Rozmawiamy z Natalią Nitek-Płażyńską, prezes fundacji „Łączy nas Polska”, która zainaugurowała „Akcję Wola”. Celem organizatorów, którzy prowadzą internetową zbiórkę dostępną pod adresem: zrzutka.pl jest edukowanie Niemców i pokazywanie prawdy o ich zbrodniach dokonanych na terenie Rzeczypospolitej Polskiej w czasie II wojny światowej.
Organizatorzy, którzy zachęcają do wspierania ich inicjatywy, planują kupić odpowiednią liczbę niemieckojęzycznego wydania „Rzezi Woli”, by dostarczyć je do niemieckich szkół. Chcą także nagłośnić ich akcję w RFN. Jak informują na stronie internetowej zbiórki, nie korzystają ze wsparcia państwa i instytucji publicznych.- To świadoma decyzja, która daje nam pełną niezależność działania – informują.
Artur Ceyrowski (wPolityce.pl): Jaki jest cel „Akcji Wola”?
Natalia Nitek-Płażyńska: Pokazanie prawdy o niemieckich zbrodniach na Polakach. Nie w Polsce, bo tutaj są to fakty znane i raczej nie kwestionowane, choć oczywiście wiedzy i edukacji nigdy za wiele. Tę prawdę trzeba jednak pokazywać za wszelką cenę i na wszystkie sposoby przede wszystkim w Niemczech. Niemcy nie wiedzą, co ich ojcowie i dziadowie wyprawiali w Polsce w czasie okupacji. Nie wiedzą, bo niemiecka polityka historyczna, zaprojektowana na zimno i z wielką dokładnością, przesunęła odpowiedzialność za śmierć milionów na bezosobowych „nazistów”, celowo wymazując przy tym ze świadomości Niemców prawdziwy obraz okupacji Polski. To nie przypadek, że kiedy Polska podniosła sprawę reparacji, w RFN wielu zareagowało obojętnością i zdziwieniem. Czego oni od nas chcą? Jakie zbrodnie? Co my takiego zrobiliśmy? No więc, drodzy Niemcy, zrobiliście niewyobrażalnie dużo złego. I naszym celem jest to wam uświadomić. Jeśli będzie trzeba – bezlitośnie i dobitnie.
Czy kontaktowałaś się już wcześniej z kimś ze strony niemieckiej, czy to jeszcze przed Tobą i fundacją?
Były kontakty, nazwijmy je tak, techniczne. Sprawdzaliśmy na przykład dostępność niemieckiego tłumaczenia „Rzezi Woli” Piotra Gursztyna. Te kontakty na dobre zaczną się, kiedy będziemy mogli zacząć dostarczać książkę do tamtejszych szkół. Szczególnie ciekawa jestem reakcji Niemców z Sylt, gdzie powojenną karierę robił bez przeszkód kat Woli Heinz Reinefarth.
Na ile Twoje osobiste doświadczenia i konflikt z niemieckim pracodawcą, który krzyczał do Ciebie m. in.: “Zabiłbym wszystkich Polaków, nie miałbym z tym problemu” (szerzej tę sprawę wielokrotnie opisywaliśmy na naszym portalu), miały wpływ na to, co próbujesz zrealizować?
Procesy z moim byłym pracodawcą i prześladowcą naprawdę wiele mnie kosztowały. Pewnie nie przeszłabym przez to wszystko, gdyby nie wsparcie, jakie otrzymywałam od tysięcy Polaków – były to przede wszystkim słowa otuchy, dopingowanie, by nie odpuszczać. Nie zapominajmy też o pomocy ze strony Reduty Dobrego Imienia, która zatrudniła reprezentujących mnie przed sądami adwokatów. Ja po prostu na własnej skórze przekonałam się, jak trudna może być walka o prawdę i sprawiedliwość i jak ważna są w takiej sytuacji solidarność. Teraz chcę podzielić się tą energią i tym dobrem, które otrzymywałam i otrzymuję od wspierających mnie ludzi. Uważam, że trzeba się organizować wokół ważnych spraw. Państwo nie może zająć się wszystkim. A my, konserwatyści, musimy wciąż tworzyć swoje kręgi aktywności, swoje stowarzyszenia i fundacje, rozwijać ważne dla nas inicjatywy. Jeśli sami sobie nie pomożemy, nikt tego nie zrobi.
W inauguracyjnym „Akcję Wola” spotkaniu wzięła udział m. in. Pani Jadwiga Łukasik, która cudem ocalała z Rzezi Woli. Jej dramatyczne świadectwo z czasów okupacji to najlepsza lekcja tego, za co naprawdę odpowiadają unikający odpowiedzialności Niemcy. Kiedy jej słuchałem, to gniew i wściekłość łączyły się z myślą, że za rzadko wsłuchujemy się w głos bezpośrednich świadków, których jest już przecież już tak niewielu. Czy #AkcjaWola stawia sobie za cel także zebranie takich świadectw, które później moglibyśmy przekazywać dalej kolejnym pokoleniom, także w Niemczech?
