Działaczka proaborcyjna Justyna Wydrzyńska została skazana przed sądem w Warszawie za pomoc ciężarnej kobiecie w dokonaniu aborcji.
Kobieta została ukarana na osiem miesięcy ograniczenia wolności w postaci 30 godzin nieodpłatnych prac społecznych.
Przypomnijmy szczegóły całej sprawy.
Wydrzyńska, znana jako jedna z głównych postaci „Aborcyjnego Dream Teamu”, organizacji pomagającej kobietom w Polsce w nielegalnych aborcjach, wysłała kobiecie tabletki poronne.
Po tym, jak kobieta dokonała aborcji, sprawę na policję zgłosił jej mąż. Art. 152 Kodeksu Karnego jasno definiuje, że osoba, która udziela kobiecie ciężarnej pomocy w przerwaniu ciąży z naruszeniem przepisów ustawy, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3.
Wyrok jest nieprawomocny, a prawnicy działaczki zapowiedzieli apelację od wyroku. Rok temu napisałem artykuł, w którym stwierdziłem, że wyrok Justyny W. pokaże, jak bardzo państwo polskie jest chętne do obrony życia nienarodzonych.
I co się okazało?
Mamy wyrok, ale kilka organizacji pro-life uważa, że jest on zbyt łagodny dla kogoś, kto przez 16 lat uczestniczył w nielegalnych aborcjach. Tym właśnie zajmuje się organizacja, do której należy działaczka.
W tym miejscu chciałbym jednak zwrócić uwagę na coś innego. Wyrok sędzi Agnieszki Brygidyr-Dorosz został już odrzucony i skrytykowany w lewicowo-liberalnych mediach. Nawet „Rzeczpospolita”, dziennik udający polityczne „centrum”, nazywa go w tekście Zuzanny Dąbrowskiej „kontrowersyjnym”. „Gazeta Wyborcza” donosi o wsparciu dla Justyny Wydrzyńskiej płynącym „z całego świata”.
Powtórzmy jeszcze raz. Polskie przepisy są w tym przypadku jasne: działaczka proaborcyjna jest przestępczynią, jednoznacznie przyznaje się do popełnienia przestępstwa i publicznie zadeklarowała, że będzie je kontynuować. Polskie przepisy są w jej przypadku jasne. Mimo to wspomniane media nadal robią z niej bohaterkę, wspierając ją w łamaniu polskiego prawa.
Oto narracja środowisk, które od kilku lat powtarzają historię o „zagrożonej praworządności” i nieprzestrzeganiu polskiego prawa. Taki to legalizm.
Wygląda na to, że ta słynna „praworządność“, niestety nie dotyczy nienarodzonych.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/638587-praworzadnosc-ktora-nie-dotyczy-nienarodzonych