Wojewoda warmińsko-mazurskiego Artur Chojecki skierował do ponownego rozpatrzenia wydane przez starostę olsztyńskiego pozwolenie na budowę LIDL-owskiego centrum dystrybucyjnego. W ten sposób uczynił bardzo ważny krok w obronie Sanktuarium w Gietrzwałdzie.
Decyzja wojewody nie zamyka jednak sprawy. Istnieje ścieżka prawna umożliwiająca podważenie tej decyzji i ponowne uruchomienie procesu pozyskiwania pozwolenia na budowę. Zawiłości prawne pozostawmy prawnikom. Poprzestańmy na stwierdzeniu, że sprawa ponownie trafiła do starosty olsztyńskiego Andrzeja Abako, który będzie decydował, czy przyjąć decyzję wojewody i chronić sanktuarium, czy przyklepać budowę magazynowego molocha ze wszystkimi tego katastrofalnymi skutkami.
Mam głęboką nadzieję, że wnioski obrońców sanktuarium zostaną wzięte pod uwagę, co umożliwi nareszcie wnikliwsze i szersze niż dotychczas spojrzenie na budowę LIDL-owego kolosa.
Trzeba jeszcze raz i bez końca powtarzać. Gigantyczny obiekt LIDL-a w Gietrzwałdzie nie ma być kolejnym sklepem, jakich setki powstają i będą powstawać w Polsce. Jego rozmiary i wpływ na otoczenie spowodują przytłoczenie sanktuarium i odebranie mu absolutnie unikatowego charakteru. Dla wierzących w Boga będzie to przede wszystkim wielki problem religijny. Dla wszystkich utrata cudownego warmińskiego zakątka pełnego harmonii i piękna.
Tak ważne i pociągające za sobą nieodwracalne konsekwencje działania są wynikiem decyzji i starań konkretnych ludzi. W poprzednim tekście poświęconym Gierzwałdowi bardzo delikatnie opisałem splot interesów. Tych zwykłych i doraźnych interesów, przeliczalnych natychmiast na pieniądze. Starałem się nie rzucać oskarżeń ani nie przypisywać komuś złej woli.
Niemniej nie można zaprzeczyć, że chęć zarobienia pieniędzy na LIDL-u w Gietrzwałdzie napędza tych, którzy z taką determinacją o to zabiegają. Swoją cenę ma przecież kilkadziesiąt hektarów prywatnego gruntu. Mają być wpływy do budżetu gminy (co prawda za kilka lat – bo na razie władze samorządu gietrzwałdzkiego podjęły decyzję o zwolnieniu podatkowym). Trochę ludzi znajdzie pracę, choć w tej podolsztyńskiej gminie bezrobocie nie jest głównym problemem społecznym.
Rozmowy w obronie Gietrzwałdu
Odbyłem w sprawie obrony Gietrzwałdu przed LIDL-em wiele rozmów. Zdecydowana większość podziela obawy o zagrożeniu sanktuarium. Jednak spora część rozmówców zwraca uwagę na nieakceptowalne zachowania części protestujących, a szczególnie rzucane przez nich oskarżenia, czy wręcz pomówienia kierowane pod adresem osób duchownych odpowiedzialnych za działalność sanktuarium.
Garstka „prawdziwych obrońców Kościoła” próbuje bezmyślne deprecjonować księży i Arcybiskupa Metropolitę Warmińskiego. „Przyjaciele kościoła” są bardziej zaciekli w atakach niż otwarci wrogowie Kościoła. Skutki mają być takie same: podważanie dobrego imienia, a w konsekwencji tego co jest najcenniejszego – zaufania.
Ostatnio oskarżenia zostały rozszerzone na osoby, które otwarcie i jednoznacznie sprzeciwiają się LIDL-owi. Ale jak przekonują „prawdziwi obrońcy”, robią to zbyt mało radykalnie i na pewno mają złe intencje, a zaangażowanie w obronę sanktuarium ma służyć innym „złym celom”. Wobec tego są wrzucani do jednego worka z promotorami LIDL-a w Gietrzwałdzie.
Bez względu na to, czy więcej w tym pozbawionego rozumu zacietrzewienia, czy jest to przemyślana prowokacja to argumenty do walki dostają stronicy LIDL-a. I bardzo chętnie je wykorzystują mówiąc z satysfakcją: zobaczcie, kto jest przeciwny LIDL-owi: jacyś dziwni ludzie, od których trzeba trzymać się z daleka. Tam nie ma nikogo poważnego ani godnego zaufania. Skończmy z tą niepoważną dyskusją i budujmy wreszcie.
Chciałbym jeszcze spojrzeć na sprawę Gietrzwałdu ze strony zwykłych ludzi Kościoła, których ten konflikt stawia w bardzo trudnej sytuacji. Z jednej strony istnieje naturalna potrzeba lojalność wobec duszpasterzy Kościoła. Ale pojawiają się i wątpliwości czy w tej sprawie ich milczenie jest przysłowiowym „złotem”.
Wójt Gietrzwałdu
Tym bardziej że jeden z głównych promotorów Lidla – wójt Gietrzwałdu Jan Kasprowicz wielokrotnie twierdził że Ks. Arcybiskup budowie się nie sprzeciwia. Mało tego tak stwierdził to w urzędowym wystąpieniu do Ministra Rolnictwa. Ostatnio jednak Wójt odwołuje wcześniejsze twierdzenia i prostuje, że wspomnianego wniosku do Ministra dokładnie nie przeczytał przed podpisaniem.
Dlaczego też tak niewiele jest głosów ze strony organizacji mających w swych nazwach słowo „katolickie”, a na sztandarach Matkę Bożą? Czy z obawy przed zabieraniem głos w sprawach publicznych, bo przecież nie są od tego? A może dla „świętego spokoju” albo nie wypada, bo „różnie o tym mówią”?
Milczenie nie zdejmuje odpowiedzialności, nawet jej nie odsuwa. Będzie wielkim ciężarem.
W przestrzeń milczenia wchodzą za to bez żadnych oporów „prawdziwi obrońcy” Sanktuarium, w których napisałem wcześniej.
A wrogowie Kościoła i Sanktuarium mówią tak: powtarzacie bez końca, że to święte miejsce. Odprawiacie uroczyste obrzędy, chodzicie w pielgrzymkach. A dzisiaj, gdy przyszło zagrożenie, i to wasze Sanktuarium może przykryć wielki magazyn i składowisko odpadów, obojętnie milczycie. Trudno to zrozumieć.
Decyzja Wojewody Warmińsko-Mazurskiego daje możliwość namysłu i poszukania rozwiązania, które uchroni przestrzeń Sanktuarium. Potrzeba jeszcze dużo wysiłku, dobrej woli, mądrości i odwagi, aby uchronić Gietrzwałd i Sanktuarium.
Najważniejsze, że niszcząca lawina została wstrzymana. Teraz od nas zależy czy na chwilę, czy na zawsze.
Tekst ukazał się na portalu opinie.olsztyn.pl
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/655529-sanktuarium-w-gietrzwaldzie-zbyt-wiele-krzyku-i-milczenia