Wprawdzie modne jest obecnie to, że się niczego nie czyta, szczególnie tego, co wartościowe, by nie zaburzać sobie prostoty sądów i opinii, ale odpowiednie teksty istnieją. Szczególnie istnieją teksty uznawane za klasykę. Nieprzypadkowo są za klasykę uznawane, skoro mają dużą moc eksplikacji i rozumienia. Można z nich korzystać, nawet odnosząc się do czegoś tak mało wymagającego intelektualnie jak produkcja TVN o Janie Pawle II (Karolu Wojtyle).
Oczywistą klasyką do wykorzystania są prace francuskiego socjologa Emila Durkheima: „O podziale pracy społecznej”, „Elementarne formy życia religijnego” oraz „Samobójstwo. Studium z socjologii”. Ze studium Durkheima na temat samobójstwa różni intelektualni troglodyci mogliby zresztą skorzystać, gdy się wymądrzają na temat najgłośniejszego w ostatnich tygodniach w Polsce targnięcia się na życie. Oczywiście nie skorzystają, podobnie jak z prac prof. Marii Jarosz czy prof. Brunona Hołysta, bo liczy się prostactwo sądów i opinii, skoro tylko taka forma pomaga pisać i mówić młotkiem, maczugą czy wręcz kafarem.
Durkheima warto przywołać przede wszystkim dlatego, że w tej perspektywie atak na Jana Pawła II staje się przede wszystkim zamachem na spójność społeczną, na wspólnotę, na system moralny integrujący społeczeństwo. Filmidło TVN to nie jest tylko atak na autorytet, na świętość uznawaną przez Polaków. To jest przede wszystkim próba zniszczenia więzi społecznych i zasad moralności. Zresztą wedle najprymitywniejszego wzoru, czyli panświnizmu, wprowadzonego do debaty publicznej w Polsce przez Jerzego Urbana.
Emile Durkheim nie interesuje się sacrum samym w sobie, lecz społeczną funkcją religii, co może być pomocne w rozumieniu ataku na Jana Pawła II także przez osoby niewierzące czy indyferentne (agnostyków itp.). Durkheim wprost uważał, że „religia jest to spójny system wierzeń i praktyk, odnoszących się do rzeczy świętych, czyli wydzielonych i zakazanych - wierzeń i praktyk, które wszystkich wierzących i praktykujących łączą w jedną wspólnotę moralną zwaną Kościołem”. Wspólnota moralna może się zresztą rozciągać także poza Kościół, choć jest zbudowana na jego „rzeczach świętych”.
Jeśli dochodzi do szargania świętości, to następuje też osłabienie integracji społecznej. I odwrotnie - umocnienie szacunku do „rzeczy świętych” prowadzi do wzmocnienia spójności społecznej. „Rzeczy święte” są najczęściej symbolami, których status nakazuje szacunek moralny. „Rzeczy święte”, które wzbudzają szacunek i przywiązanie, utwierdzają przekonanie o mocy zbiorowości i sensie wspólnoty.
Wszelka bolszewia (czy to w postaci jakobińskiej czy właściwych bolszewików, chińskich hunwejbinów bądź niemieckich nazistów) atakując „rzeczy święte”, niszczy wspólnotę i społeczne więzi. W ten sposób społeczeństwo traci tożsamość i staje się podatne na manipulacje, a przede wszystkim na inżynierię społeczną. Atak na Jana Pawła II jest klasykiem bolszewickiego gatunku, gdy chodzi o wojnę z „rzeczami świętymi” i swego rodzaju pranie mózgów.
Durkheim twierdził, że „rzeczy święte” wywołują szacunek i umacniają spójność jednostki ze społeczeństwem - poprzez wynikający z nich autorytet moralny. System symboli religijnych ma nie tylko charakter religijny, ale też moralno-prawny. Panświnizm, a atak na Jana Pawła II (prowadzony od momentu wyboru Karola Wojtyły na papieża) jest jego ukoronowaniem, uderza przede wszystkim w system moralno-prawny.
U Durkheima na plan dalszy schodzi sama wiara w Boga czy siły nadnaturalne. Ale bez „rzeczy świętych” moralność miałaby bardzo kruche podstawy. Dlatego atakując „rzeczy święte”, w tym Jana Pawła II, uderza się w podstawy moralności, a z nich przecież wynikają reguły prawa. Panświnizm ma zatem charakter wojny z moralnością i prawem.
Doniosłość religii, a więc także „rzeczy świętych” w życiu społecznym wynika z tego, że – jak to ujął sam Emile Durkheim - „prawie wszystkie wielkie instytucje społeczne narodziły się z religii”. Ponadto życie religijne jest „skoncentrowanym wyrazem całego życia zbiorowego. Jeśli religia zrodziła wszystko to, co jest istotne w społeczności, to dlatego, że idea społeczności jest duszą religii”. Jednostki, należące do jakieś grupy, społeczności, „mają poczucie powiązania ze sobą przez sam fakt posiadania wspólnej wiary”. „Rzeczy święte” wiążą się ze zobowiązaniami wobec członków wspólnoty, co pogłębia jej spójność.
„Rzeczy święte”, w tym postać Jana Pawła II jako symbolu, są w polskim społeczeństwie (i nie tylko w nim) uważane za wyższe od świeckich pod względem statusu, godności i siły oddziaływania, dlatego uzasadnione jest domaganie się wobec nich szacunku i prestiżu. „Rzeczy święte” nie muszą być zresztą czymś zewnętrznym, nadprzyrodzonym, lecz mają taki status wskutek decyzji i wyboru społeczeństwa. Autorytet, w jaki są wyposażone „rzeczy święte”, jest autorytetem samego społeczeństwa. Zwolennicy panświnizmu nie walczą więc z jakimiś totemami (jako taki jest też przedstawiany Jan Paweł II), tylko wprost ze społeczeństwem. A najpełniejszym wyrazem panświnizmu jest bolszewizm.
Nie trzeba być wierzącym, nie trzeba otaczać kultem „rzeczy świętych”, wystarczy chcieć rozumieć własne społeczeństwo i działać dla jego dobra. Atak na Jana Pawła II, przeprowadzony w ramach koncepcji panświnizmu i wyjątkowo nędznie uzasadniony merytorycznie, wprost wpisuje się w działania dezintegracyjne przeciwko polskiej wspólnocie. W tym sensie można uznać, że funkcjonalnie niczym się nie różni od podobnych działań dezintegracyjnych Związku Sowieckiego, Rosji i III Rzeszy.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/637818-atak-na-jana-pawla-ii-jest-szczytem-panswinizmu