przyczyn społecznych, czyli na życzenie. Mimo że dotyczył tzw. Małej Konstytucji z 1992 r., nie można go zignorować, jest ważny w doktrynie prawa, a obecna Konstytucja jeszcze mocniej akcentuje poszanowanie godności i prawo do życia dla każdego. Gdyby nie było wyroku TK z 2020 r., zwolennicy aborcji też dążyliby do zmiany prawa na takie, które pozwala na aborcję na życzenie.
Według niektórych zapowiedzi lewica mogłaby przejąć resort edukacji w ewentualnym nowym rządzie, w którym premierem miałby być Donald Tusk. Co to oznacza dla polskiego społeczeństwa i dla polskich dzieci?
Lewica nie ukrywa swoich planów od dawna. Chce indoktrynować dzieci i młodzież. Możemy obawiać się prób wprowadzenia do szkół pseudonowoczesnej „edukacji” seksualnej. W takiej wizji „edukacji” seksualnej przekazuje się 15-latkom, że także w ich wieku współżycie seksualne jest ok, byle było dobrowolne i z „zabezpieczeniem”. Tymczasem jedyna mądra edukacja odnośnie seksualności w takim wieku to zalecanie wstrzemięźliwości seksualnej, bo 15 lat to czas na interdyscyplinarny rozwój nastolatka, a nie przyjmowanie emocjonalnych i relacyjnych skutków tak wczesnego współżycia seksualnego, ryzykowanie poczęcie dziecka, gdyby antykoncepcja nie zadziałała, chorób wenerycznych. Herbert Marcus, w 1968 r. mawiał: „Dorwiemy Was przez Wasze dzieci” i to hasło dobrze obrazuje plany lewicy, która nie tylko chce pseudoedukować seksualnie, ale też wprowadzać do edukacji genderowe ideologie.
Żyjemy w trudnych i dynamicznych czasach, w których cywilizacja śmierci wydaje się coraz bardziej dominująca. Część obozu konserwatywnego twierdzi, że trzeba się do tego dostosować, bo inaczej wszystko stracimy. Jak w takich warunkach promować cywilizację życia?
Podobnie myśleli przedstawiciele konserwatywnej prawicy w wielu krajach. Chcieli lekko obniżyć standardy, zrezygnować z niektórych wartości, żeby zachować cokolwiek ze swoich programów. Kończyło się to tym, że ich partie pozostawały konserwatywne tylko z nazwy. Żyjemy w czasach wojny o wartości. Potrzebujemy budować wspólnotę ludzi, którym zależy na cywilizacji życia. Po drugie, potrzebujemy wysyłać przekaz z świat. Po trzecie, musimy działać nieustannie.
Czasem spotykałam się z reakcją ludzi tworzących media i kulturę, że oni już dużo zrobili np. dla ochrony życia. Napisali książki, artykuły do konserwatywnych mediów, zrobili jakieś programy naście lat temu, więc już teraz nie ich rolą jest praca w tej sprawie. To błąd.
Lewica, w tym aborterzy pracują ciągle, mają świadomość, że nowe pokolenia Polek i Polaków wchodzą w dorosłość i podejmują decyzje o życiu swoich i swoich dzieci. Praca na rzecz poszanowania człowieka, jego godności i życia, wymaga nieustannego zaangażowania.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/669647-korzekwa-kaliszuk-wojna-o-wartosci-wymaga-zaangazowania