Komunizm, trwający 45 lat, był doświadczeniem traumatycznym dla naszego narodu. I jego długotrwałe konsekwencje są odczuwane do dziś. Jednym z najważniejszych skutków panowania tego systemu było zablokowanie odtwarzania tradycyjnych elit. Znaczna ich część została wymordowana w czasie wojny, część pozostała na emigracji, ale głównym czynnikiem, który ukształtował życie narodowe po II wojnie, była blokada reprodukcji tradycyjnych elit i proces tworzenia ich komunistycznej namiastki.
Zerwanie kulturowej asymilacji
Indoktrynacja młodego pokolenia, sterroryzowanie społeczeństwa i produkcja tzw. „inteligencji socjalistycznej” powiązaną z tzw. „awansem społecznym” tworzyła „nowe elity”. Ich cechą charakterystyczną było (pozbawione pewnej środowiskowej akulturacji) uzyskanie wykształcenia wyższego (przed wojną nierozerwalnie związane z wejściem w krąg środowiskowy o silnej polskiej i katolickiej tożsamości). Przed wojną była to naturalna asymilacja kulturowa tych, którzy, pochodząc z warstw chłopskich czy robotniczych, nie dziedziczyli w rodzinie inteligenckich wzorców kulturowych. Ten proces asymilacji miał miejsce także w warstwach ludowych, dla których ziemiaństwo i inteligencja jako nośniki tradycji narodowych i wzorów patriotyzmu, tworzyły normy polskości, bardzo silnie przeżywane.
W okresie międzywojennym zakończył się proces tworzenia nowoczesnego narodu polskiego, który polegał na wejściu w obręb tradycyjnej kultury narodowej, tworzonej przez szlachtę i później przez postszlachecką inteligencję, z jej normami, charakterem i powinnościami. W ten sposób dokonał się proces swoistego „uszlachcenia” kulturowego polskiego ludu, o czym mówił Mickiewicz w „Panu Tadeuszu”. Stąd tak wiele pseudonimów zaczerpniętych z lektury Mickiewicza czy zwłaszcza Sienkiewicza wśród chłopskich żołnierzy AK czy NSZ. Wzorce kulturowe propagowane w polskiej literaturze stały się podstawą tożsamości i postaw patriotycznych także wśród warstw ludowych.
Na tę sytuację nałożył się komunizm z jego totalitarną organizacją życia społecznego i kulturowego. Pierwszym jego objawem były represje niedobitków polskiej elity, usuwanej zwłaszcza z uniwersytetów, i masowy napływ młodzieży z niższych warstw społecznych do szkół wyższych. W sytuacji komunistycznego terroru młodzież ta nie miała już szans, tak jak przed wojną, asymilować się do polskiej kultury, tworzonej przez tradycyjne elity. W zamian zaś otrzymywała przymusową ofertę socjalistycznej inkulturacji. Przedwojenne elity – wyszydzane i prześladowane – zostały zastąpione przez marksistowską „nową inteligencję”, która była wykorzeniona z polskiej kultury narodowej i, poza (często wątpliwymi) kwalifikacjami zawodowymi, nie tylko nie wyznawała wartości polskiej tradycyjnej kultury, budowanej na fundamencie katolickim i patriotycznym, ale je aktywnie zwalczała.
Tradycyjne wartości i normy polskiej kultury stały się obiektem zwalczania, dezawuowania i ośmieszania. W najlepszym razie szkolnictwo wyższe produkowało tzw. „wykształciuchów’, jak trafnie zdefiniował to zjawisko Aleksander Sołżenicyn. Pojęcie to określa aspirującą do roli społecznej elity grupę, formalnie posiadającą wykształcenie wyższe związane tradycyjnie z formacją inteligencką, ale bez formacji kulturowej charakterystycznej dla tej warstwy społecznej.
Dewastacja marksistowskiej „edukacji”
Co więcej, całe szkolnictwo stało się terenem indoktrynacji marksistowskiej. Młode pokolenie było edukowane w paradygmacie marksistowskim. To właśnie popularny marksizm kształtował siatkę pojęciową młodego pokolenia, poprzez którą postrzegano rzeczywistość. Im bardziej wykształcone grupy społeczne, tym bardziej były poddane dewastującemu wpływowi edukacji marksistowskiej. I choć pamięć społeczna i doświadczenie rażąco kontrastowały z komunistyczna politgramotą, to brak intelektualnej alternatywy prowadził do patrzenia na rzeczywistość poprzez okulary marksistowskich pojęć. Mieliśmy do czynienia ze swoistą schizofrenią, która nie doprowadziła do legitymizacji społecznej komunizmu, ale poprzez swój monopol i zastraszenie dezintegrowała w znacznej mierze więzi społeczne, dezawuowała normy moralne i wykorzeniała, poprzez blokadę nauczania i rozwoju, tradycyjne wartości z kultury narodowej.
