Jako biotechnolog mam nienormatywną czy nietypową percepcję bulwersującego dla wielu fragmentu z podręcznika HiT. To że uraził tyle osób jest faktem i trzeba to naprawić. Dla mnie jednak w tym tekście z podręcznika do HIT chodziło głównie o obronę przez dystopijnym światem Aldousa Huxleya czy nawet Yuvala Harariego (wyjaśniono dalej), a nie o dzieci poczęte w trakcie procedury in vitro. Podręcznik nie jest oczywiście kierowany do biotechnologów. Jednak to biotechnolodzy wiedzą jak próby klonowania ludzi czy tworzenia zarodkowych chimer ludzko zwierzęcych blokują komisje bioetyczne czy wyrok TSUE.
Bez wątpienia szacunek należy się każdemu człowiekowi. Jeśli ktoś po zapoznaniu się z podręcznikiem, poczuje się urażony użytymi w nim sformułowaniami, to trzeba wziąć pod uwagę jego uczucia. Nikt nie może twierdzić, że dzieci narodzone dzięki procedurze in vitro nie są kochane. Te dzieci są kochane. To oczywiste. Te dzieci nie są produkowane. To też oczywiste. Kobieta nie jest żadną produktorką, czy producentką dzieci i każdy to wie. Państwo nie bierze tych dzieci pod jakieś opiekuńcze skrzydła. Skoro to oczywiste, czy wobec tego w tekście profesora Roszkowskiego chodzi o dzieci urodzone z pomocą procedury z in vitro? Jakie dzieci nie są kochane? Jakie są produkowane? Czy nie chodzi przypadkiem o dzieci z dystopijnego lub kastowego świata, do którego niestety powoli możemy zmierzać?
Debatę publiczną o pewnych problemach trzeba prowadzić bardzo delikatnie i z wyczuciem. Nie da się jednak uciec przed refleksją dotyczącą ryzyk wynikających z medykalizacji życia, w tym jego początków. One obiektywnie istnieją. Wielu intelektualistów zastanawia się nad konsekwencjami, do których procedura in vitro może prowadzić.
Przed problemami modyfikacji genetycznych na etapie in vitro ostrzega Yuval Harari. Nie można mu zarzucić, że jest intelektualistą prawicowym. Jego książki zresztą przez niektórych są proponowane na podręczniki szkolne. Harari napisał:
Niewykluczone, że postęp w dziedzinie biotechnologii umożliwi przełożenie nierówności ekonomicznej na nierówność biologiczną. Bogacze w końcu otrzymają coś naprawdę interesującego, na co będą mogli przeznaczać swe niewiarygodne majątki. […] Jeśli nowe terapie służące przedłużeniu życia oraz udoskonalaniu naszych zdolności fizycznych i poznawczych okażą się kosztowne, ludzkość może się podzielić na biologiczne kasty”.
Jest to fragment bardzo kontrowersyjny. Nikt jednak nie twierdzi, że Harari jest przeciw obecnej procedurze IVF czy rozwojowi genetyki. Raczej, zasugeruje, że Harari spokojnie ostrzega przed jakimś negatywnym scenariuszem. Tymczasem zdaniem Harariego jest to kierunek właściwie nieunikniony w przypadku in vitro. Generalnie dla takich procesów przytacza przykład viagry, która miała leczyć, a teraz służy nie tylko do terapii. Szokujące że środowiska lewicowego to nie przeraża. Co ciekawe jest to wizja, w której widać zagrożenie związane z in vitro w zjawisku przeciwnym do zarzucanego Roszkowskiemu. To troska rodziców (a nie jej brak) połączona z in vitro i manipulacjami genetycznymi okaże się źródłem systemu ludzi i nadludzi.
Dyskutowane problemy – jako jeden z pierwszych – dosadniej zobrazował Aldous Huxley pisząc „Nowy wspaniały Świat”. Powieść ta została wydana w 1932 roku. Opisana przez Huxleya historia była również zekranizowana. Ostatnio nieco nieprzyzwoita wersja była nawet prezentowa na jednej z platform streamingowych. Huxley ukazał świat, w którym rodzenie dzieci jest czymś obrzydliwym, a ich posiadanie wręcz wyśmiewane. Stosunki seksualne są całkowicie oderwane od płodności. Ludzie istnieją bowiem nie dzięki poczęciom, ale są produkowani. Nie rodzą się, ale są wybutelkowywani. Dzielą się na alfy, bety, delty i epsilony. Tylko alfy są traktowane jako pełnoprawni ludzie. Pozostałe osoby (podtypy) to podludzie. Wszystko to oczywiście dzieje się po to, by uszczęśliwić ludzkość, a dokładniej same alfy. Inne podtypy są natomiast rzekomo szczęśliwe, bo uwarunkowane na satysfakcję, jaką daje im służenie alfom. To dzieci właśnie z takiego świata nie są kochane przez rodziców bo oni nie istnieją. Dziećmi natomiast opiekuje się, a raczej twierdzi, że się opiekuje właśnie państwo i system. U Huxleya ci, którzy mają rodziny, żyją w rezerwatach i są nazywani dzikusami. Czy to tylko wizja science fiction? Niestety wydaje się, że nie tylko. Poczęcie nie musi już być konsekwencją zapłodnienia. Wystarczy przyzwolić na klonowanie. Trzeba w tym miejscu przypomnieć, że możliwości produkowania ludzi zaczynają być teoretycznie rozważane. Paradoksalnie mają one czasem związek z próbami leczenia i to na najwcześniejszych etapach życia ludzkiego. Póki co, zapędy, by wykorzystać biotechnologię czy inżynierię tkankową do produkcji ludzi, są bardzo skutecznie blokowane przez organy regulatorowe, środowisko biotechnologów i wyrok TSUE (Brüstle vs Greenpeace EV). Niestety blokady te nie zostały stworzone bez powodu. Ich utrzymanie jest możliwe również dzięki rozwojowi działań alternatywnych w medycynie regeneracyjnej, ale nie bazujących na klonowaniu. Zaryzykuję stwierdzenie, że gdyby nie nagrodzona nagrodą Nobla technologia reprogramowania Japończyka Shin’ya Yamanaka dająca alternatywę do klonowania, ludzie twierdziliby że nie mają wyboru i zakazu TSUE nie udałoby się utrzymać. Klonowanie ludzi/zarodków ludzkich byłoby już prowadzone w celach terapeutycznych.
