Nagrania i fotografie z planu zdjęciowego nowego filmu Agnieszki Holland, mającego opowiadać o migrantach na granicy polsko-białoruskiej, obiegły sieć i wywołały niemały skandal. „Reżyserka powinna przeprosić” - twierdzi większość oburzonej opinii publicznej.
Scenografia najnowszego filmu „Zielona granica” znanej reżyser Agnieszki Holland lotem błyskawicy obiegła sieć i wywołała powszechne oburzenie. Sama tematyka filmu jest już mocno kontrowersyjna i można przypuszczać, znając dotychczasowe dzieła autorki, że będzie raczej nieprzychylna dla polskiej Straży Granicznej. W podjętym przez polską reżyser procesie twórczym skandal goni skandal - oto postanowiła ona wykorzystać concertinę, czyli po prostu drut kolczasty, aby oddzielić jedną część lasu, znajdującego się w otulinie Chojnowskiego Parku Krajobrazowego, od drugiej. Aktywiści i internauci wyrażają swoje oburzenie z powodu narażenia na niebezpieczeństwo ludzi i zwierząt.
Zaskoczenie budzi wśród opinii publicznej to, że Agnieszka Holland zdecydowała się na wykorzystanie drutu kolczastego, co sprowokowało oskarżenia reżyser o obłudę. Zauważyć trzeba, że wykorzystanie concertiny podobnego rodzaju przez Straż Graniczną na polsko-białoruskiej granicy wywołało lawinę krytyki pod adresem polskich służb i rządzących. Podnoszono wtedy, że zagraża ona nie tylko imigrantom ale też zwierzętom.
Obłuda i bylejakość
Szczególną złość opinii publicznej wzbudziło dyletanckie podejście ekipy Agnieszki Holland do kwestii bezpieczeństwa, która rozwijając drut kolczasty w poprzek lasu, nie zadbała o odpowiednie oznaczenie i zabezpieczenie terenu. Zauważyć tu trzeba, że teren planu zdjęciowego jest w lesie, znajdującym się w otulinie Chojnowskiego Parku Krajobrazowego. Bliskość Konstancina-Jeziornej, Słomczyna i innych miejscowości sprawia, że jest to teren mocno uczęszczany przez okolicznych mieszkańców, ich dzieci i zwierzęta. Co więcej, jak podaje lokalny aktywista i fotograf Daniel Petrykiewicz, ekipa filmowa Agnieszki Holland postawiła drut kolczasty na terenie prywatnego lasu Wspólnoty Czarnów.
Ten las nie jest może dużym siedliskiem zwierząt z uwagi na ilość ludzi i psów, ale to właśnie na bagnach poniżej sfilmowaliśmy rodzinę łosi, to tędy przechodzi stado saren, dzików, chodzą lisy. Że nie wspomnę o biegających psach, dzieciach, ludziach na rowerach. O zwyrolach na motorach nie wspominam. Nie wiem, co przedstawiciele Wspólnoty Czarnów opowiedzieli producentom i jakie były uzgodnienia, ale to jak to się wydarzyło, było KARYGODNE! Kasa to nie wszystko
— napisał Daniel Petrykiewicz.
W komentarzach opinii publicznej nie brakuje ostrej krytyki wobec ekipy filmowej. Wiele osób domaga się przeprosin reżyser Agnieszki Holland.
Sytuacja, którą sprowokowała ekipa filmowa Agnieszki Holland, jak w soczewce obrazuje podejście części środowiska artystycznego w Polsce do spraw publicznych. Oto znana reżyser, moralizatorka, obrończyni praw imigrantów i działaczka na rzecz ochrony zwierząt, chcąc uderzyć w polskie władze, walczące z hybrydowym atakiem Rosji i Białorusi na Polskę (i granicę Unii Europejskiej), nie waha się nagrywać filmu, który jak można przypuszczać, będzie jedną wielką listą zarzutów wobec władz i służb państwowych. Nie jest przy tym istotne, czy rozstawiony w lesie drut kolczasty stwarza zagrożenie dla ludzi i zwierząt, w obronie których Holland niejednokrotnie stawała - warto przypomnieć tu jej film „Pokot”. Gdzie drwa rąbią, tam wióry lecą - byle przyłożyć tym, których się nie znosi.
CZYTAJ TEŻ:
pn/tvp.info/Facebook/Twitter
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/641365-oburzenie-zasiekami-z-filmu-holland-powinna-przeprosic