„Jeśli PiS utrzyma się u władzy, nastąpi utrwalenie systemu autorytarnego. Żeby go obalić, konieczny będzie społeczny wybuch. Teraz mamy ostatnią szansę na demokratyczną, cywilizowaną zmianę” - pisze w dzisiejszym artykule w „Gazecie Wyborczej” Wojciech Sadurski.
Symptomatyczną reakcją po wczorajszej, nieudanej dla opozycji, przedwyborczej debacie telewizyjnej jest artykuł Wojciecha Sadurskiego w „Gazecie wyborczej” pt. „Co będzie, jeśli Kaczyński wygra”.
Sadurski: Te wybory „tracą swe demokratyczne funkcje”, „nie są uczciwe”
Swój artykuł rozpoczyna Sadurski aktem niewiary w możliwość przeprowadzenia dziś w Polsce demokratycznych wyborów.
Procedury wyborcze zostały tak wypaczone przez władzę, że ma ona nieproporcjonalnie wysoki wpływ na wynik wyborów. I chodzi nie tylko o wielkie oszustwo, jakim jest połączenie pseudoreferendum z wyborami […] i nie tylko o toporną, jednostronna propagandę w mediach rzekomo publicznych […] i nie tylko o manipulowanie „last minute” przy kodeksie wyborczym. Wybory nie są uczciwe także dlatego, że same instytucje wyborcze zostały tak przemianowane za rządów PiS, iż trzeba wielkiej łatwowierności, by mieć do nich zaufanie
— ocenia argumentując, że szefowa i komisarze Państwowego Biura Wyborczego są wprawdzie powoływani przez PKW, ale z kandydatur wysuwanych przez szefa MSW, a spory o ważności wyborów rozstrzygać będzie izba Sadu Najwyższego, której on nie uznaje.
Stawka wyborów
Stawka nie może być wyższa: konsolidacja ustroju populistyczno-autorytarnego budowanego przez ugrupowanie Jarosława Kaczyńskiego od 2015 roku
— czytamy. Po czym autor tłumaczy, że „na etapie skonsolidowanej autokracji rządzących nie można odsunąć od władzy w drodze wyborów”. A więc PiS musi przegrać wybory, by po wyborach do tej konsolidacji nie doszło.
Jeśli wygra PiS
Nie będzie to ustrój faszystowski: przemoc będzie selektywna, a ci, którzy w dusznej Polsce/PiS nie wytrzymają, będą mogli wyjechać i żyć spokojnie w jakimś państwie demokratycznym. […] Częściowo przemoc zostanie sprywatyzowana i przejęta przez radykalne bojówki subsydiowane przez rząd – jak to już się dzieje. […] Władza będzie dzielić się owocami rabunku zasobów publicznych, w sam raz na tyle, by uciszyć i ucieszyć niezadowolonych. Indoktrynacja zastąpi oświatę i informacje publiczną
— snuje swoją refleksję Sadurski.
Ale z czasem władza będzie miała coraz większy problem, wynikający ze swej niekompetencji i nieefektywności. […] w polską odmianę populizmu autorytarnego wpisane są chaos, głupota, nieudolność, pazerność i marnotrawstwo publicznego grosza
— dodaje.
Do wybuchu lub rozkładu musi dojść
O tym, że do wybuchu lub rozkładu musi dojść, przekonuje dorobek władzy PiS. Jest rzeczą uderzającą, że przez długich 8 lat PiS niczego nie zbudował, nie stworzył, poza kilometrowym rowem w ziemi, zresztą całkowicie niepotrzebnym. Wielkie projekty – typu CPK czy odbudowa Pałacu Saskiego – ograniczyły się do wizualizacji, plansz, plakatów… Czego PiS dotknął, to zepsuł […] Jedynym „sukcesem” PiS jest 500+: program w istocie będący kolejna prywatyzacją usług publicznych, jak oświata czy medycyna. Gdyby gigantyczne sumy na ten program zostały przeznaczone na tworzenie porządnych usług publicznych, korzyści dla najbardziej potrzebujących byłyby bez porównania wyższe
— ocenia Sadurski lata rządów Zjednoczonej Prawicy. Po czym podejmuje próbę mobilizacji czytelników „Wyborczej”
Czy Polska musi przejść przez ten czyściec?
Ostatnie tygodnie dają nadzieję, że nawet mimo braku wspólnej listy opozycji i braku instytucjonalnej bezstronności wyborów zwycięstwo demokratów jest możliwe. Polska ma atuty […] Ma też Polska inne zasoby intelektualne: niezależne fundacje, think tanki, organizacje pozarządowe i instytuty pracujące nad projektami transformacji demokratycznej
— pisze wymieniając w roli atutów m.in. silne, niezależne media prywatne, a nade wszystko „charyzmatycznego przywódcę największej partii opozycyjnej” który ma wywoływać w sympatykach PiS kompleks niższości.
Auror kończy swój artykuł stwierdzeniami, że „ruina instytucjonalna Polski/PiS”, jeśli jednak opozycja najbliższe wybory wygra, „będzie wymagała natychmiastowych działań”.
Trzeba będzie się uczyć „najtrudniejszego kunsztu – odpuszczania win”. Ale nie wszystkich i nie wszystkim
— czytamy.
Prawdziwość niemal wszystkich tez Sadurskiego, o czym pewnie nie chce on pamiętać, brutalnie zweryfikowała już w latach 2007-2015 rzeczywistość rządów PO-PSL. Wtedy opozycja wykorzystywała swoje „atuty” oraz zarówno niezależne, jak i państwowe media. I Polacy dzisiejszej opozycji za ich władzę podziękowali. Dziwi, że autor mobilizując do walki opozycji w wyborach całkiem już w jej zwycięstwo nie wierzy. Inaczej o „obalaniu” i „koniecznym społecznym wybuchu” przeczytalibyśmy już po wyborach.
rdm/”Gazeta Wyborcza”
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/666079-sadurski-straszy-w-gw-konieczny-bedzie-spoleczny-wybuch