Niektórzy z Czytelników mojego tekstu zwrócili uwagę, że mamy do czynienia nie tylko z kryzysem w Kościele, ale z szerszym kryzysem człowieka i człowieczeństwa. Zgadzam się z tą diagnozą.
Przez kryzys człowieka rozumiem „stan zapaści duchowej człowieka, polegającej na utracie (braku) rozumienia świata i siebie samego, czego następstwem jest zawieszenie sądu i załamanie się kultury czynu” (Henryk Kiereś). W czym, moim zdaniem, przejawia się kryzys człowieka? Nie wyczerpię tematu, ale wskażę na kilka spraw.
1. Zapomnienie o Bogu albo i negacja Boga.
Bóg istnieje. Jest stwórcą, zbawcą i ostatecznym celem/przeznaczeniem człowieka. Zapomnienie o Bogu powoduje, że coś innego zostaje uznane za cel ostateczny i za to, co absolutne – coś, co jednak nie jest absolutne i nieuwarunkowane, a co prędzej czy później zawiedzie człowieka i osłabi motywację do życia. Bez zażyłej relacji z Bogiem człowiek może się poczuć radykalnie opuszczony i osamotniony.
2. Utrata zrozumienia tego, kim jest człowiek. Zaciera się też zrozumienie istotnej różnicy między człowiekiem a zwierzęciem i między człowiekiem a maszyną/sztuczną inteligencją.
Otóż istnieje coś takiego, jak metafizycznie rozumiana natura ludzka. Człowiek jest bytem duchowo-cielesnym, osobowym, przygodnym i obiektywnie zorientowanym na rozwój, na spełnienie. Człowiek jest podmiotem, substancją, osobą, bytem istotnie jednym.
Ludzka dusza jest formą substancjalną, „informacją”, dzięki której materialny substrat jest ludzkim ciałem. Ta forma jest też zasadą życia wegetatywnego, zmysłowego i umysłowego (duchowego) człowieka. Jako taka, dusza jest nie tylko niematerialna i niecielesna, ale jest także duchowa, to jest posiadająca władze życia duchowego, intelektualnego. Są to: intelekt – władza poznania intelektualnego, i wola – władza wolnego, osobowego działania, działania pokierowanego prawdą o tym, co dobre. Dusza ludzka jest samoistna i w tym sensie substancjalna. To jej przysługuje akt istnienia, który z kolei jest aktem istnienia osoby ludzkiej.
Ciało ludzkie nie jest czymś zewnętrznym w stosunku do człowieka, ale jest elementem-współczynnikiem jego ontycznej struktury. Nie jest wyłącznie materiałem biologicznym czy społecznym, którym wolno swobodnie dysponować. Ludzkie ciało nie jest surowcem pozbawionym znaczeń i wartości moralnych (Jan Paweł II).
Jest w człowieku życie wegetatywne, zmysłowe i umysłowe. Mamy zmysłowe poznanie i zmysłowe pożądanie, a także, dzięki intelektowi, intelektualne poznanie i, dzięki woli, intelektualne pożądanie. Aktywność człowieka jako człowieka zawiera, ale i przekracza poziom wegetatywny i zmysłowy. Człowiek działa po ludzku, a więc zgodnie ze swą strukturą bytową, swą metafizycznie rozumianą naturą, gdy dzięki woli determinuje się do dobra intelektualnie poznanego. Ten wybór dobra – a więc decyzja – jest właśnie bytem moralnym. Kiedy człowiek rezygnuje z poznania prawdy o dobru i działa jak zwierzę, idąc za zmysłowymi impulsami, zachowuje się niezgodnie ze swoją naturą. To, co naturalne dla zwierzęcia, nie jest już naturalne dla człowieka.
Człowiek jest bytem przygodnym. Nie istnieje dzięki sobie, ale zawsze będzie miał istnienie darowane przez Boga. Nie jest pełnią bytu, nie jest Bogiem ale ma strukturę możnościowo-aktualną. Jego przeznaczeniem-powołaniem jest osobowy rozwój poprzez działanie.