Po kilkudziesięciu latach funkcjonowania komunizmu nastąpiła daleko idąca demoralizacja „nowej inteligencji’, skorumpowanej moralnie przez rządzący system i zakompleksionej intelektualnie wobec zachodnich trendów kulturowych. Trendy te, coraz bardziej lewicowe, oparte o paradygmat „marksizmu kulturowego’, podobnie jak marksizm upaństwowiony uderzały w tradycyjną kulturę europejską, co tworzyło swoisty klimat duchowy, w którym odnajdywała się postmarksistowska inteligencja. W efekcie z komunizmu wyszliśmy ze zdeprawowaną moralnie i intelektualnie „nową inteligencją’ o osłabionej tożsamości kulturowej, zakompleksioną wobec zachodnich trendów lewicowych i ze zdezintegrowanymi więziami społecznymi i normami społecznymi. Wyszliśmy z głębokim kryzysem polskiego patriotyzmu.
Zanik narodowej moralności i przynależności
Otóż deprawacja „elit” nie była jedynym przejawem cofnięcia się procesów narodowotwórczych. Istnienie bowiem elity narodowej jest przejawem dojrzałości narodu nie tylko w wymiarze kulturowym i moralnym, ale przede wszystkim w wymiarze politycznym. Oznacza to, że – w przeciwieństwie do społeczności etnicznych – naród charakteryzuje nie tylko odrębność językowa czy obyczajowa, ale przede wszystkim dążenie do podmiotowości politycznej, czyli niepodległości państwowej. To ambicja i wola bycia suwerennym państwem, samodzielnie decydującym o swym losie i z ambicją, by wnosić jak najwięcej własnego dorobku do ogólnoludzkiego dziedzictwa kulturowego. To ambicja i dążenie, by być ‘kimś” we współczesnym świecie. Natomiast grupy etniczne dobrze się odnajdują w szerszych formacjach państwowych. Celem grup etnicznych nie jest niepodległość, lecz zachowanie swojej specyfiki i odrębności. Grupy etniczne mogą rozwinąć się do pełnowymiarowego narodu, ale wtedy muszą dążyć do podmiotowości politycznej, czyli odrębności i suwerenności państwowej. Albo też mogą pozostać na poziomie odrębności etnicznej jako subkultura większej całości narodowej, poza swą etniczną specyfiką dobrze odnajdująca się w większych formacjach.
Otóż po II wojnie istnienie systemu totalitarnego, blokującego niezależną aktywność społeczną i budowanie własnej tożsamości kulturowej, zaowocowało nie tylko wykorzenieniem kulturowym, ale też zanikiem moralności narodowej. Wcześniej wchodzenie w obręb polskiej kultury narodowej oznaczało nie tylko uczestnictwo w narodowym dziedzictwie, ale także podejmowanie zobowiązań narodowych. Masy ludowe stawały się podmiotem narodowych powinności; oznaczało to, że „obowiązki polskie” stają się obowiązkami całego narodu. Otóż komunizm poprzez swoje blokady nie doprowadził do zaniku utożsamiania się z polskością, ale do zaniku narodowych powinności. Z faktu bycia Polakiem przestało cokolwiek wynikać.
Nawet więcej: podporządkowanie instytucji państwowych Związkowi Sowieckiemu i wrogiej ideologii prowadziło często do postaw opozycyjnych nie tylko wobec ideologii komunistycznej i jej instrumentów zniewolenia naszego narodu, ale do nastrojów antypaństwowych, anarchistycznych, wyzbytych poczucia jakichkolwiek powinności wobec własnego narodu. Patriotyzm zaczął się często jawić jako swoista forma zniewolenia. Zaś wolność zaczęła być rozumiana jako anarchizm w myśl dewizy: „róbta co chceta”. Była to reakcja na system, który wymuszał określone zachowania, a opozycja wobec niego rodziła postawy buntu, często o podłożu anarchistycznym czy tylko wywołanym niezadowoleniem z materialnych warunków życia, a nie jedynie patriotycznym odruchem odzyskania narodowej wolności. I choć demoralizacja komunistyczna i wykorzenienie kulturowe prowadziły do wielu negatywnych zjawisk to bankructwo ekonomiczne socjalizmu, jego niewydolność w zaspokajaniu podstawowych aspiracji i potrzeb społecznych wraz z pamięcią historyczną i moralnym wpływem pokolenia AK-owskiego kierowały społeczne emocje przeciwko systemowi komunistycznemu.
