„Nie wiem, co powoduje obecnie pracownikami socjalnymi. Wiem jedno. Kiedyś, jak i dziś zmagali się z ogromnym zagrożeniem” - napisała na Twitterze jedna z internautek, która ma doświadczenie związane z pracą w Ośrodku Pomocy Społecznej. Użytkowniczka Twittera opisała, w jaki sposób funkcjonują rodziny takie jak ta, z której pochodził zakatowany przez ojczyma 8-letni Kamil z Częstochowy.
„Komuś, kto nigdy nie spotkał się twarzą w twarz z patologią wydaje się wszystko proste”
Odkąd całą Polską wstrząsnęła historia dziecka, które, skatowane przez ojczyma, w bardzo ciężkim stanie trafiło do szpitala i mimo ciężkiej walki życia Kamila nie udało się uratować, wszędzie możemy zaobserwować dyskusję o tym, kto zawinił. Mówi się m.in. o odpowiedzialności szkoły, systemu opieki socjalnej czy sądu.
Wśród wielu komentarzy w mediach społecznościowych, m.in. na Twitterze pojawiła się także seria wpisów internautki, która w latach 90. pracowała w Ośrodku Pomocy Społecznej i zwróciła uwagę na specyfikę pracy z dysfunkcyjnymi rodzinami. Mimo wielu wtrętów politycznych głos użytkowniczki Twittera jest interesujący z punktu widzenia jej doświadczeń z rodzinami podobnymi do tych, w jakich wychowywał się 8-letni Kamil.
Chcę się z Wami czymś podzielić. Muszę to robić rozważnie, bo choć od wielu lat (25) już nie pracuję w tej instytucji (Ośrodek Pomocy Społecznej) nic mnie nie zwalnia z tajemnicy. Komuś, kto nigdy nie spotkał się twarzą w twarz z patologią wydaje się wszystko proste
— podkreśliła autorka wpisów.
Tak nie jest. W trakcie mojej pracy tylko raz wystąpiliśmy o odebranie dzieci będących już w pieczy. Koleżanka, której podlegał rejon nie miała wątpliwości, że rodzicie nie spełniają swojej roli należycie
— wskazała.
Kierując się swoim doświadczeniem, oceniła, że odbieranie dzieci z powodu ubóstwa rodziców jest „mitem”, ponieważ złej sytuacji materialnej rodziny zwykle towarzyszą inne czynniki, w tym m.in. nieporadność życiowa.
Co ona oznacza? A np. brak opieki nad dziećmi. Jak zwał, tak zwał ową „nieporadność”. Ważniejsze czym się to objawia. Ot choćby tym, że dzieci chodzą po sąsiadach na obiad, bo „nieporadna” matka nie ma czasu, by ugotować. To nieprawda. Czas jest i obecnie 500+ daje ku temu produkty, ale „nieporadni” rodzice nie są w stanie ogarnąć choćby Tak podstawowych działań
— podkreśliła.
„Dysfunkcyjni wychowawczo, ale nie prokreacyjnie”
Wskazała przy tym, że alkoholizm jest tylko jedną z przyczyn.
Czasami po prostu płodzi się niekontrolowanie dzieci, a rodzice intelektualnie są na poziomie 10-latka. W pracy z dysfunkcyjnymi rodzinami to nie jest nic rzadkiego, że często któreś z dzieci ma więcej rozumu niż rodzice. Bardzo często zdarza się w takich rodzinach, że starsze potomstwo przejmuje obowiązki rodzica. Dobrze, gdy tak się stanie, ale nie zawsze tak jest. I nic to nie zmienia, że rodzice są zwyczajnie dysfunkcyjni wychowawczo, ALE NIE PROKREACYJNIE! Płodzą więc kolejne dzieci, które nie mają należytej opieki. Problem narasta z każdym nowym porodem
— dodała.
