„Procedury postępowania oceniam więc jako całkowicie prawidłowe. Tutaj po prostu nie można było postąpić inaczej” - mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl kom. Jacek Wrona, emerytowany oficer CBŚ.”Wbrew narracji TVN, że policja nie jest od tego, aby ratować życie ludzi, jest dokładnie na odwrót: jest to bowiem fundament działania policji. Każde działanie, które zmierza do uratowania człowieka, zapobieżenia powstania szkody typu fizycznego czy psychicznego, jest naszym obowiązkiem i fundamentalną zasada, którą kieruje się policja” - dodaje.
CZYTAJ TAKŻE: To naprawdę padło na wizji! Dziennikarka TVN24: Policjanci nie są od ratowania życia; Kowalczyk: „Myślę, że są”. Burza w sieci
Fundamentalna zasada, którą kieruje się policja
Czy policja w sprawie pani Joanny z Krakowa zachowała się prawidłowo? Kobieta czuje się poszkodowana, część mediów i opozycja próbuje nakręcać histerię, a politycy chętnie podkreślają zażycie przez kobietę środka wczesnoporonnego, ale już nie deklaracje samobójcze czy fakt, że środek pochodził z niesprawdzonego źródła.
Jak oceniać - także w świetle tego, co ujawnił wczoraj na konferencji prasowej Komendant Główny Policji Jarosław Szymczyk - postępowanie osób zaangażowanych w sprawę - tj. funkcjonariuszy policji oraz lekarki, która rozmawiała z panią Joanną i zadzwoniła na 112? Te pytania zadaję kom. Jackowi Wronie, emerytowanemu oficerowi CBŚ.
Wbrew narracji TVN, że policja nie jest od tego, aby ratować życie ludzi, jest dokładnie na odwrót: to bowiem fundament działania policji. Każde działanie, które zmierza do uratowania człowieka, zapobieżenia powstania szkody typu fizycznego czy psychicznego, jest naszym obowiązkiem i fundamentalną zasada, którą kieruje się policja
— mówi rozmówca portalu wPolityce.pl.
Myślę, że nawet jeżeli po drodze pewne przepisy zostały złamane czy w pewien sposób ominięte, to one w centrum stała decyzja o uratowaniu życia, działanie na korzyść danej osoby jest nadrzędna nawet w stosunku do innych przepisów, które mogą regulować postępowanie w danej sytuacji
— dodaje Wrona.
W tym przypadku z jednej strony udzielono asysty i zapobieżono, przynajmniej teoretycznie, próbie samobójczej. W dodatku było zgłoszenie pani doktor, która stwierdziła, że pacjentka zakupiła w Internecie tabletkę – można powiedzieć - niewiadomego pochodzenia i działania. Funkcjonariusze mieli zatem obowiązek zabezpieczenia wszystkich nośników oraz innych elementów, które pomogłyby w ustaleniu źródła, pochodzenia tej substancji oraz jej działania, a przy tym ewentualnego przerwania tej nielegalnej działalności
— wskazuje emerytowany funkcjonariusz policji.
CZYTAJ TAKŻE:
Przestępczość farmaceutyczna
Komisarz Wrona przypomina również, że w Polsce zakazane jest oferowanie lekarstw poza obiegiem aptecznym, a przepisy dotyczące dystrybucji środków medycznych muszą być rygorystyczne, aby chronić społeczeństwo „przed różnego rodzaju oszustami, szarlatanami”.
Medykamenty najbardziej poszukiwane w sieci i znajdujące się poza obiegiem aptecznym, to – kolokwialnie mówiąc – lekarstwa silne. Trudno bowiem spodziewać się, żeby ktoś nielegalnie poszukiwał wyciągu ze skrzypu polnego. Kupując lek z apteki czy hurtowni, dostajemy gwarancję firmy farmaceutycznej, że jego skład jest taki, a nie inny i że środek powinien zadziałać zgodnie z przeznaczeniem. Jeżeli chodzi o nielegalny rynek, nie mamy natomiast gwarancji tego, co tam się znajduje
— wskazuje nasz rozmówca, który - jak wspomina - ma doświadczenie m.in. w walce z przestępczością farmaceutyczną.
Wiele lat temu, pracując w Szczytnie, napisałem duży artykuł naukowy poświęcony przestępczości farmaceutycznej. To proceder, który niesie za sobą szereg niebezpieczeństw. Zabezpieczyliśmy kiedyś tysiące tabletek psychoaktywnych z substancją podobną do nitrazepamu, bardzo silnego psychotropu. To się nazywało flunitrazepam i okazało się, że zostały wyprodukowane w Indiach, na potrzeby rynku w Polsce, i były tutaj nielegalnie dystrybuowane. Mieliśmy bezwzględny obowiązek interweniować, bo to jest często kwestia życia i zdrowia ludzi, którzy ewentualnie za pomocą tego kanału dokonaliby zakupu substancji, które, jak twierdziła, zażyła ta pani
— podkreśla w rozmowie z wPolityce.pl.
Z jednej strony rzeczą oczywistą jest, że jeżeli doznamy skutków ubocznych przyjęcia danego leku lub nawet zatrucia, w przychodni czy szpitalu musimy powiedzieć lekarzowi, co zażyliśmy. Jak mówi mój rozmówca, często nie zdajemy sobie sprawy, jak bardzo oczywistą, „wyciągamy białą, niebieską czy zieloną tabletkę i mówimy: ‘A, to’”.