Jak jednak były to płytkie emocje, pokazały wybory parlamentarne w roku 1993 i w dwa lata później wybory prezydenckie. Pomimo deklaratywnego antykomunizmu Polacy powierzyli w wolnych wyborach władzę tym, którzy przez poprzednie kilkadziesiąt lat ich zniewalali. To oczywiście „syndrom niewolnika”, który występuje w każdej społeczności długotrwale zniewolonej, ale to także wyraz głębokiego kryzysu polskości, wykorzenionej z podstawowych wartości i kryzysu moralnego spowodowanego komunistyczną demoralizacją.
Przezwyciężyć narodowe słabości
Naród o osłabionej tożsamości kulturowej, zdeprawowany moralnie i o zdezintegrowanych postawach patriotycznych, staje się narodem, który jest coraz mniej zdolny do podmiotowych zachowań, do budowy własnej wspólnoty i suwerenności własnego państwa. Taki naród łatwo dzielić i łatwo nim manipulować, bo coraz mniej łączy jego członków, a różnice polityczne przekładają oni ponad lojalność narodową i państwową. To wszystko jest objawem głębokiego kryzysu polskości i głębokiego kryzysu patriotyzmu. To właśnie ten kryzys jest najgłębszą przyczyną naszych narodowych słabości. Naród przeżywający kryzys patriotyzmu nie jest w stanie kształtować własnej przyszłości. Pogrążą się we własnych wewnętrznych sporach, które osłabiają jego siłę i zdolność do zdefiniowania wyzwań i odpowiedzi na nie. Naród w kryzysie to naród, który jest łatwo manipulowanych przez tych, którzy jasno wiedzą czego chcą i tym samym jest to naród wydany na łup możnych tego świata.
Przezwyciężenie kryzysu patriotyzmu jest koniecznym warunkiem samodzielnego kształtowania własnej przyszłości i warunkiem podmiotowości w polityce międzynarodowej. Patriotyzm bowiem eliminuje, a przynajmniej ogranicza zjawiska patologiczne i zachowania antynarodowe. Jest on koniecznym warunkiem polityki prowadzącej do umocnienia naszej pozycji i naszego bezpieczeństwa.Antyformacja III RP
W przeciwieństwie do II Rzeczpospolitej, która – przy wszystkich wewnętrznych sporach – podjęła ogromny trud budowania wspólnoty narodowej, wprowadzania warstw ludowych w obręb kultury narodowej, kształtowania postaw patriotycznych i budowania autentycznej wspólnoty i elity narodowej, III Rzeczpospolita, poprzez swoje postkomunistyczne „elity” wykształciuchów, kierowane poprzez środowiska postKPP-owskie, w późnym okresie PRL-u zaangażowane opozycyjnie, podjęła „trud” dalszego rozbijania polskiej wspólnoty narodowej, przede wszystkim poprzez tzw. pedagogikę wstydu i umacnianiu kompleksów kulturowych i moralnych wobec dominujących na Zachodzie lewackich nurtów intelektualnych.
Naród – w wymiarze politycznym – nie może funkcjonować bez dumy i poczucia narodowej godności. Moralne upokorzenia lansowane przez lewackie media miały na celu degradację wspólnoty narodowej do poziomu wspólnoty etnicznej, zadowalającej się jedynie odrębnością językową i ewentualnie obyczajową. W sytuacji osłabienia polskiego patriotyzmu poprzez komunizm nowa forma narodowej i moralnej dezintegracji okazała się stosunkowo skuteczna. III Rzeczpospolita nie budowała wspólnoty narodowej, nie działała na rzecz przezwyciężenia komunistycznej dezintegracji narodowej, ale – poprzez wsparcie dla dezintegrujących i demoralizujących środowisk – kontynuowała w praktyce proces uwsteczniania procesów narodowotwórczych. Nic też dziwnego, że III Rzeczpospolita nie wychowała tak patriotycznego pokolenia, jakim było pokolenie AK, wychowane w II Rzeczypospolitej. Co więcej, młode pokolenie, nawet w porównaniu z pokoleniem wychowanym w okresie komunistycznym, charakteryzuje się jeszcze słabszym patriotyzmem i jest bardziej wykorzenione kulturowo. Szkoła nie tylko nie wprowadza w sposób dostateczny w kanon lektury narodowej i nie kształci postaw patriotycznych, ale często wprost przeciwnie: propaguje postawy, które pogłębiają procesy kulturowego wykorzenienia.
