Do napisania tego tekstu sam Donald Tusk mnie natchnął. Znów przywołano jego słowa, z eseju sprzed 35 lat, że „polskość to nienormalność”. Z całego tekstu w miesięczniku „Znak” opublikowanego udręka bije. Pisał go wtedy dojrzały 30-letni człowiek, tożsamości pozbawiony, a jeśli ją nawet miał, to była ona tylko obciążeniem, skazą dziedziczną. Mógłbym przy Tobie Polsko być, gdyby mi z Tobą dobrze było. A nie jest, więc wstydzę się i odrzucam Cię. Teraz Donald Tusk mówi, że podpisałby się pod każdym słowem tamtego tekstu. Nic się nie zmieniło - „polskość to nienormalność”. Nie chce mi się dalej analizować tamtego teksu, nie chcę naszego święta sporem kalać, więc własny piszę o tym czym polskość, czym ojczyzna dla mnie jest, jak ją czuję i pojmuję.
Właściwie to nie lubię słowa matka. Jest twarde, wymagania i surowość niosące. A „mama” znów zbyt ciepłe i delikatne, tylko czułością ogarniające. Polskę swą Ojczyzną mienię, która od ojca nam pochodzi, ale przecież też matką jest i żadne genederowe mody nic tu do rzeczy nie mają. To jedność bowiem, która tysiącami rzeczy, także tych najbardziej ulotnych i niewypowiedzianych scala nas i buduje. Mamy różne relacje z nią, każdy inaczej ją przeżywa, ale przecież byłoby coś, pustego, jak handel bezdusznego, gdybyśmy myśleli, by własną matkę na bogatszą, ładniejszą mądrzejsza wymienić. Bywa zła, niesprawiedliwa, gnuśna, zaniedbana, ale jest nasza.
Taka zmęczona
i pijana wciąż
dlatego nie
Nie pytaj więcej mnie
Nie pytaj mnie
dlaczego jestem z nią
nie pytaj mnie
dlaczego z inną nie
nie pytaj mnie
dlaczego myślę, że…
że nie ma dla mnie innych miejsc
— śpiewał o umęczonej jeszcze wtedy Polsce 1988 roku Grzegorz Ciechowski
Kim byłbym, gdybym własną matkę odrzucił? Czego pozbawić bym się musiał, jaką strunę w duszy zerwać, by zrobić coś takiego? Kim ja mieszkaniec tego kraju byłbym bez polskości? Bez zapachu ogniska na polu zaoranym, listopadowej mgły i wron nad nim? Zapytałem kiedyś Andrzeja Bartkowiaka, operatora, który Hollywood podbił i największe filmy kręcił, o to gdzie jemu - całego świata bywalcowi, podoba się najbardziej. - W Polce - odpowiedział. - Przecież w Kalifornii mieszkasz, czyż tam piękniej nie jest? A on na to: wiesz nie ma nic piękniejszego nad zagajnik brzozowy, i to światło przez drżące listki przeświecające i grające na nich. Ogarnia mnie tkliwość i tęsknota.
To właśnie ta ulotna polskość, ta nie do opowiedzenia słowami, a tylko obrazem, zapachem, smakiem pieczonych w ogniu ziemniaków, muzyką Chopina. Ten fenomen miłości Azjatów do Fryderyka, jego muzyki uwielbienia, jest rozumem nie do ogarnięcia. W ich duszach rezonuje coś, co jest na wskroś polskie, a przecież nie porzucają swej tożsamości, istotności swojej. Odpowiadają na coś co ich porusza, gra im, choć z innego świata płynie.
Miłość, przywiązanie do własnej matki, oznacza też szacunek dla innych matek. One cały świat nam układają, naszych braci Litwinów i Ukraińców rodzą. Włochów, Hiszpanów, Turków. Ich ojczyzny, ich matki. Czym byłby świat bez hiszpańskości, francuskości, niemieckości (to może akurat zły przykład, ale niech tam)? Jaką ludzkością byśmy byli? Wszyscy mieliby własne matki porzucić na inną, może europejską wymienić?
Dajcie mi europejski wiersz do przeczytania, w którym słowa w wers „Litwo ojczyzno moja, Ty jesteś jak zdrowie” się układają. Zagrajcie mi europejskiego mazurka i europejski nokturn. Zaprowadźcie nad europejski staw z wierzbami nad nim płaczącymi. Zamknijcie mi w buteleczce zapach europejskiego domu. Postawcie przede mną na drewnianym stole serwetami usłanym, misę z europejską potrawą ciepłem parującą. Przynieście mi europejski papierówki z sadu mego dziadka i na wielkim stogu siana konnym wozem powieźcie. Zbudujcie mi taki europejski park rozrywki, by w czasy szczęśliwe - dzieciństwa, mnie przeniósł.
Bycie z matką, przy niej, to też zobowiązanie wielkie. To dźwiganie jej ciężarów, także tych, które przodkowie nam zostawili. Jeśli nie chcę niczego od nich wziąć, jeśli nie chcę tego co przekazali nieść, to i potomnym niczego nie ofiaruję. Jakbym chciał, by pustka po mnie pozostała, by nicość im dana była. Amorficzność, bezpłciowość i płynność, beztożsamość, której tylko ciągle zmieniane cudze naczynia i formy wiąż nowe kształty nadają. Bez mojej Matki Ojczyzny nie byłoby mnie.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/621720-moja-matka-polska