Miałem sobie darować komentowanie sprawy Jerzego S. czy tam Stuhra, ale nie da się zdzierżyć tego festiwalu kabotyństwa, hipokryzji, zwykłych bredni, jaki się przy okazji odbywa. Może bym i wytrzymał, gdyby znów nie to całe jaśnie państwo, te nasze zakompleksione elity ze świata sztuki, mediów i używek, reżyserzy, aktorzy, filozofowie, dziennikarze, którzy stanęli w jego obronie, koniecznie coś głębokiego i takiego europejskiego musieli powiedzieć, by zaistnieć, by cytowano ich myślowe upławy, podziwiano wrażliwość, wyrozumiałość, dobre i czułe serce bolejące nad nienawiścią, jaka się na Wielkiego Jerzego Sz. wylewa. No i sam on Mistrz, który kolejną pozę przyjąć musiał, kolejną kreację odstawić.
CZYTAK TAKŻE:
Szanowni Państwo Wielcy, Światli i Europejscy. Pan Jerzy S. czy tam Stuhr, wielce przez całe lata na niechęć Polaczków szaraczków zapracował okazując im wyższość tym wiecznym pouczaniem z wysokości swego kabotyńskiego tronu i pogardę do tego stopnia, że jak sam opowiadał, za granicą po polsku mówić się wstydził. Wy dołożyliście swoje bredniami i łzami, które ulewacie. Jakaś tam kobieta opowiada (mniejsza o to kto), że we Włoszech to by mu darowano. Co ty za bzdury kobieto pleciesz - co by mu darowano? Że na bańce w kogoś samochodem wjechał? Jakiś tam profesor od czegoś tam bajdurzy o niemal metafizycznym bólu, jaki Wielki Jerzy S. może teraz odczuwać. Zamiast zamilczeć, ewentualnie zadzwonić do Jerzego S., paczkę chusteczek higienicznych podesłać, broń Boże póki co żadnej flaszki pocieszenia, to koniecznie musieliście znów głos zabrać, światu swą wielkość i mądrości objawić. Zadufane, pyszne głupki. I głupkinie oczywiście.
No i głos oczywiście zabrał sam wielki Pan Jerzy, co nawet w jakiś sposób jest zrozumiałe. Jednak to, co miał do przekazania ostatecznie przesądziło, że „wyszłem z nerw”, piszę to, co piszę i na ile mogę to sobie pohejtuję. Oświadczenie Wielkiego Jerzego Sz. czy tam Stuhra przytoczę, by jasne było dlaczego go tak hejtuję, czy co tam mu robię.
Wielką Ekspiację zaczyna Młody Stuhr:
Nie ukrywam, że wydarzenia ostatniej doby były druzgoczące dla mnie i mojej rodziny. Pozwólcie, że tą drogą przekażę Państwu oświadczenie mojego Taty.
Dalej podejmuje On, sam Mistrz:
Czy wyrażenie szczerego ubolewania odzwierciedla wszystkie moje emocje? Nie. Czy napisanie, że ogromnie mi przykro z powodu wydarzenia, do jakiego doszło w dniu 17 października 2022 roku, cokolwiek zmienia? Niewiele. Niemniej, bez tych słów nie da się zacząć niczego. Bardzo żałuję i przepraszam, że wczoraj podjąłem tę najgorszą w moim życiu decyzję o prowadzeniu samochodu. Deklaruję pełną współpracę z organami powołanymi do wyjaśnienia wczorajszego incydentu. Jednocześnie chciałem zapewnić, że wbrew doniesieniom medialnym, nie zbiegłem z miejsca zdarzenia, lecz zatrzymałem się na życzenie jego uczestnika i razem oczekiwaliśmy na przyjazd policji.
Jakie to jest żałosne. Sam pan to napisałeś, czy jakiś specjalista od tzw. wizerunku to panu układał? Zwolnić go. Już pierwsze zdanie Stuhra Juniora zapowiada popis egotyzmu i narcyzmu. Liczycie się tylko wy, wasza rodzina, wasze uczucia Jaśnie Państwo Stuhr. „Czy wyrażenie szczerego ubolewania odzwierciedla wszystkie moje emocje” - dramatycznie pyta pan Jerzy. Boże, te jego emocje, jak on teraz biedak cierpi przez to, że na bańce w kogoś wjechał.
Zdanie po zdaniu można rozkładać i szydzić, ale skrócę te męki. W całym oświadczeniu, w całych tych żałosnych przeprosinach nie ma nawet wzmianki o poszkodowanym. Pies trącał motocyklistę. Kogo obchodzi jakaś tam byle ofiara wypadku. Liczy się Wielki Jerzy Cierpiący. A zresztą to żadna ofiara, tylko jakiś tam zwykły uczestnik zdarzenia, które wielkie cierpienia u Stuhrów wywołało. Ani słowa o chęci zadośćuczynienia, o współczuciu dla ofiary, trosce o niego, o jego rodzinę, informacji, jak się on i jego bliscy czują. To jacyś tam niewarci uwagi Wielkiego Mistrza zwykli ludzie, co to może nawet za granicą po polsku mówią.
Kończę, bo od tej obłudy, ulewającego się cierpiętniczego narcyzmu niedobrze mi się robi. Na szczęście ofiara wypadu odniosła niegroźne obrażenia. Powinieneś pan Bogu dziękować, że tylko tak się skończyło. Dla nas pożytek jest taki, że na jakiś czas mamy z głowy pańskie moralizatorstwo i kabotyńskie seanse pouczeń.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/619008-pies-motocykliste-tracal-wielki-jerzy-s-przeprasza