A przecież, żeby skutecznie udzielić pomocy pacjentowi, to oprócz działań objawowych, konieczne jest ustalenie składu tabletki, a to nierzadko jest bardzo czasochłonne
— dodaje.
„Nie można było postąpić inaczej”
Jak wskazuje komisarz Jacek Wrona, w sprawie pani Joanny nałożyły się na siebie trzy niezależne sytuacje.
Pierwsza związana była z dokonaniem aborcji, jak twierdziła ta pani. Druga – z próbą samobójczą i działaniami policji zmierzającymi do uchronienia tej pani przed targnięciem się na własne życie. Trzecia – olbrzymi problem handlu różnego rodzaju preparatami medycznymi, nierzadko niewiadomego pochodzenia, o różnym działaniu, niezgodnymi ze standardami wytwarzania, które są bardzo restrykcyjne, jeśli chodzi o produkcję leków dostępnych w aptekach i hurtowniach
— mówi emerytowany oficer CBŚ.
Intensywne zażywanie tego rodzaju substancji może – jeżeli nawet nie doprowadzi do utraty życia – wywołać ogromne spustoszenie zdrowotne. Niebezpieczeństwo, jakie niesie za sobą kupowanie tzw. „leków” niesprawdzonych, poza obiegiem farmaceutycznym, niespełniających standardów produkcji środków medycznych, jest ogromne. Procedury postępowania oceniam więc jako całkowicie prawidłowe. Tutaj po prostu nie można było postąpić inaczej
— dodaje Jacek Wrona.
„Dla mnie lekarka jest bohaterką”
Czy prawidłowe było również postępowanie lekarki? Dziś zaczyna pojawiać się już narracja, że zareagowała niewłaściwie, złamała tajemnicę lekarską, nadużyła zaufania pacjentki.
Dla każdego lekarza rzeczą najważniejszą jest Przysięga Hipokratesa: nie tylko „po pierwsze: nie szkodzić”, ale również: działać dla dobra pacjenta
— odpowiada rozmówca portalu wPolityce.pl.
Z tego, co wiemy, lekarka zadziałała absolutnie prawidłowo. Obowiązek ratowania czyjegoś życia jest nadrzędny. Miała ku temu wszelkiego rodzaju uprawnienia i obowiązek uratowania życia pacjentki. Nawet, gdyby złamała jakieś przepisy prawa, w takiej sytuacji jest usprawiedliwiona. Życie ludzkie, dobro ludzkie, znajduje się bowiem ponad wszelkimi innymi uregulowaniami. I w tym momencie lekarce należy się bezwzględny szacunek. Gdyby nie ona, pacjentka być może popełniłaby samobójstwo. Lekarka wykonała bardzo sumiennie obowiązek wynikający nie tylko z zawodu i wykształcenia, ale również – z samego faktu, że jest człowiekiem. Uratowała życie drugiego człowieka. Nie tylko nie zasługuje na potępienie, ale dla mnie jest wręcz bohaterką
— dodaje kom. Wrona.
Nie bez znaczenia wydaje się również fakt pewnej działalności prowadzonej przez panią Joannę. Dziś chętnie rozmawia z mediami, wiemy również o jej wcześniejszej działalności „artystycznej” i poglądach, jakie w ten sposób wyrażała. Czy mamy do czynienia z wykorzystywaniem osoby chorej i poważnie skrzywdzonej, czy raczej z pewną prowokacją?
To jest sprawa bardzo złożona. Z jednej strony oczywiście mamy wolność słowa, wolność wyrażania poglądów i to nawet najbardziej drastycznych, oczywiście z wyjątkiem tych, które łamią przepisy prawa. Z drugiej strony granicą wyrażania tych poglądów powinny być prawa innych osób. Czy zostało to przekroczone, jest kwestią ocenną. To, co się wydarzyło, na pewno w jakimś stopniu wpłynęło na to, że pani Joanna zachowuje się tak a nie inaczej, ale bezpośrednią przyczyną tego wszystkiego była sytuacja skrajna, w której ta osoba groziła popełnieniem samobójstwa
— ocenia kom. Jacek Wrona.
I sprawa ta wykorzystywana jest dzisiaj w sposób obrzydliwy. Rozumiem, że niekiedy różnego rodzaju nieprawidłowości czy mocne uchybienia należy nagłaśniać. Tym niemniej, wykorzystywanie problemów psychicznych danej osoby jest irracjonalne. Ta osoba także nie zdaje sobie sprawy, że może zostać potraktowana instrumentalnie. Można tylko współczuć tym, którzy nie mają świadomości tego, że mamy do czynienia z jedną wielką manipulacją
— podkreśla.
Nie ma zresztą najmniejszego sensu jakakolwiek dyskusja np. z osobami, które podobnie jak pani redaktor z TVN, twierdzą, że „policja nie jest od ratowania ludzkiego życia”. Jeżeli zaprzecza się rzeczom fundamentalnym, to należy traktować to jako czystą prowokację i żadne tłumaczenia raczej nie wpłyną na ten przekaz, który jest z gruntu fałszywy. Policja działała prawidłowo, ratowała życie ludzkie i to jest najważniejsze
— podsumowuje mój rozmówca.
CZYTAJ TAKŻE:
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/655473-wrona-rozbija-narracje-tvn-ws-pani-joanny-prowokacja