Przezwyciężyć narodowe słabości
Naród o osłabionej tożsamości kulturowej, zdeprawowany moralnie i o zdezintegrowanych postawach patriotycznych, staje się narodem, który jest coraz mniej zdolny do podmiotowych zachowań, do budowy własnej wspólnoty i suwerenności własnego państwa. Taki naród łatwo dzielić i łatwo nim manipulować, bo coraz mniej łączy jego członków, a różnice polityczne przekładają oni ponad lojalność narodową i państwową. To wszystko jest objawem głębokiego kryzysu polskości i głębokiego kryzysu patriotyzmu. To właśnie ten kryzys jest najgłębszą przyczyną naszych narodowych słabości. Naród przeżywający kryzys patriotyzmu nie jest w stanie kształtować własnej przyszłości. Pogrążą się we własnych wewnętrznych sporach, które osłabiają jego siłę i zdolność do zdefiniowania wyzwań i odpowiedzi na nie. Naród w kryzysie to naród, który jest łatwo manipulowanych przez tych, którzy jasno wiedzą czego chcą i tym samym jest to naród wydany na łup możnych tego świata.
Przezwyciężenie kryzysu patriotyzmu jest koniecznym warunkiem samodzielnego kształtowania własnej przyszłości i warunkiem podmiotowości w polityce międzynarodowej. Patriotyzm bowiem eliminuje, a przynajmniej ogranicza zjawiska patologiczne i zachowania antynarodowe. Jest on koniecznym warunkiem polityki prowadzącej do umocnienia naszej pozycji i naszego bezpieczeństwa.
Nadchodzi moment próby
Sytuacja jest tym gorsza, że – jak zawsze w czasach kryzysu patriotyzmu – jesteśmy poddawani zewnętrznym manipulacjom i oddziaływaniom. Jest to tym groźniejsze, że świat wkroczył w okres zasadniczych zmian systemowych, dekompozycji dotychczasowego ładu międzynarodowego, długotrwałego chaosu, sporów i rywalizacji o przyszły kształt porządku światowego, w tym porządku europejskiego. Różnorakie siły międzynarodowe są zainteresowane wyłączeniem naszego państwa z podmiotowego kształtowania przyszłego ładu międzynarodowego. Warunkiem takiego wyłączenia jest przyjęcie serwowanej nam z zewnątrz narracji dotyczącej charakteru toczących się procesów, celów politycznych i kształtu przyszłego ładu międzynarodowego. Jest to o tyle łatwiejsze, że polskie społeczeństwo po okresie komunistycznego zniewolenia cechuje osłabiona tożsamość kulturowa i moralna, ułatwiająca przyjmowanie zewnętrznych narracji.
Nie jest tajemnicą, że polskie społeczeństwo jest przedmiotem oddziaływania nie tylko hard power różnych mocarstw, ale także soft power, która ma na celu przede wszystkim ukształtowanie ideowe i polityczne naszego narodu tak, aby jego polityka, gospodarka, życie społeczne i intelektualne rozwijało się zgodnie z oczekiwaniami wielkich mocarstw, które mają swoje interesy na obszarze Europy Wschodniej.
Cień znad Odry
Polska jest przedmiotem oddziaływania różnych mocarstw, ale najważniejszym z nich, które dąży do ukształtowania polskiego etosu zgodnie ze swoimi celami, są Niemcy. Niemcy już od lat 60-tych prowadziły jasno określoną politykę wschodnią, której celem było najpierw zjednoczenie Niemiec, a później budowa własnej hegemonii, nie tylko przy pomocy hard power, ale także oddziaływania intelektualnego na elity narodów, zwłaszcza naszego obszaru. Ostatnio Niemcy wydawały ponad 600 mln euro rocznie na fundacje zajmujące się oddziaływaniem na elity przywódcze poszczególnych państw. W czasach komunistycznych, to oddziaływanie łączyło się z lukratywnymi stypendiami i gratyfikacjami, bardzo popularnymi w spauperyzowanych społecznościach świata komunistycznego. Później, oprócz wymiaru materialnego, znaczenie miał kontakt z popularnymi nurtami intelektualnymi, atrakcyjnymi dla wykorzenionych intelektualistów wschodnioeuropejskich i prestiż wynikający z funkcjonowania w zachodnim obiegu kulturowym.
Program oddziaływania intelektualnego, swoistej kolonizacji narodów naszego obszaru geograficznego, zarysował już Friedrich Naumann w swojej pracy Mitteleuropa. Uznał on, iż narodom tym należy zaproponować uczestnictwo w niemieckiej kulturze, a zwłaszcza w niemieckiej filozofii idealistycznej jako największym wzlocie ludzkiego ducha. Uczestnictwo elit innych narodów w postrzeganiu rzeczywistości w kategoriach niemieckiego idealizmu miało być formą kształtowania wschodnioeuropejskiej rzeczywistości kulturowej, postrzeganej także jako swoisty awans kulturowy tych narodów, jako źródło prestiżu społecznego i intelektualnego.
Polityka oderwana od dobra wspólnego
Warto tu zwrócić uwagę na zasadniczą sprzeczność w postrzeganiu rzeczywistości w kategoriach filozofii klasycznej, opartej o realizm poznawczy, dążącej do poznania rzeczywistości takiej, jaka ona jest i postrzeganiu rzeczywistości w dziedzictwie kantowsko-heglowskim. Jest to filozofia podmiotu, która analizuje nie samą rzeczywistość, ale jej obraz, jaki kształtuje się w świadomości podmiotu. Rzeczywistość postrzegana w filozofii klasycznej ma siłę zniewalania procesu postrzegania. To rzeczywistość kształtuje nasze postrzeganie i nasze postępowanie. Zaś idealizm niemiecki jest konstrukcją intelektualną kształtowaną w świadomości podmiotu. I jako taki jest on oderwany od rzeczywistości. To, w wymiarze politycznym, pozwala na kształtowanie polityki oderwanej od dobra wspólnego, a zwłaszcza od interesu własnego narodu. I ten rodzaj filozofii Naumann chciałby zaaplikować wschodnim Europejczykom.
Filozofia idealistyczna wytwarza swoistą pokusę „wolności”, atrakcyjną dla umysłów wykorzenionych z rodzimej kultury. Jest ona atrakcyjna dla tych, dla których od poznania rzeczywistości jest ważniejsza radość „rozumowania”, wymyślania nowej rzeczywistości i jej kreowania. Otóż zarówno dla Hegla, jak i Kanta państwo pruskie jest ucieleśnieniem wolności i racjonalności. Dla Kanta rozbiory Polski były formą oduczenia Polaków „barbarzyńskiej wolności” i apoteozą racjonalności polityki pruskiej. W filozofii idealistycznej interes państwa niemieckiego ma walor uniwersalny, „europejski”, przeciwstawiony „ciasnemu” nacjonalizmowi i partykularnym interesom narodowym prowadzącym do konfliktów i wojen.
Zniewolenie rękoma zniewalanych
Otóż nasz naród o osłabionej przez komunizm tożsamości kulturowej, intelektualnie zakompleksiony wobec modnych zachodnich nurtów lewicowej „postkultury”, o zdezintegrowanym patriotyzmie, stał się swoistym łupem intelektualnego oddziaływania państwa niemieckiego. Poprzez liczne fundacje, instytuty, sympozja serwuje się koncepcje intelektualne, zwłaszcza w zakresie historii, tożsamości kulturowej, odpowiedzialności moralnej za wojnę i lansuje się koncepcje organizacji Europy za parawanem frazeologii unijnej. Niemieckie ośrodki intelektualne wymyślały, a ich poplecznicy w Polsce upowszechnili koncepcje o odpowiedzialności nazistów, a nie Niemców za II wojnę światową, dzielili się odpowiedzialnością za zbrodnie z podbitymi i okupowanymi narodami, uznawali Niemców za ofiary II wojny światowej, a przesiedlenie Niemców uznawali za zbrodnię przeciwko ludzkości. To samo dotyczyło wymyślenia niemieckiego ruchu oporu w czasie wojny itp.
Te i inne idee udało się Niemcom wprowadzić do poważnego dyskursu naukowego i politycznego. Zamiast wyśmiać tych, którzy tego typu brednie powtarzają, świadomość społeczna zaadaptowała je. Tyczy się to zwłaszcza znacznej części tzw. „elit” postkomunistycznych i ich intelektualnych kontynuatorów. Panowanie nad świadomością intelektualną jest bowiem najskuteczniejszą formą kształtowania rzeczywistości, jest to realizacja własnych celów politycznych rękoma tych, którzy są ofiarą tego typu polityki. Najwyraźniej widać ten proces w sferze polityki. Niemcy dążą do utwierdzenia i umocnienia własnej hegemonii politycznej w Europie, zwłaszcza w Europie Wschodniej, która jest kluczem do ich hegemonii w całej Europie.
