Szkoła psuje dzieci. Nie każda!

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź

Po wielu latach zmagań z potworem szkolnym, przećwiczeni przez różne szkoły, na różnym poziomie edukacji i po oddaniu w tryby maszyny edukacyjnej szóstki dzieci powiedzieliśmy dość! Wiele można mówić o bohaterskich nauczycielach trwających na straconych pozycjach w szkole publicznej, o ich staraniach, ale też wiele można powiedzieć o beznadziei tych molochów, miejsc gdzie się nie da, gdzie urzędnicze wymysły są ważniejsze niż rzeczywiste potrzeby uczniów.

Okazją do rezygnacji z powszechnej edukacji było zetknięcie ze szkołą, która nas zachwyciła i spowodowała rewolucję w rozważaniach w stylu: co można osiągnąć w szkole i co jest celem kształcenia oraz wychowania?

Ilekroć mijaliśmy budynek szkoły, towarzyszyła nam tęsknota i żal, bo startowała tylko szkoła dla chłopców, a u nas na rozpoczęcie nauki czekała akurat córka. Minęły dwa lata i już rusza szkoła dla dziewcząt. Przy okazji dowiadujemy się, że działa tam również przedszkole, więc decydujemy się posłać tam najmłodszego synka. Pomimo trudności organizacyjnych, bo znaczna odległość od domu decydujemy się. Warto!

Ale po kolei. Szkoła, o której piszę to FREGATA-projekt edukacyjny. To placówka, która powstała z inicjatywy rodziców, którzy poszukiwali miejsca w którym będą uczyły się ich dzieci, a w miejscu tym pielęgnowane będą te same wartości, zasady i nawyki, które oni pielęgnują w rodzinie. Byli to głównie uczestnicy kursów Akademii Familijnej, czerpiący z wieloletnich , międzynarodowych wzorców edukacji spersonalizowanej. Co jest jej celem? WYCHOWAĆ SZCZĘŚLIWEGO CZŁOWIEKA. Niby wszystkim nam o to chodzi, szczególnie rodzicom, ale nigdy się o tym nie mówi, nie stawia się tego jako celu nadrzędnego. Co więcej, jak to zrobić? Trwając w zdumionym zachwycie słyszałam dalsze rewelacje: jeśli będziemy każde dziecko wspierać w jego całościowym rozwoju, nie tylko umysłowym, ale także duchowym, fizycznym, woli i moralnym, to taki młody człowiek stanie się dojrzałą, wartościową osobą wiedzącą, co chce osiągnąć w życiu i świadomie do tego dążącą. W tym momencie przypomniało mi się wiele sytuacji, w których musieliśmy ratować poczucie wartości naszych dzieci zniszczone w szkole i gdy zamiast walczyć ramię w ramię z nauczycielami musieliśmy walczyć przeciwko nim.

Szkoły FREGATA prowadzą zajęcia oddzielnie dla chłopców i dla dziewcząt. Nie musiałam słuchać argumentów o wynikach badań pedagogów nad takim modelem edukacji ani o szkołach na Zachodzie, gdzie wśród najlepszych szkół większość stanowią te niekoedukacyjne. Miałam własne doświadczenia i relacje starszych dzieci. Moja najstarsza córka, gdy chodziła do rejonowego gimnazjum-dzięki naszej naiwności- ciągle skarżyła się na brak lekcji. Nauczyciel zjawiał się, uczniowie - również, ale co z tego, skoro na prawdziwą lekcję było przeznaczone tylko 5 minut, a resztę czasu zajmowało uspokajanie rozbrykanych młodzieńców. Nasz najstarszy syn wielokrotnie podkreślał, że nauczycielki faworyzują dziewczynki i trudno usiedzieć cicho na lekcji, pomimo starań. W związku z tym jestem całym sercem za dysedukacją. Mężczyźni uczą młodych mężczyzn, a kobiety młode kobiety. Mężczyzna - nauczyciel, przez sam fakt , że jest mężczyzną lepiej rozumie chłopców i ich potrzebę aktywności, która w szkołach publicznych często odbierana jest jako niesubordynacja. Tu chłopcy nie muszą ograniczać swego pragnienia do męskiej rywalizacji i szukania nowych wyzwań.

Bardzo ważny jest też podwójny system oceniania ucznia, nie tylko osiągnięć ale i jego zaangażowania czy włożonego wysiłku. Pozwala to szybko zauważyć potencjalne problemy, a jednocześnie, jeśli dziecko jest na przykład uzdolnione humanistycznie nie jest zniechęcane do przedmiotów ścisłych. Indywidualne podejście polega też na tym, że uczniowie wybitni otrzymują inne zadania i wyzwania, z którymi musza się zmierzyć.

I jeszcze na koniec – usłyszałam również, że w projekcie biorą udział całe rodziny. Do tego zdania podeszłam trochę nieufnie. Jak to? Przecież nasze starsze dzieci , niektóre już prawie dorosłe nie miały szans na naukę w tej szkole. A jednak. Szkoła ma wpływ na nas - rodziców, bo nie możemy zostawać z tyłu, jak i na resztę rodziny. Bo jeśli nasz trzylatek, który do tej pory pędził swobodne życie pupilka rodzeństwa, musi podejmować wyzwania na swoją miarę, to siłą rzeczy i starsi muszą uczciwie się z tym zmierzyć.

Istotną sprawą jest także wychowywanie dzieci do postaw obywatelskich, w poczuciu tożsamości narodowej. Wspólne wyjścia na Marsz Niepodległości, organizowanie Orszaku Trzech Króli, Dni Żołnierzy Wyklętych, to tylko niektóre działania podejmowane, by dzieci były świadome i dumne ze swych korzeni i historii. Przy okazji takich wydarzeń swoje bramy otwiera szkolna zbrojownia, gdzie rodzice wspólnie mogą tworzyć przebrania i broń konieczną do różnorodnych inscenizacji. Ile talentów plastycznych zostaje wówczas odkrytych!

Patrząc na te zmiany w naszej rodzinie, na niechęć do opuszczania przybytku edukacji zarówno przez pierwszoklasistkę, jak i przedszkolaka powtarzam: warto było ponieść wysiłek organizacyjny i finansowy. Ten ostatni zresztą nas trochę jako rodziców licznej gromadki przerażał, ale okazało się, że istnieje fundusz stypendialny i szkoła bardzo dzielnie nas wspiera w pragnieniu zapewnienia dzieciom tego co najlepsze.

Dodam, że uwielbiam spotkania i rozmowy z nauczycielami, którzy szczególnie przy różnorodnych trudnościach dodają mi odwagi i mobilizują do działania. Mam poczucie, że nie muszę walczyć, że moje dzieci są bezpieczne. Wszelkie sprawy wychowawcze oraz dydaktyczne możemy omówić podczas spotkania opiekunów (www.fregata.edu.pl).

I myślę, że na pytanie mojego trzylatka: "Mamo czy Ty mnie zgłupiasz?", mogę z czystym sumieniem odpowiedzieć: "NIE!".

Justyna Walczak

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych