Czy zdarzało się Państwu zjeść coś po tzw. terminie ważności? Niektóre produkty mają tę właściwość, że spożycie ich, nawet po wskazanej na etykiecie dacie, nie jest szkodliwe. Nieco inaczej rzecz wygląda w przypadku polskiej polityki, zwłaszcza gdy nadużywa się takich słów jak „dobro” czy „troska”. Szczególnie w kontekście spraw związanych ze zdrowiem.
Czy tych frazesów nie słyszeliśmy w przypadku kobiety, która zaistniała w przestrzeni medialnej jako „Joanna z Krakowa”? Pani Joanna, która według relacji TVN miała zostać opresyjnie potraktowana przez policję z powodu chęci zażycia tabletki poronnej, powoli zaczęła stawać się symbolem dla polityków opozycji. Ba, sam Donald Tusk właśnie w kontekście tej sprawy zapowiedział zorganizowanie Marszu Miliona Serc 1 października.
Tymczasem upłynęło trochę wody w Wiśle i o pani Joannie z Krakowa nikt już nie mówi. Byli imigranci, był Michał Kołodziejczak, jest Roman Giertych. A kobieta, która - w świetle materiału TVN – miała być ofiarą państwowego ucisku, jest już tylko wczorajszym newsem. Przydała się na chwilę do podgrzania emocji. A przecież – bez względu na szczegółowe okoliczności sprawy, które stawiają sytuację w nieco innym świetle – mówimy o sprawach życia, zdrowia i bezpieczeństwa.
Kto pamięta o pigułce „dzień po”?
W wysokie tony uderzano również w 2015 roku, gdy wprowadzano możliwość zakupu pigułki „dzień po” bez recepty (od 2017 roku środek ponownie jest wydawany na receptę – przyp. AM). Wówczas również mówiono o zdrowiu kobiet, prawach prokreacyjnych, etc. Wszelki głos krytyczny traktowany był jako przejaw ciemnogrodzkiego spojrzenia i wstecznictwa. Nawet jeśli ostrożność w kwestii stosowania tego typu środków zaleca nauka.
Chciałbym podkreślić, że ten rodzaj antykoncepcji zawsze powinien być traktowany jako ostateczność. Nie powinno się nadużywać takich preparatów ani stosować ich regularnie
– mówi już 8 lat temu w rozmowie z portalem dziennik.pl prof. dr hab. n. med. Krzysztof Łukaszuk, kierownik Klinik Leczenia Niepłodności INVICTA.
Jednocześnie lekarz przestrzegał, że skutki zażycia pigułki „dzień po” mogą być długofalowe. W końcu mówimy o ryzyku rozregulowania całego cyklu menstruacyjnego kobiety, a nie o sprzedaży plastrów z Myszką Miki. Podobne zastrzeżenia słyszałem ze strony przedstawicieli środowisk farmaceutycznych.
Ale kogo to obchodzi w dyskusji politycznej? Gra toczy się o życie i zdrowie, tymczasem debata zeszła na poziom przerzucania się oskarżeniami i epitetami.
Sprawa szczepionek
Dokładnie te same emocje wybuchły w społeczeństwie w kontekście zamieszania wokół szczepionek.
Jak podaje „Rzeczpospolita”, do niemieckich sądów trafiły już setki pozwów przeciwko firmom AstraZeneca i Pfizer-BioNTech. Cały czas napływają kolejne, a rzecz tyczy się skutków ubocznych szczepionki przeciw COVID-19.
Pacjenci twierdzą, że firma nie dochowała należytej staranności, informując o możliwych komplikacjach wynikających z zaszczepienia ich preparatem
– czytamy w dzienniku.
W tym miejscu warto przypomnieć wrzawę, jaka rozpętała się w obliczu jakichkolwiek prób stawiania pytań o bezpieczeństwo preparatów medycznych podawanych na masową skalę w obliczu zagrożenia covidowego. Owszem, pojawiały się absurdalne teorie spiskowe, ale jakakolwiek próba stawiania merytorycznych pytań była klasyfikowania jako przejaw „foliarstwa”. Jakakolwiek próba artykułowania wątpliwości kończyła się niemal środowiskowym ostracyzmem.
Pod płaszczykiem troski o zdrowie społeczeństwa, całkowicie ignorowano niepokojące doniesienia, które powinny skłaniać choćby do rzetelnego informowania obywateli o potencjalnych zagrożeniach i przeciwwskazaniach. Wydaje się jednak, że dobro pacjenta zostało przysłonięte przez bliżej nieokreślony „plan wyszczepienia”, którego heroldami byli panowie Niedzielski i Andrusiewicz, szczęśliwie obaj znajdujący się już poza resortem zdrowia.
Wymieniłem trzy – jakże odmienne – sprawy. Wszystkie pokazują jednak, że na hasło „troska” w polityce warto reagować z dużą ostrożnością. Zwłaszcza, gdy wszelkie próby stawiania pytań czy wyrażania wątpliwości kończą się naklejeniem ideologicznej etykietki. Z wszystkich jednak nie da się zrobić oszołomów. Zwłaszcza że z czasem sami szermierze oskarżeń zapominają o sprawach, które tak ochoczo wciągali na sztandary.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/660712-pani-joanna-pigulka-dzien-po-pfizer-troska-w-polityce