W przeciwieństwie do Naumanna, który mówił wprost o niemieckiej dominacji i hegemonii kulturowej, współczesne Niemcy budują swoją hegemonię za parawanem unijnym. Niemcy potrafią skutecznie definiować swoje imperialne interesy w języku uniwersalnym, przedstawiając je jako heglowską „konieczność historyczną”, sformułowaną jako interes europejski. Tego typu rozumowanie ma jeszcze swoje precedencję w Świętym Cesarstwie Rzymskim Narodu Niemieckiego, w którym władcy niemieccy rościli sobie prawo panowania nad całym ówczesnym światem chrześcijańskim. Dziś dążą oni do panowania nad całą Unią Europejską. Dla nich interes niemiecki jest tożsamy z interesem europejskim. To ułatwia percepcję i akceptację ich interesów przez inne, zwłaszcza słabsze narody.
Polska ofiarą kolonializmu
Narzucanie innym narodom własnej politycznej i kulturowej narracji jest formą kolonizacji duchowej i intelektualnej. Z kolonizacją wiąże się też proces budowy warstwy społecznej pracującej wewnątrz danego społeczeństwa na rzecz państwa kolonialnego. To tzw. burżuazja kompradorska, która w państwach kolonialnych i postkolonialnych obsługiwała interesy państw metropolitalnych. Proces odzyskiwania przez te państwa własnej podmiotowości wiązał się nie tylko ze zrzuceniem formalnych więzi kolonialnych, ale także z dekolonizacją gospodarczą i dekolonizacja intelektualną, tzn. przezwyciężeniem wpływu burżuazji kompradorskiej na rozwój państw postkolonialnych.
Kolonializm jest formą modernizacji, jest formą gospodarki zależnej, zaś kolonializm intelektualny to forma intelektualnej zależności. Brak samodzielności i niezależności to forma intelektualnego uzależnienia i forsowania lansowanych przez metropolie mód intelektualnych na potrzebę utrzymania zależności społeczeństw postkolonialnych. Odpowiednikiem burżuazji kompradorskiej w państwach postkomunistycznych jest wykorzeniona narodowo i kulturowo warstwa postkomunistycznej inteligencji „wykształciuchów” i ich intelektualnych uczniów i spadkobierców. To tzw. „elita”, która prezentuje przetrawione w metropoliach formuły intelektualne, obliczone na utrzymanie intelektualnej zależności, jako wyraz najnowszych osiągnięć intelektualnych. To, co charakteryzuje „elity” kompradorskie, to imitacja i wtórność, brak oryginalności i małpowanie cudzych rozwiązań, dobrych dla postkolonialnych, w tym wypadku postkomunistycznych narodów, ale nie narodów metropolitalnych.
Charakterystycznym przykładem tej kompradorskiej elity jest fetowany w Polsce reżyser Krystian Lupa, pogoniony z austriackiego teatru. Jego wygłupy były fetowane jako „sztuka” dla wykorzenionej kulturowo kompradorskiej „elity”, ale nietrawione przez społeczeństwa starej Europy. Podobnie było z osławionym planem Balcerowicza, który niewolniczo realizował interesy ekonomiczne podyktowane przez zagranicznych mocodawców.
Nerwowość gasnącego mocarstwa
Oczywiście nastąpiła zmiana języka. Dziś mówi się o „dostosowaniu” czy przyjęciu „wspólnego dorobku wspólnotowego”. Współczesny neokolonializm zmienił przede wszystkim język. Dlatego takie pojęcia, jak np. „burżuazja kompradorska” zostały całkowicie zapomniane. Ale też nie wypracowano nowych pojęć dla „elit” zależnych. Otóż dziś najważniejszym polem oddziaływania kolonializmu intelektualnego jest kwestia integracji europejskiej i przyszłego kształtu ładu europejskiego.
