Historia, której nie wymyślili najbardziej dramatyczni pisarze romantyczni, a która wydarzyła się w Poznaniu, uwolniła z zakamarków ludzkich głów najgorsze instynkty. W niedzielę po południu para narzeczonych zjadła obiad w eleganckiej restauracji i chciała udać się na spacer. Przed wejściem czekał jednak mężczyzna, były (dawny) partner młodej kobiety, z bronią w ręku. Mężczyzna na jej oczach strzelił do narzeczonego, kula powaliła go na chodnik. Wtedy ktoś z okna naprzeciw zaczął nagrywać wydarzenia, dzięki czemu widzimy każdy szczegół bardzo wyraźnie. Dziewczyna (20-letnia) zaczyna krzyczeć, ale jakimś cudem nie traci zimnej krwi i próbuje ratować ciężko rannego. Zabójca nie oddala się, celuje w głowę leżącego, by go dobić. Dziewczyna na przemian sprawdza czy narzeczony żyje i próbuje powstrzymać swojego byłego partnera. Tamten jednak sprawnie strzela do zaatakowanego, widzimy spazm bólu. Zabójca czeka chwilę, aż kobieta spojrzy na niego - wtedy przykłada sobie pistolet do skroni i strzela. Samobójstwo.
Dziewczyna zostaje na chodniku sama, mając u stóp dwa trupy.
Koszmar, jakiego nie umielibyśmy sobie wyobrazić i naturalne wyobrażenie, że dziewczyna przeżyła jakąś cholerną traumę stulecia. Ale oto ludzka podłość, czując krew i cierpienie niewinnych, wypełzła spod klawiszy internautów. Część dziennikarzy - np. ONET - opublikował jakąś wyssaną z palca historyjkę, niby to zasłyszaną u sklepikarza (który ją usłyszał od kogoś przypadkowego), że dziewczyna zdradzała zabójcę z zabitym. To wystarczyło. Tysiące internautów z bardzo brzydkimi dziewczynami na czele, odnalazły konto nieszczęśliwej dziewczyny w mediach społecznościowych i pisały do niej różne obelgi z ewidentną ulgą i satysfakcją w swoich złorzeczeniach. Jakiś starszy mężczyzna uznał za zabawne publicznie w internecie zaprosić dziewczynę na randkę. „Skoro jest pani już wolna”. Niektórzy byli tak pewni wyborności swojego poczucia humoru, że robili to pod swoim nazwiskiem.
Gdy na twitterze opublikowano nagranie, najpopularniejszym komentarzem było wezwanie internetowego bota, by pobrał filmik na dysk. Nic fajniejszego niż strzelanina i cierpienie na 34 sekundach nagrania, prawda? Filmik ten z internetu nigdy nie zniknie i jak nieszczęsna dziewczyna wyjdzie jakoś z tej traumy niejeden degenerat będzie chciał jej o tym nagraniu przypomnieć.
Wreszcie nie da się przemilczeć skrajnej nieodpowiedzialności mediów, takiego Onetu na przykład. Dla przyciągnięcia uwagi czytelników zacytowali sobie niby jakiegoś sklepikarza nie weryfikując informacji, a wywołując furię hejterów na biednej, ale i dzielnej dziewczynie.
W niedzielę wieczorem wyszła z ludzi najpodlejsza natura, żądza igrzysk i satysfakcja z cudzego cierpienia. Nieudacznicy często cieszą się z nieszczęścia innych, a świat internetu kocha zwracanie na siebie uwagi - za „lajka” można nawet publicznie śmiać się z czyjejś śmierci.
Co kilka dekad świat nabrzmiewa ostrzeżeniem przed uzależnieniem społecznym: narkotykami, alkoholem, grami komputerowymi. Dziś powinniśmy bić na alarm przy uzależnieniu od dopaminy, potocznie nazywanym „hormonem szczęścia”, dla tej chwili satysfakcji bycia ważnym, klikanym, zadającym komuś psychiczny ból, jesteśmy w stanie złamać tabu, szydzić, skakać po trupach. Ecce homo.
ZNAJOMI ZABITEGO APELUJĄ O POWAGĘ W OBLICZU TRAGEDII:
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/655260-strzelanina-w-poznaniu-a-uzaleznienie-od-dopaminy