Dynamika internetu jest nie do końca zrozumiała dla zwykłego czytelnika. Bywa, że dopiero po czasie wracają i stają się hitami rzeczy sprzed tygodni. Ekscytację budzi dzisiaj artykuł w GW o „rodzinie międzygatunkowej”, czyli - mówiąc mniej nowocześnie - parze, która ma psa.
Z pozoru zwykła sprawa, ale GW nadaje jej kształt ideologii. Z badania GUS, które mówi, że jest w Polsce coraz więcej par bezdzietnych, wyciąga, według mnie fałszywy wniosek, że to sposób na życie, który może być nawet bardziej satysfakcjonujący niż w „normalnej” rodzinie z dziećmi.
Miłość psa czy kota jest bezinteresowna przez całe życie, a dziecka tylko do pewnego momentu. Zwierzęta nie zaczną się kłócić o spadek czy dom po rodzicach
— czytamy w artykule z GW. To stwierdzenie, nie wątpliwość, nie pytanie, nie dywagacja. Pewnik. Co państwo na to?
Mnie uderza co innego, jak bardzo GW stara się wytłumaczyć, że para z pieskiem to w zasadzie do samo, co rodzice + dziecko. Jest mowa o „psich rodzicach” a nawet „psiecku” i „pańciach”, które dokańczają jedzenie po swoim kocie. Ktoś uzna to za dziwactwo, za odlot. Nie zaprzeczę, że jestem blisko takiego stwierdzenia, co wcale nie znaczy, że nie lubię zwierząt. Sam mam kota. Bardzo go lubię, lubię gdy przychodzi i się łasi, niejednokrotnie go przytulam. Ale to wciąż kot, a nie „kociecko”.
Jedno muszę oddać GW, jest niesłychanie konsekwentna w obrzydzaniu życia rodzinnego. A to promuje seksworking, a to pluje na Kościół, a to sugeruje, by zastępować dzieci zwierzętami. Wszystko, tylko nie rodzina. Chyba należy z tego wysnuwać proste wnioski, jest jasne, co obóz z Czerskiej definiuje jako zagrożenie dla promowanej przez siebie ideologii i polityki. O jaką Polskę i jaki świat im chodzi.
CZYTAJ TAKŻE ARTYKUŁ DARIUSZA MATUSIAKA W TYGODNIKU „SIECI”: Czerska w lupanarze. „Kiedy całkowicie są zatarte różnice między dobrem a złem, szlachetnością a podłością”
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/643662-czy-naprawde-trzeba-kochac-zwierze-bardziej-niz-dziecko