Niemcy, w sytuacji postępującej stagnacji gospodarczej i groźby spadku własnego znaczenia politycznego, z energią gasnących mocarstw dążą do wzmocnienia własnej pozycji kosztem sąsiadujących narodów. Dlatego też dążą do sformalizowania swojej gospodarczej pozycji w Unii i rozszerzenia formalnych kompetencji na kwestie polityki fiskalnej, zagranicznej i obronnej oraz uzyskania silniejszych kompetencji do formatowania gospodarki sąsiadujących państw. Ta polityka, wymierzona w fundamentalne interesy mniejszych państw Unii, może zostać zablokowana poprzez weta w tych państwach. Dlatego celem Berlina jest przekonanie ich społeczeństw, za pośrednictwem lokalnych elit, nie tylko o potrzebie dominacji Niemiec w polityce unijnej, ale i do zaakceptowania polityki prowadzącej do ubezwłasnowolnienia i wyeliminowania z procesu kształtowania przyszłego ładu europejskiego państw wschodnioeuropejskich, a zwłaszcza Polski, jako największego z nich i utrudniającego budowanie niemieckiej hegemonii. W tym celu chodzi o zgodę „elit” dotyczącą kwestii weta w polityce unijnej. Dlatego od „elit” poszczególnych państw Niemcy oczekują uzasadnienia „konieczności historycznej”, zgody na federalizację Europy i uzasadnienia jej racjonalności, To samo tyczy się kwestii polityki imigracyjnej. Przekonanie społeczeństw o racjonalności i nieuchronności tych rozwiązań ma być „osłodzone” uczestnictwem Polski i innych krajów w budowie europejskiej polityki, czyli niemieckiej hegemonii. Tego typu narracja ma być osadzona w kontekście korzyści jakoby płynących z tego typu rozwiązań ustrojowych dla Europy, a tym samym dla Polski i innych państwa naszego obszaru.
Kto chce wyeliminować Polskę?
W Polsce próbę uzasadnienia tego typu polityki podjął Robert Kuraszkiewicz w książce „Świat w cieniu wojny”. Jest to zbiór jego artykułów publikowanych na łamach Nowej Konfederacji, w której rozwija on koncepcję „proeuropejskiej” polityki polskiej. I choć w krytyce polityki obozu rządowego często uderza w rzeczywiste jej słabości, to istotą rzeczy jest przekonanie do fundamentalnej rewizji polityki polskiej na rzecz orientacji niemieckiej realizowanej za parawanem polityki unijnej. Problem w tym, że pomiędzy niemieckimi dążeniami do hegemonii, a polskimi dążeniami do umocnienia własnej podmiotowości i suwerenności leży głęboka sprzeczność interesów. I ta sprzeczność jest i będzie treścią wzajemnych relacji Warszawy z Berlinem i Warszawy z Brukselą, bo Unia służy tylko za parawan niemieckiej polityki.
Kuraszkiewicz w swoich analizach posługuje się szkołą realistycznego myślenia. Jest to wartościowy paradygmat intelektualny stosowany we współczesnej politologii. Kuraszkiewicz słusznie zauważa, że „polityka ciągle służy rozbudowie potencjału poszczególnych państw w układzie międzynarodowym”. Jest to podstawowy aksjomat realizmu stosowany wobec wszystkich państw i narodów. Autor analizuje interesy różnych państw, ale nie analizuje w tym kontekście polityki niemieckiej. A to, poza polityką rosyjską i jej celami, jest najważniejsze zadanie w polskiej strategii narodowej. Otóż Niemcy dążą do rozbudowy swojego potencjału narodowego. Kontekstem są tu przede wszystkim państwa naszej części kontynentu, a zwłaszcza Polska, która na tym obszarze jest krajem największym. I te niemieckie dążenia są wymierzone w nasze fundamentalne nie tylko interesy, ale samą niepodległość. Bo dążenie do likwidacji weta to wbrew popularnym stwierdzeniom nie jest federalizacja Unii, ale próba przekształcenia państw naszego obszaru w państwa mandatowe, których wolność i możliwości rozwojowe będą formatowane w Berlinie i podporządkowane niemieckim interesom politycznym.
Co więcej, ta polityka ma wyeliminować Polskę z procesu kształtowania przyszłego porządku europejskiego. Już dziś nasz rozwój uderza w rozwój gospodarki niemieckiej, bo poprzez wzrost zamożności Polaków praktycznie ustała ich imigracja zarobkowa do Niemiec cierpiących na postępujący niedobór siły roboczej. A w niedalekiej przyszłości polski rozwój może stać się konkurencją dla przemysłu niemieckiego. Dlatego Niemcy zgłaszają protesty wobec rozbudowy naszych portów, regulacji Odry, budowy elektrowni atomowych, budowy konkurencyjnego wobec Berlina centralnego lotniska itp. Dziś nie są jeszcze w stanie zablokować tych inwestycji, ale po uzyskaniu formalnego zniesienia weta nie będzie to stanowiło poważnego problemu. Dlatego uzyskanie zgody na jego likwidację ma fundamentalne znaczenie dla umocnienia pozycji Niemiec nie tylko w Europie, ale i w świecie. Do tego potrzebne jest przejęcie władzy w Polsce przez siły akceptujące niemiecką hegemonię i intelektualne uzasadnienie tej polityki przez neokolonializm intelektualny.