3. Niezrozumienie i pogarda dla ludzkiej płciowości.
Człowiek jest bytem płciowo określonym jako mężczyzna lub kobieta. Płeć jest przez człowieka zastana. Cielesnego aspektu płciowości nie można ignorować, skoro ciało nie jest dodatkiem do człowieka, czy więzieniem duszy, ale jest współczynnikiem bytu ludzkiego. Tym, co jest racją takiej lub innej cielesności człowieka, jest jego dusza. Nie jest więc płciowość sprawą tylko ciała, ale i duszy. Nie może być tu obiektywnego rozdwojenia, że niby dusza jest żeńska, a ciało męskie, czy na odwrót. Owszem, mogą istnieć defekty w sferze męskiej lub żeńskiej cielesności, mogą być defekty i zaburzenia w sferze subiektywnych odczuć i pragnień. Z tego jednak, że na przykład mężczyzna czuje się kobietą, nie wynika jeszcze, że jest kobietą.
Zróżnicowanie płciowe ma wymiar cielesny, psychiczny i ontyczny w tym sensie, że mężczyzna i kobieta, równi w osobowej godności, ale płciowo różni, wzajemnie się dopełniają. Widać to szczególnie wyraźnie w dziedzinie rozrodczości, w dziedzinie macierzyństwa i ojcostwa.
Na bazie zróżnicowania płciowego wyrasta popęd płciowy, który jest orientacją człowieka ku osobie drugiej płci. Nie jest zwierzęcym instynktem. Przeciwnie, będąc popędem osoby, ze swej natury poddany jest kierownictwu rozumu i woli. Popęd ten jest substratem dla miłości oblubieńczej mężczyzny i kobiety i obiektywnie jest ukierunkowany na prokreację. Nie da się go zmieścić w kategorii potrzeby, którą ktoś musiałby zaspokoić (Karol Wojtyła).
Mówi się czasem: „Bądź kimkolwiek chcesz!” Ta zachęta jest łudząca, oszukańcza. Pojawia się w kontekście orientacji seksualnej, a więc sugeruje, że człowiek może określić swą płeć wbrew płci biologicznej, niekiedy nawet medycznie ją modyfikując. Otóż żadna operacja chirurgiczna, żadna amputacja czegoś lub przyszycie czegoś innego, żadne interwencje hormonalne nie zmienią płci biologicznej. Mężczyzna nie stanie się kobietą, a kobieta mężczyzną. W sformułowaniu „Bądź kimkolwiek chcesz!” zawarte jest błędne założenie, że człowiek nie ma natury, ale że sam, lub z pomocą innych ludzi, dowolnie kreuje swój byt. Ruch ludzi uznających, że człowiek może dowolnie siebie kreować, nieuchronnie kwestionuje prawdę o stworzeniu przez Boga i prawdę o istnieniu samego Boga. Będzie więc niejako z konieczności antyreligijny.
4. Brak szacunku i zrozumienia dla godności człowieka.
Co takiego stanowi o wyjątkowej wartości każdego bez wyjątku człowieka? Odpowiedź na to pytanie uwarunkowana jest przyjętą, bardziej lub mniej świadomie, filozoficzną koncepcją człowieka. Twierdzę, że o wartości/godności człowieka stanowi duchowość człowieka, to, że jest osobą, że jest obdarzony intelektem i wolną wolą, i to, że jest obiektywnie ukierunkowany na zjednoczenie z Bogiem. Dzięki temu góruje nie tylko nad przyrodą, ale także nad kulturą i relacjami społecznymi.
Wojny, morderstwa, gwałty, rabunki, zniszczenia, deportacje, handel „żywym towarem”, wykorzystanie seksualne i ekonomiczne, cała antykultura czy antysztuka, kłamstwo w przestrzeni politycznej i medialnej, to tylko niektóre bolesne przykłady pogardy dla człowieka.