Ze świadectw w dużej mierze składa się książka Piotra Gursztyna, którą chcemy rozpowszechnić w niemieckich placówkach oświatowych i wokół której mamy zamiar wywołać w Niemczech poważną dyskusję. Właśnie dzięki ogromnemu ładunkowi autentyczności, dzięki pokazaniu historii z perspektywy jednostkowych tragedii „Rzeź Woli” nie pozostawi obojętnym nikogo, kto ją przeczyta. Ale tak, jeśli będzie taka możliwość, będziemy wspierać każdą formę dokumentowania tego, co działo się przed ośmioma dekadami. Jesteśmy to winni ludziom takim, jak wspaniała Pani Jadwiga.
Na tym samym spotkaniu, nawiązując do rzezi mieszkańców Woli, wspomniany przez Ciebie red. Piotr Gursztyn (autor książki „Rzeź Woli. Zbrodnia nierozliczona”) podkreślił, że historia tej zbrodni jeszcze kilkanaście lat temu w Polsce była bardzo mało znana, ale my - na szczęście - odrobiliśmy tę lekcję. Na ile odrobili ją Niemcy?
Nie odrobili jej wcale. Nie mówię tu nawet o samych wydarzeniach na Woli w pierwszych dniach Powstania Warszawskiego, nie mówię o Powstaniu jako takim. Trzeba powiedzieć wprost: Niemcy nie znają w podstawowych faktów dotyczących okupacji Polski, przeprowadzonej z niespotykanym w dziejach okrucieństwem przez ich ojców i dziadów w latach 1939-1945. Podam może przykład. Z badania Instytutu Interdyscyplinarnych Badań nad Konfliktami i przemocą Uniwersytetu Bielefeld wynika, że 69,8% Niemców jest przekonanych, iż ich przodkowie nie byli sprawcami II Wojny Światowej! Prawie 36 procent respondentów uważa, że Niemcy byli ofiarami nazistów a 28,7% twierdzi, że w III Rzeszy ich przodkowie „pomagali potencjalnym ofiarom nazizmu”. W podobnym badaniu z 2021 roku 81,4% respondentów stwierdziło, że ich przodkowie nie korzystali na pracy robotników przymusowych. Co trzeci Niemiec nie jest w stanie wskazać ani jednej firmy czerpiącej profity z niewolniczej pracy w czasie II Wojny Światowej. Aż 20 procent ankietowanych twierdzi zaś, że społeczeństwo niemieckie nie ponosi jakiejkolwiek odpowiedzialności za działania nazistów. Co ciekawe, w przytaczanym badaniu pyta się także o to, kto był ofiarą w czasie wojny. Odpowiedzi „Polacy” w ogóle nie można było wybrać. Dość dokładnie przeanalizowałam też niemieckie podręczniki do historii. W kontekście ofiar mówi się tam przede wszystkim o Żydach a w dalszej kolejności Romach, Sinti, homoseksualistach, osobach niepełnosprawnych umysłowo. Okupacja Polski jest jednym z wielu - raczej mniej niż bardziej istotnych - epizodów II Wojny Światowej. II Wojna Światowa zaś, niedobrym elementem niemieckiej historii, za który odpowiedzialność ponoszą naziści i który przyniósł wiele cierpień samym Niemcom, w jednym z podręczników wywołanej przez Niemcy najstraszniejszej wojnie w dziejach świata poświęcono 14 stron na 600, jakie liczy cała książka. Są też pozycje, gdzie więcej miejsca zajmuje analizowanie „autorytarnych rządów sanacji”, niż tego, co działo się w Polsce w latach 1939-1945.
Taka polityka historyczna jest przez Niemców budowana dość świadomie, w zasadzie już od drugiej połowy lat 40-tych, aż do dziś. Dlatego ciekawi mnie, co czujesz, kiedy słyszysz słowa, które padają ostatnio z ust niemieckich i proniemieckich polityków o tym, że kwestia reparacji jest sprawą zamkniętą?
Czuję to, co każdy normalny Polak. Niemcy wymordowali miliony moich rodaków, ofiary Niemców były także w mojej rodzinie, zniszczono i okradziono moją Ojczyznę. I nigdy za to nie zadośćuczynili. Takich wypowiedzi nie można więc tolerować. I mam wrażenie, że większość Polaków ich, na całe szczęście, nie toleruje. Mimo oczywistych emocji Polska musi być w tej sprawie cierpliwa, konsekwentna a w efekcie – skuteczna.
Ostatnia kwestia i znów pytanie o emocje, ale także o to, jak reagować na słowa, które dziś padają z ust lewicowych polityków i działaczy, którzy sugerują jakiś symetryzm w tej zbrodni, bo ich zdaniem i my, Polacy, mamy za co przepraszać Niemców. Powinniśmy być gotowi np. na dyskusję o tzw. Ziemiach Odzyskanych, być może nawet to my powinniśmy płacić Niemcom reparacje? Z czego Twoim zdaniem wynika taka postawa?
To skandaliczne brednie. Niektórzy z ich głosicieli to po prostu ludzie Niemiec w Polsce, wychowankowie rozmaitych fundacji czy pracownicy mediów wydawanych przez Niemców. Robią więc to, czego oczekują od nich panowie zza Odry. Niestety, jest też problem poważniejszy. Część Polaków została skutecznie przekonana do tego, że trzeba wszystkim czapkować, zawsze doszukiwać się u siebie najgorszych cech i nigdy nie upominać się o swoje. Ja ciągle liczę, że ci ludzie się otrząsną.
Rozmawiał Artur Ceyrowski
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/639686-nasz-wywiad-plazynska-prawda-o-niemieckich-zbrodniach