W zeszłym miesiącu, w odstępie zaledwie dwóch dni, w Stanach Zjednoczonych miały miejsce premiery dwóch filmów fabularnych poświęconych opętaniom demonicznym. Pierwszy z nich, „Egzorcysta papieża”, wszedł już na ekrany polskich kin.
Schematyczny horror klasy C
Od momentu, gdy reżyser Julius Avery zapowiedział produkcję tego obrazu, towarzyszyło mu wzmożone zainteresowanie nie tylko popularnych mediów, lecz także wielu środowisk katolickich. Twórcy zapowiadali bowiem, że ich dzieło będzie oparte na prawdziwych wydarzeniach z życia słynnego egzorcysty Watykanu – o. Gabriela Amortha. Dodatkową atrakcją była zapowiedź wcielenia się w rolę tytułowego bohatera samego Russella Crowe’a.
Pojawienie się kilka miesięcy temu trailera filmu wywołało jednak konsternację wśród katolickiej publiczności. Włoskie Stowarzyszenie Egzorcystów, odnosząc się jedynie do zwiastuna, pospieszyło z oświadczeniem, że hollywoodzka produkcja nie ma nic wspólnego z rzeczywistymi wydarzeniami. Po premierze dodać można, że dzieło Avery’ego okazało się artystyczną klapą – kolejnym z całej serii schematycznych i przewidywalnych filmów, po których obejrzeniu widz ma wrażenie, jakby oglądał ten obraz przynajmniej kilka razy.
„Egzorcysta papieża” to horror klasy C, który ma tyle wspólnego z życiem o. Amortha, ile „Gwiezdne wojny” z lądowaniem Amerykanów na Księżycu w 1969 roku. Akcja dzieje się w opactwie San Sebastian w Kastylii przypominającym ponure zamczysko z gotyckich filmów grozy. Jest to sceneria nie tylko pojedynku głównego bohatera z demonem Asmodeuszem, lecz także miejsce, w którym znajduje się jedno z dwustu wejść do piekła zlokalizowanych na naszej planecie. W produkcji roi się od efektów specjalnych oraz rekwizytów i scen charakterystycznych dla tego rodzaju kiczowatych produkcji. Mamy więc podziemia pełne trupich czaszek i zmumifikowanych zwłok, upiory i zjawy, lewitacje i teleportacje, a nawet zbiornik płynnego ognia i siarki.
Generalnie wszystko, co jest pokazane w filmie, zaprzecza temu, co pisał na temat opętań i egzorcyzmów Gabriel Amorth. Na każdym kroku przestrzegał on przed szukaniem sensacji, ekscytowaniem się nadprzyrodzonymi zjawiskami i fascynacją złem, więc przed tym, co przebija z obrazu Avery’ego. Wyśmiewał np. opisy opętanych biegających na czworakach po ścianach i suficie, czego nie brakuje w hollywoodzkiej produkcji. Celem życia chrześcijanina, jak podkreślał watykański egzorcysta, nie jest walka z szatanem, ale podążanie za Chrystusem, które prowadzi do Nieba. W tym kontekście znamiennie brzmi ostatnie zdanie w filmie wypowiedziane przez Russella Crowe’a: „Idziemy do piekła”.
Dwóch gniewnych ludzi
Dwa dni po premierze „Papieża egzorcysty” na ekrany amerykańskich kin wszedł inny film poświęcony opętaniu pt. „Nikczemny” (Nefarious). O ile kampania promocyjna tego pierwszego opierała się na odwołaniu do życia o. Amortha, a więc sugerowała prawdziwość przedstawianej opowieści oraz jej wierność katolickiej ortodoksji, o tyle producenci tego drugiego skupiali się w swoich zapowiedziach na elementach ezoteryki, okultyzmu, horroru i demoniczności. Na plakacie reklamowym znalazł się nawet napis: „Mowa diabła”. W obu przypadkach rzeczywistość rozminęła się z obietnicami.
„Nikczemny”, choć promowany był jak typowy film grozy, okazuje się dziełem głęboko chrześcijańskim. Nie ma w nim żadnych efektów specjalnych ani przedstawień manifestacji demonicznych, nie ma scen seksu ani wulgaryzmów, zaś cała fabuła opiera się przede wszystkim na intelektualnej rozmowie w zamkniętym pomieszczeniu między dwoma bohaterami.
Akcja rozgrywa się w więzieniu w Oklahomie, gdzie wielokrotny morderca, oczekujący na egzekucję, w ostatniej chwili otrzymuje odroczenie wyroku, ponieważ sąd wysyła do niego psychiatrę, by zbadał jego poczytalność. Doktor, który jest przeciwnikiem kary śmierci, najchętniej zdiagnozowałby chorobę psychiczną, dzięki której skazaniec mógłby uniknąć krzesła elektrycznego. Więzień jest jednak opętany i diabeł, który w nim siedzi, dąży do egzekucji, by w ten sposób zatracić na wieki duszę zbrodniarza. Próbuje więc przekonać psychiatrę, że nie jest chory psychicznie, by doprowadzić do wykonania wyroku. Aby to zrobić, musi jednak udowodnić lekarzowi, że jego stan wynika nie z choroby, lecz z opętania. Nie jest to jednak łatwe, ponieważ doktor jest agnostykiem, który nie wierzy w istnienie ani Boga, ani diabła. Rozpoczyna się więc dialog, który przez cały film trzyma w napięciu.
Reżyserami i scenarzystami dzieła są Cary Solomon i Chuck Konzelman, którzy dali się poznać jako twórcy takich filmów, jak np. „Bóg nie umarł” czy „Nieplanowane”. Reklamowali oni swój obraz celowo jako typowy horror, by przyciągnąć szukających rozrywki i sensacji ludzi, zwłaszcza nastolatków, którzy podczas projekcji mogą zostać skonfrontowani z pytaniami, jakich być może nigdy sobie nie zadawali: o sens własnej egzystencji czy naturę dobra i zła. Niektórzy z widzów po obejrzeniu filmu (a takich świadectw jest coraz więcej) stwierdzili, iż muszą na nowo przemyśleć swoje życie.
Paradoksem jest to, że w „Nikczemnym” o istnieniu Boga przekonuje ludzi niewierzących sam szatan (w Liście św. Jakuba czytamy przecież, że demony wierzą i drżą). Jak mówi Cary Solomon, niestety, żyjemy w takich czasach, że gdyby do widzów przemawiał ksiądz, to raczej nie będą go słuchać, natomiast prędzej nadstawią ucho na to, co ma do powiedzenia demon. Jest to podobny chwyt, po który sięgnął w swych „Listach starego diabła do młodego” C.S. Lewis. Oczywiście opisuje on walkę dobra ze złem ze swojej perspektywy, z drugiej strony lustra, ale jest to rzeczywista walka, w której stawką jest zbawienie lub wieczne potępienie.
Według znanego amerykańskiego egzorcysty o. Carlosa Martinsa, „Nikczemny” jest najlepszym filmem przedstawiającym opętanie demoniczne, jaki kiedykolwiek powstał. Obraz nie grzęźnie, jak pozostałe tego typu produkcje, w nadzwyczajnych scenach epatujących diabelską mocą, lecz przenosi widza do demonicznego umysłu – pokazuje mechanizm działania szatana w świecie oraz jego przewrotną inteligencję, za którą stoi nienasycone pragnienie czynienia zła i niszczenia ludzi.
Pozostaje mieć tylko nadzieję, że „Nefarious” trafi także do Polski.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/645424-egzorcysta-papieza-i-nikczemny-dwa-filmy-o-opetaniach