Fałszywy obraz rzeczywistości
Kuraszkiewicz buduje fałszywy obraz rzeczywistości. Jest on fałszywy nie całkowicie, ale aspektowo, dlatego trudniej go rozpoznać. Buduje on obraz wojny na Ukrainie jako wojny europejskiej, gdy tymczasem kanclerz Scholz nie tylko nie wyklucza porozumienia z Rosją, ale uważa Rosję za przyszły pełnoprawny podmiot ładu międzynarodowego. Także jego sugestie dotyczące niemieckich zbrojeń są fałszywe. Sugeruje on konieczność akceptacji likwidacji weta jako podstawowego warunku wstąpienia Ukrainy do Unii Europejskiej. W ten sposób ma się bowiem urzeczywistnić heglowska „konieczność historyczna”. Rezygnacja z naszych fundamentalnych interesów ma być w jej myśl zgodna z „duchem ” historii. Jest to koncepcja polityki rozpisanej na etapy realizacji zasadniczych celów polityki niemieckiej i kapitulacji z realizacji celów polityki polskiej.
W polskim interesie leży bowiem pozbawienie Rosji możliwości tworzenia świata wielobiegunowego, o którym mówi Scholz, a przynajmniej wyeliminowania Rosji jako jednego z biegunów tego ładu. Także zniesienie weta jako warunek przystąpienia Ukrainy do Unii nie leży ani w polskim, ani także w długofalowym ukraińskim interesie. To nie „konieczność historyczna”, ale niemiecki interes imperialny sprzeczny z polskim interesem narodowym. Tego typu narracja w polskim wydaniu to typowo kolonialne, kompradorskie wysługiwanie się obcym interesom za parawanem troski o pozycję naszego kraju w przyszłym układzie sił. Według tej koncepcji szczytem możliwości Polski jest pragnienie tego, co pragnie Berlin. Oczywiście nie można wykluczyć, że taka polityka będzie prowadzona gdyby władzę przejęła obecna opozycja.
Książka Kuraszkiewicza robi wrażenie oferty politycznej pod jej adresem. Wobec degrengolady intelektualnej cechującej partie opozycyjne, jego koncepcja jest inteligentnie sformułowana i uzasadniona. Może ona pełnić rolę intelektualnego zaplecza dla polityki partii opozycyjnych. To jednak nie zmienia faktu, że jest ona manifestem intelektualnego skolonizowania polskiej debaty o polityce zagranicznej. Służy ona nie polskim, ale niemieckim interesom. I jako taka powinna być potraktowana jak manifest lojalistów w państwach zaborczych. Różnica jest taka, że ówcześni lojaliści nie występowali w imieniu państwa polskiego, bo go nie było i starali się ratować polski potencjał na tyle, na ile to było możliwe w ówczesnych realiach. Obecny manifest jest zgłaszany w zupełnie innej sytuacji.
Czas przezwyciężyć kolonializm
W sytuacji, gdy mamy własne państwo, a zatem i możliwości prowadzenia podmiotowej polityki, trzeba mieć także wolę i siłę, by odrzucić wszelkie próby wyeliminowania naszego państwa z procesu kształtowania przyszłego porządku europejskiego. Książka Kuraszkiewicza służy zaś dziś tylko niemieckim interesom. Czas na przezwyciężenie tego rodzaju kolonializmu, który zniewala nasze dusze i umysły. Przezwyciężenie kolonializmu intelektualnego jest pierwszym warunkiem własnej podmiotowości, budowy własnej elity narodowej i przeciwstawienia się współczesnym zjawiskom uwstecznienia procesów narodowotwórczych. Jest zatem próbą polityki budowy pełnowymiarowego narodu, a nie redukowanego do roli grupy etnicznej, odnajdującej swoją misję we wsparciu dla polityki niemieckiego narodu.
Naród dojrzały ma nie tylko prawo do obrony własnych fundamentalnych interesów, ale powinien mieć ambicje do wzmacniania swojej pozycji we współczesnym świecie i ambicję do wzmacniania swojego wkładu w rozwój kultury ogólnoludzkiej. Dlatego potrzebne jest realistyczne rozpoznanie swojej kondycji i wypracowanie strategii systematycznego wzmacniania naszych możliwości. Orientacja niemiecka w polskiej polityce jest dziś formą kapitulacji z naszych suwerennych praw i próbą redukcji naszego narodu do formy grupy etnicznej. Naszym zadaniem jest przeciwstawienie się procesom denacjonalizacji i kryzysowi patriotyzmu. Jest wreszcie odwołaniem się do wielkości naszego narodu, do jego najlepszych tradycji i ambicji zbudowania wielkiego narodu.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/655034-kolonizacja-intelektualna