5. Niezrozumienie prawa naturalnego.
Prawo naturalne jest naturalne nie dlatego, że wyraża biologiczne czy psychologiczne potrzeby/inklinacje człowieka, nie dlatego, że jest ekspresją pragnień, przyzwyczajeń, nawyków, cech charakterologicznych, osobowościowych, ale dlatego, że rozum, który je ogłasza, należy do metafizycznie rozumianej natury człowieka, i że ten rozum czyta (rozumie) rzeczywistość. Poznaje siebie oraz cele i przedmioty swojej aktywności, i poznaje, że dobro należy czynić. Ten właśnie sąd praktyczny: „Dobro należy czynić”; „Czyń dobro!”, jest naczelnym, analogicznie ogólnym sformułowaniem prawa naturalnego. Tak rozumiane prawo naturalne jest uniwersalne i niezmienne. Obowiązuje wszystkich ludzi, niezależnie od uwarunkowań biograficznych, historycznych i kulturowych. Zadaniem rozumu jest poznać, co w konkretnej sytuacji jest dobre. Nie chodzi o relatywizm czy sytuacjonizm etyczny. Rozum jest w stanie poznać, czy określone tu i teraz działanie jest adekwatne w stosunku do podmiotu działania i przedmiotu działania, tzn. rozum jest w stanie poznać, czy sąd praktyczny jest współmierny do prawdy bytu – przyrodniczego lub osobowego – w stosunku do którego podmiot działa i w stosunku do samego podmiotu działającego. Podkreślmy: chodzi o działanie adekwatne do metafizycznie rozumianej natury ludzkiej, a nie natury rozumianej przyrodniczo lub psychologicznie, i o działanie adekwatne do podmiotu i przedmiotu ludzkiej aktywności. Nie można więc nazwać naturalnym zachowania człowieka, który działa jak zwierzę. Nie można też zaakceptować takiego rozumowania: „Mam orientację homoseksualną, a zatem podejmując współżycie homoseksualne działam zgodnie ze swoją naturą”.
6. Niezrozumienie praw człowieka.
Istnieją prawa człowieka. Ich wyszczególnienie zawiera między innymi Powszechna Deklaracja Praw Człowieka, ogłoszona przez ONZ 10.12.1948 r. w Paryżu, encyklika Jana XXIII Pacem in terris czy encyklika Jana Pawła II Centesimus annus. Mówi się też o prawach człowieka w perspektywie życia społecznego, to jest rodzinnego (Karta Praw Rodziny przedłożona przez Stolicę Apostolską 24.11.1983 r.) oraz narodowego i międzynarodowego (Jana Pawła II Przemówienie do Zgromadzenia Ogólnego ONZ z okazji 50-lecia jej powstania 5.10.1995 r.).
Źródłem praw człowieka jest ludzka godność, a nie wola państwa, instytucji ponadpaństwowej, dyktat demonstrantów i demonstrantek czy jakiegokolwiek innego czynnika ludzkiego. Każdy bez wyjątku człowiek posiada swoją godność (wartość).
Człowiek jest bytem w rozwoju. Prawa człowieka dotyczą dóbr umożliwiających i ułatwiających realizację człowieczeństwa każdego z nas. Podkreślmy: prawa człowieka dotyczą określonych dóbr, adekwatnych do tego, kim ze swej istoty jest człowiek.
Praw osoby nie można komuś przyznawać. Te prawa się posiada z tego tytułu, że jest się człowiekiem. Można jedynie deklarować, że człowiek prawa te posiada, i że te prawa się uznaje, szanuje.
Z tego, że człowiek czegoś chce, nie wynika jeszcze, że ma do tego prawo. Może bowiem chcieć czegoś złego. Może nawet chcieć dobra, ale „za wszelką cenę”, a więc stosując środki złe i naruszając uprawnienia innych osób. Nie istnieje prawo do zła, chyba że nada się w tym przypadku słowu „prawo” inny sens niż w przypadku praw człowieka, o których mówią wymienione na początku dokumenty. Nie istnieje więc prawo człowieka do aborcji, do eutanazji, do zapłodnienia in vitro, do zawarcia małżeństwa homoseksualnego, czy do adopcji dzieci przez pary homoseksualne, jeśli słowo „prawo” ma się rozumieć tak samo, jak wówczas, gdy mówimy o prawie do życia, do wolności, do założenia rodziny, do wynagrodzenia itd.