Autorka krytycznie wyraża się na temat programu 500 Plus oraz innych transferów społecznych (przy czym sama zaznacza, że w Ośrodku Pomocy Społecznej nie pracuje od 25 lat, czyli na długo przed wprowadzeniem 500 Plus). W kolejnych tweetach opisuje, jak wyglądała procedura zabrania dziecka od rodziców w czasie, gdy pracowała w OPS.
„Ile razy odbierając dzieci rodzicom uniknęło się najgorszego”
Powróćmy do sprawy, którą znam z mojej pracy w OPS. Wtedy procedura tak wyglądała, że jeśli pracownik socjalny ją wszczął, to musiał być w momencie zabierania dzieci
— podkreśliła.
To jest koszmar. Dzieci czepiają się biologicznych rodziców, płaczą, jest krzyk, a u odbierających myśl: „może źle zrobiliśmy”?;”Przecież najgorszy ojciec i matką są lepsi od domu dziecka”. Błąd. Nie ma statystyk, bo to po prostu niemożliwe, ile razy odbierając dzieci rodzicom uniknęło się najgorszego - śmierci dziecka. Nie tylko przez celowe zabicie go, ale również przez zapobieżenie śmierci przez niedopilnowanie. Bo matka, czy ojciec byli „nieporadni” i nie dopilnowali
— dodała.
Z mej pracy mam w pamięci przykład matki dwunaściorga dzieci (na tyłu skonczyla się moja wiedza, być może potem się dalej rozmnażała), której została dziesiątka. Dwoje utopiło się. Matka nigdy nie przejmowała się, co robią dzieci. Chodziły samopas. W domu syf, który ogarniała sasiadka, gdy mamusia szła do szpitala rodzić szczęśliwie kolejnego dumnego potomka
— opisywała dalej.
Patologiczne jednostki będą zawsze w społeczeństwie. Rolą państwa jest eliminować patologię, a nie ją wspierać
Co grozi pracownikom socjalnym?
W kolejnych wpisach internautka przekonywała, że środowiska patologiczne niezwykle trudno jest „zmusić” do antykoncepcji i być może łatwiej byłoby przekonać nieporadne wychowawczo matki do aborcji, dlatego krytycznie ocenia zaostrzenie prawa aborcyjnego w Polsce.
Pod koniec dodała:
Nie wiem, co powoduje obecnie pracownikami socjalnymi. Wiem jedno. Kiedyś, jak i dziś zmagali się z ogromnym zagrożeniem. Nie tylko obsmarowania przez ludzi, którzy o tej pracy nie mają pojęcia. Często to było zagrożenie życia.
Sama miałam przynajmniej 3 sytuacje, gdy poczułam się zagrożona. W biurze. A co dopiero typowi pracownicy socjalni w terenie, którzy muszą wejść do domów, których domownicy nie chcą ich tam widzieć. Nie napisałam nawet 1/10 tego, co przeżyłam przez 3 lata mej pracy
— podkreśliła użytkowniczka Twittera.
W odpowiedzi na jeden z komentarzy krótko opisała także, jak zakończyła się sprawa dzieci odebranych przez jej koleżankę w jednej ze spraw opisanych w powyższym wątku. Okazuje się, że dzieci wróciły do rodziców, bo tak zdecydował sąd.
Sąd cofnął wszystko. Dlaczego? Bo rodzice się odwołali i wystosowali piękne pismo. To też ciekawe, kto im pomagał je ułożyć. Sami nie byliby w stanie. Siebie przedstawili jako właśnie „biednych, ubogich, na których uwziął się system”. Z koleżanki zrobiono podłą babę, która bywała tylko sporadycznie u nich (miej sto rodzin pod opieką i bywaj tam codzienne), więc miała zupełnie fałszywy obraz sytuacji
— opisała.
A wiesz jak się zachowali sąsiedzi? Najpierw wszystko potwierdzali, że jest źle, a potem: oni nie wiedzą. A w ogóle to nie mają pojęcia, czemu ktoś ich wypytuje i niepokoi. Tak wygląda rzeczywistość w Polsce
— podkreśliła.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/646103-jak-wyglada-praca-w-ops-glos-w-dyskusji-o-smierci-kamilka