Jeszcze kilkadziesiąt lat temu Irlandia uważana była za bastion katolicyzmu w Europie. Kiedy w 1979 roku przybył tam z pielgrzymką Jan Paweł II, to we Mszy odprawionej przez niego w Phoenix Park w Dublinie uczestniczyło około 1.250.000 osób, czyli ponad 37 proc. ludności kraju, który liczył w tym czasie 3.365.000 mieszkańców.
Silna pozycja Kościoła w życiu publicznym w Irlandii wynikała z roli, jaką odegrał katolicyzm w historii tego narodu. Przez wieki, gdy Irlandczycy nie posiadali własnego państwa, to właśnie Kościół był głównym depozytariuszem, strażnikiem i nosicielem narodowej tożsamości, tradycji oraz kultury. Określenie „Irlandczyk-katolik” było „oczywistą oczywistością”, której podważanie wydawało się absurdem.
Koniec starej, dobrej, katolickiej Irlandii
Dziś pozostało po tym wspomnienie. Kościół stał się jedną z instytucji, którym obywatele najmniej ufają. Świątynie w całym kraju świecą pustkami. W 2020 roku na Zielonej Wyspie wyświęcony został tylko jeden ksiądz (dla porównania: w 1964 roku do irlandzkich seminariów wstąpiło ponad 400 mężczyzn).
Do rangi symbolicznego gestu urosło zamknięcie w 2011 roku przez rząd w Dublinie ambasady przy Stolicy Apostolskiej. Jej utrzymywanie – jak argumentowano – nie przynosi Irlandii żadnych wymiernych korzyści.
Gwałtowna sekularyzacja wywiera wpływ na kształt obowiązującego prawa. W maju 2015 roku 62 proc. głosujących opowiedziało się w referendum za prawnym zrównaniem par homoseksualnych z małżeństwami (był to pierwszy przypadek w historii, by tego rodzaju rozwiązanie zostało zalegalizowane nie przez parlament czy sąd najwyższy, lecz w ogólnokrajowym plebiscycie). Z kolei w maju 2018 roku niemal 70 proc. Irlandczyków biorących udział w referendum głosowało za prawnym usankcjonowaniem aborcji na życzenie.
Skandale seksualne jako taran
Szczególnie destrukcyjne dla irlandzkiego katolicyzmu okazały się skandale pedofilskie, które wyszły na jaw na przełomie XX i XXI wieku. Zaczęło się od filmu dokumentalnego „Seks w zimnym klimacie” z 1998 roku, który opowiadał o „kobietach upadłych” maltretowanych w zakładach opiekuńczych prowadzonych przez zakonnice. Na kanwie tej historii nakręcono w 2002 roku głośny film fabularny „Siostry magdalenki”. Później przyszły kolejne produkcje filmowe i telewizyjne, które opowiadały o nadużyciach seksualnych w Kościele.
Co zastanawiające, nie pojawiały się w tym czasie materiały o innych środowiskach, w których zjawisko pedofilii było o wiele bardziej rozpowszechnione – tak jakby ten proceder dotyczył wyłącznie Kościoła. W ten sposób utrwalano w świadomości społecznej zbitkę „ksiądz-pedofil”, choć zdecydowana większość duchownych nie miała nic wspólnego z tym zboczeniem.
Nie ma wątpliwości, że skandale pedofilskie oraz ich tuszowanie są zbrodniami wołającymi o pomstę do nieba. Są też złamaniem wszelkich zasad chrześcijańskich. W Irlandii na skutek kampanii medialnej udało się jednak przekonać większość obywateli, że wspomniane zbrodnie wynikają nie tyle z nadużyć, ile z samej natury Kościoła. Że sama instytucja Kościoła jest tak strukturalnie przesiąknięta złem, iż nie może być traktowana jako nosiciel prawdziwej wiary. Gdy całe rzesze Irlandczyków przestały identyfikować się z katolicyzmem, przestał on być postrzegany jako nieodłączny element tożsamości narodowej.
Na początku dominowało hasło „Bóg – tak, Kościół – nie”. Z czasem okazało się jednak, że jest niemożliwe na dłuższą metę utrzymanie wiary bez instytucji ją podtrzymującej i organizującej życie wspólnotowe. Efektem stało się więc życie tak, jakby Boga nie było.
Wielu przeciwników Kościoła życzyłoby sobie realizacji w Polsce scenariusza irlandzkiego. Ci najbardziej wpływowi, zachęceni wydarzeniami na Zielonej Wyspie, już działają energicznie w kierunku urzeczywistnienia tych zmian. Czy polscy katolicy, nauczeni doświadczeniem Irlandii, zdołają przeciwstawić się tej fali?
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/641612-czy-w-polsce-zrealizowany-zostanie-scenariusz-irlandzki