Tak jak drobne znaki na skórze, zmiany w wyglądzie, czy zachowaniu mogą zwiastować bardzo poważną chorobę, tak i błahe znaczenia zdają się mówić nieraz więcej o kondycji świata i ludzkości niż te znaczące, dziejowe, łatwe do dostrzeżenia i zinterpretowania. Ot takie drobiazgi, niepozorne historie, o których szybko zapomnimy, a które opisują szaleństwa kultury, cywilizacji człowieka Zachodu.
20 sierpnia tego roku był dniem wielkiego triumfu dla Luisa Rubialesa i jego największej życiowej porażki, kończącej dotychczasową karierę. Tego dnia w finale mistrzostw świata kobiet w piłce nożnej hiszpańska reprezentacja pokonała Anglię, a on jako prezes hiszpańskiej federacji wiwatował razem z paniami i składał im gratulacje. Może poniósł go temperament, a może i nie, tylko zachował się jak rozradowany uczniak psotnik, a może trochę jak stary cap i pocałował w usta gwiazdę hiszpańskiej reprezentacji Jenni Hermoso. Cały postępowy świat rozdarł mordę i zawył z oburzenia. Jak to pocałował? Tak znienacka, bez zdania racji, bez uzyskania wcześnie zgody od zawodniczki. Rubiales wykonał jeszcze wcześniej na trybunach obsceniczny gest łapiąc się za krocze, ale to nie wzbudziło aż takiego oburzenia, przerażenia jak ów pocałunek.
Najgłośniej mordę wydarła jedna z najbardziej skorumpowanych, zakłamanych organizacji świata, czyli FIFA, która z wielkiej troski o prawa kobiet to nawet w Katarze mistrzostwa świata zorganizowała. Komisja dyscyplinarna światowej federacji wszczęła natychmiast śledztwo, a Rubiales został na jego czas - na okres co najmniej 90 dni, zawieszony. Sędzia dyscyplinarny FIFA Jorge Palacio wydał dla Rubialesa i całej hiszpańskiej federacji RFEF zakaz kontaktowania się nie tylko z pocałowaną podstępnie zawodniczką, ale i z jej otoczeniem co oznacza także z całą żeńską reprezentacją.
Media świata dopadły historię, rozdarły się tytułami i cały świat dowiedział się więcej o abominacyjnym, przeklętym pocałunku, niż o mistrzostwie Hiszpanek i szaleństwo nakręcało się coraz bardziej. Jakaś wariatka z brytyjskie telewizji Sky News zrównała to nawet z gwałtami hollywoodzkiego oblecha Weinsteina i obwieściła narodziny hiszpańskiej wersji ruchu MeToo.
Hiszpański rząd socjalistów i komunistów zapowiedział złożenie za pośrednictwem Wysokiej Rady ds. Sportu pozwu przeciwko prezesowi Rubialesowi o seksistowskie zachowania. Ten przepraszał, ale premier Hiszpanii Pedro Sanchez oznajmił, że to za mało i zażądał dymisji prezesa. (To odbywało się równolegle z działaniami FIFA). Ten jednak nie składał broni, oświadczył, że nie zamierza składać broni, bo Hermoso zgodziła się by ją pocałował. Ta jednak zaprzeczyła, więc cała reprezentacja Hiszpanii i 50 innych zawodniczek zawodniczek oświadczyło, że nie będą grać póki Rubiales zostanie na stanowisku. Minister stanu ds. sportu Víctor Francos zapowiedział, że rząd na posiedzeniu podejmie decyzję o zawieszeniu Rubialesa do czasu wyroku sądu, do którego już wcześniej złożono przeciwko niemu pozew.
Swoje oświadczenia wydały partie od lewicy po niby prawicę, kluby jak Real Madryt, czy FC Barcelona, w których poparły rząd Sancheza i jego akcje wobec prezesa federacji. Podobnie sponsorzy reprezentacji w tym linie lotnicze Iberia. W końcu Rubiales uległ i podał się do dymisji.
To jest proszę Państwa zbiorowe opętanie, obłęd, histeria. Amok, masowe szaleństwo jak po zatruciu sporyszem. Jeszcze niedawno, w świecie ludzi zdrowych na umyśle i duchu cała sprawa zamknęłaby się pomiędzy panem Rubialesem, a panną czy panią Hermoso. Może ona wcale nie przejęłaby się tym pocałunkiem, ale teraz nie może odpuścić i wobec szaleństw postępu i dzisiejszego feminizmu musi być tym oburzona, musi to być dla niej traumatyczne przeżycie, bo inaczej piewcy płciowej równości czy czego tam, zaszczuliby ją. Może by go ofuknęła, a on przeprosił by ją , pokajał się, kwiaty czy coś jej posłał i sprawa byłaby załatwiona. Albo w ogóle by sprawy nie było.
Ale nie dziś. W postępującego świecie postępu, wszelakich nie wiadomo jakich coraz równiejszych równości i jakichś tam europejskich wartości sprawą musiały zająć się organizacje w tym międzynarodowa, rząd, sąd, komisje, media świata całego, partie od lewicowych po lewackie (co to za prawica, która zajmuje się takimi bzdurami), kluby piłkarskie, firmy rozliczne. Relacje - lepsze gorsze, pomiędzy dorosłymi ludźmi, zwykłe gesty - głupie czy mądre, obleśne czy serdeczne stają się przedmiotem wielkich międzynarodowych skandali, dochodzeń, procesów, inkwizycji, dyskusji a kto wie, może nawet jacyś debile pod wpływem tej sprawy zaproponują jakieś nowe przepisy.
Tak się własnie kończy nasza, niby liberalna cywilizacja. To są zwiastuny jej upadku i przechodzenia od koncepcji wolności, godności człowieka do totalitarnych porządków fanatyków postępu, równości czy czego tam jeszcze. Każde ludzkie zachowanie ma podlegać osądowi strażników politpoprawności, którzy zabiją w nas wszelką spontaniczność ludzkie odruchy i zrobią z posłuszne, zdyscyplinowane, zuniformizowane masy. Białkowe roboty. Każdy błąd, każde odstępstwo od narzuconych przez szaleńców norm będzie niewybaczalne i skończy się jak dla Rubialesa końcem kariery, a często zniszczeniem życia.
Od dawna uważam, że nie ma żadnej przesady w tezie, iż nasza cywilizacja upada. Pozbawiony swych korzeni Zachód gnije, umiera, a historia Rubalesa to jeden z maleńkich, drobnych tego symptomów. Postępowi głupcy mogą szydzić, że teorie spiskowe, posowiecki bełkot, wykwit ruskiej propagandy. Że tyle lat minęło a Zachód nadal twa. Tymczasem to tylko kwestia perspektywy, spojrzenia i pytania czy np. w 1720 roku na 52 lata przed I rozbiorem, Rzeczpospolita była w stanie rozkładu, czy też nie.
Wyobraźmy sobie Brytyjczyka, który urodził się w 1938 roku w liczącym 40 milionów kilometrów kwadratowych imperium, nad którym słońce nigdy nie zachodzi. Teraz ono ogranicza się do niewielkiej wyspy, a on sam żyje w dzielnicy, w której tacy jak on Anglicy stanowią znikomą mniejszość, która po zmroku ze strachu przed przybyszami boi się z domu wyjść. Upada jego Wielka Brytania, kultura jaką światu niosła, czy nie upada? Nie chodzi o usprawiedliwianie kolonializmu, o tęsknotę za nim tyko o samą konstatację faktu. Nadchodzą bardzo ponure czasy.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/660149-kroniki-postepujacego-postepowego-szalenstwa