7. Biocentryzm, ekologizm, klimatyzm.
Świat nie jest Bogiem. Przyroda nie jest rzeczywistością absolutną, którą można by wynosić ponad godność osoby ludzkiej. Błędne jest stanowisko negujące dopuszczalność jakichkolwiek ingerencji w naturę.
Świat jest uhierarchizowany. Stanowiska określane jako ekocentryzm i biocentryzm są błędne. Niezgodne z rzeczywistością jest negowanie ontologicznej i aksjologicznej różnicy między człowiekiem i pozostałymi istotami żyjącymi. Przyroda jest tak zorganizowana, że jedne istoty są podporządkowane drugim. Tym bardziej człowiek, przekraczający przyrodę, i stojący na szczycie widzialnego stworzenia, ma prawo do rozumnego, moralnie dobrego, korzystania z przyrody. Stanowisko egalitarystyczne jest podwójnie antynomialne. Po pierwsze, w imię swoistego egalitaryzmu przyznaje się wszystkim organizmom prawo do życia zgodnego ze swoją naturą, ale człowiekowi, który zgodnie ze swą naturą przekracza przyrodę, prawa takiego się nie przyznaje. Ojciec J. M. Bocheński zauważył, że ci, którzy przeczą istotnej, zasadniczej różnicy między człowiekiem a zwierzęciem, równocześnie odrzucają prawo przyrody, wedle którego jedne gatunki służą potrzebom innych – na przykład myszy sowom, owady ptakom itd. Po drugie, to jednak pod adresem człowieka a nie korników czy innych zwierząt formułuje się postulaty ekologiczne. Postulaty te zakładają, że człowiek jest jednak kimś ponad przyrodą.
Świat nie jest rzeczywistością absurdalną, amorficzną, pozbawioną prawdy (logosu), jakąś czystą potencjalnością, w którą człowiek, na podobieństwo Platońskiego Demiurga, dopiero wnosiłby sens. Przyroda nie jest jakimś nieokreślonym materiałem, którym można by swobodnie manipulować. Nie jest rzeczywistością wrogą człowiekowi, rzeczywistością, którą człowiek miałby ujarzmiać, a istoty żywe nie są bezdusznymi maszynami, które można by bezdusznie traktować.
Świat jest Bożym darem – czymś, co człowiek zastaje, niejako otrzymuje. Jest to świat prawdy, dobra i piękna. Świat ma swą racjonalną strukturę, jest celowościowo zorganizowany, jest kosmosem. Człowiek powinien w swym działaniu, przyporządkowanym osobowemu rozwojowi, tak korzystać z przyrody, aby uszanować prawdę jej bytu, aby, wedle słów św. Jana Pawła II, zachować jej integralność, jej dynamiczną równowagę. W encyklice Sollicitudo rei socialis papież pisze: „nie można bezkarnie używać różnego rodzaju bytów, żyjących czy nieożywionych – składników naturalnych, roślin, zwierząt – w sposób dowolny, jedynie według własnych potrzeb gospodarczych. Przeciwnie, należy brać pod uwagę naturę każdego bytu oraz ich wzajemne powiązanie w uporządkowany system, którym właśnie jest kosmos” (34).
Jako moralnie naganne trzeba ocenić traktowanie środowiska w kategoriach zwyczajnej manipulacji, podboju czy konsumpcji. Pozytywnie natomiast należy ocenić te ingerencje w przyrodę, także ożywioną, które nacechowane są odpowiedzialnością i poszanowaniem dla przyrody, i które zmierzają do polepszenia sytuacji poszczególnych istot i całego ekosystemu. Człowiek nie jest intruzem w świecie przyrody. Przeciwnie, przyroda jest niejako otwarta na twórczą obecność człowieka. Genialny w tym względzie jest tekst z Księgi Rodzaju: „Gdy Pan Bóg uczynił ziemię i niebo, nie było jeszcze żadnego krzewu polnego na ziemi ani żadna trawa polna jeszcze nie wzeszła – bo Pan Bóg nie zsyłał deszczu na ziemię i nie było człowieka, który by uprawiał ziemię i rów kopał w ziemi, aby w ten sposób nawadniać całą powierzchnię gleby” (Rdz 2,4-6).
I jeszcze uwaga dotycząca globalnego ocieplenia. Jest ono faktem. Ale wiemy i to, że historia naturalna Ziemi to także historia zmian klimatycznych i zmian linii brzegowych. Wiemy też, że topniejące lodowce w Skandynawii odsłaniają artefakty – rzeczowy dowód tego, że kiedyś tam toczyło się ludzkie życie. Trzeba uwolnić problematykę klimatyczną od ideologii służących pewnym grupom interesu czy pewnym zabiegom inżynierii społecznej.
8. I wreszcie kryzys bardziej ogólny i bardziej podstawowy– kryzys prawdy, dobra i piękna.
Kryzys poznania prawdy przejawia się na różne sposoby:
Prawy rozum uzgadnia poznanie ze stanem rzeczy. Intelekt ma być adekwatny w stosunku do rzeczy. Nie narzucamy rzeczom prawdy, nie decydujemy o prawdzie, nie traktujemy poznania prawdy w kategoriach opcji, nie wybieramy prawdy wedle tego, co dla nas wygodne, czy wedle naszych pragnień, namiętności.
Kryzys prawdy do także zwątpienie w możliwość poznawczą ludzkiego intelektu: agnostycym i sceptycyzm oraz moda na „myśl słabą” („są tylko prawdy lokalne, każdy ma swoją prawdę, najlepiej inteligentnie problematyzować, niczego za mocno nie twierdzić” itd.).Szerzy się też mentalność naukowo-techniczna, wedle której jedynym wartościowym typem poznania jest nauka w sensie science, zwłaszcza matematyczne przyrodoznawstwo. Mentalność ta uchyla pytania metafizyczne o Boga, o duszę i jej nieśmiertelność. Mentalność ta uchyla również myślenie w kategoriach moralnych – skoro coś jest technicznie wykonalne, np. zapłodnienie in vitro, to dlaczego nie?
Przez kryzys moralnego dobra rozumiem sytuacje, w których człowiek w swym działaniu nie kieruje się prawdą o dobru, ale innymi racjami. Jest to także kryzys wolności, która z natury jest zdolnością człowieka do wyboru dobra w sumieniu poznanego, a którą to wolność wielu zamienia na jej karykaturę w postaci kapryśnej samowoli. Kryzys moralnego dobra przejawia się także w niedostrzeganiu etycznych aspektów różnych dziedzin ludzkiej aktywności. A tymczasem nie jest poza dobrem i złem prowadzenie badań naukowych, polityka, ekonomia, medycyna, działalność artystyczna. Nie wszystko wolno w imię postępu naukowego, ekonomicznego i politycznego zysku. Nie wszystko wolno artystom w imię wolności artystycznej.
Kryzysem dobra było traktowanie Ludowego Wojska Polskiego jako zbrojnego ramienia PZPR (tak w jednym z sejmowych przemówień w stanie wojennym). Takim kryzysem było traktowanie wymiaru sprawiedliwości jako narzędzia socjalistycznej przemiany społecznej (wyroki sądowe miały służyć walce klasowej). Kryzysem dobra jest przedefiniowanie misji lekarza. Powołaniem lekarza jest służba życiu, służba zdrowiu i ulga w cierpieniu. Tymczasem dziś są naciski na lekarzy, aby byli etycznie neutralni, by byli świadczeniodawcami wedle życzenia usługobiorcy. Jeśli na przykład matka chce podtrzymania zagrożonej ciąży, lekarz wedle swej najlepszej wiedzy i umiejętności, ma zatroszczyć się o dobry przebieg ciąży. Jeśli natomiast matka zażyczy sobie aborcji – powinien ją wykonać. Ma po prostu wykonać „usługę”.
Kryzys piękna przejawia się w sztuce, która pozbawiona jest logosu, głębszego sensu, i która nie jest promocją dobra.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/636764-jeszcze-o-kryzysie-swiat-przezywa-kryzys-czlowieczenstwa
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.