Generalnie nie zakazuje się projektowania sztucznych macic czy łożysk. Zaczyna być to także proponowane w szczytnych celach – jako metoda ratowania wcześniaków. Bez wątpienia jednak takie rozwiązanie wytycza równocześnie inną ścieżkę, nie do ratowania, ale w stronę świata Huxleya. Czy ten kierunek nie zarysowuje się także w rozmowie Pani Natalii Waloch i filozofki Aleksandry Derra, którą Panie opublikowały w lipcu tego roku w Gazecie Wyborczej?
Nie ma mowy o równości płci, póki kobiety rodzą dzieci. Zapewni ją tylko ciąża pozaustrojowa. W jednej z części dialogu Panie dochodzą razem do następującej sugestii: Zatem sztuczne macice, w których dojrzewają płody. - Firestone wyobrażała sobie, że przyniosą nam wszystkim w równym stopniu wolność.
Można pokusić się także o spekulację, że nawet Juliusz Machulski nagrywając „Seksmisję” inspirował się powieścią Huxleya. Nie chodzi w tym porównaniu (Seksmisja, a Nowy wspaniały świat) tylko o oderwanie przychodzenia na świat ludzi (alf, delt, epsilonów itd.) od rodzenia i intymności. Chodzi również o jeszcze jeden problem opisany przez Huxleya. U Juliusza Machulskiego było to żartobliwe „weź pigułkę”. Aldous Huxley natomiast opisał go w formie drastycznej. Ludzie w huxleyowskim świecie nie potrafią żyć bez preparatu „soma”. Wszelkie negatywne emocje tłumią poprzez jego natychmiastowe zażycie. Oczywiście nie brakuje im takich emocji. Skoro nie ma rodzin – nie ma więzi międzyludzkich, nie ma przyjaźni nie umieją sobie z nimi radzić. Każda intymna znajomość, która trwa dłużej, niż kilka tygodni ma być zrywana dla tzw. dobra społecznego, a erotyka to tylko chwilowa ucieczka przed lękiem czy smutkiem. W konsekwencji ból i lęk są bardzo powszechne. Co natomiast aktualnie obserwujemy na ulicach amerykańskich miast? Opisuje się to jako pandemię opioidową. Rozwijała się ona niepostrzeżenie przez kilka lat od 2000 roku. Ludzie początkowo leczący się z różnych rodzajów bólu chodzą po ulicach jak zombie, pozostawieni bez właściwego leczenia. W 2021 zmarło po ich przedawkowaniu ponad 100 tysięcy Amerykanów. Obecnie na liście uzależnionych jest już kilka milionów Amerykanów.
Nie chodzi więc o to, żeby ludzi stygmatyzować i dyskryminować. Wręcz przeciwnie nie wolno pozwolić na dyskryminację, stygmatyzację czy skazywać na „piekło somy”. Niestety koncepcje niewolnictwa czy eugeniki nigdy nie zostaną w pełni wykorzenione, a biotechnologia i neurobiologia mogą zostać wykorzystane, by niewolnictwo i eugenikę przywrócić. Eksperci na zawołanie psychopatycznych przywódców twierdzili, że „tworzyli czy raczej selekcjonowali już alfy i epsilony – nadludzi i podludzi”. Olbrzymie grono osób bez względu na światopogląd ciężko pracuje wręcz nawet walczy, aby zapobiec powstaniu świata przed którym ostrzegał Huxleya czy ostrzega Harari. Widać jednak, że trzeba temu zapobiegać, a więc problem nie jest wyssany z palca. Ponadto, kryzys opioidowy ujawnia, że nie zawsze udaje się katastrofie zapobiec. Powinno się więc zaszczepić w młodych ludziach potrzebę ciągłego czuwania, by takie światy nie powstały. Wszystkim zależy, aby do tego nie dopuścić. Nie ma tu więc miejsca na wojnę, a jedynie na wspólną troskę o przyszłość ludzi. Chodzi właśnie o to, aby nigdy dzieciom nie zabrakło miłości, nie przywrócono eugeniki czy kast tzw. nadludzi, a miłości nie próbowano zastąpić „somą”.
Prof. Piotr Rieske - biotechnolog, analityk medyczny, kierownik Zakładu Biologii Nowotworów Uniwersytetu Medycznego w Łodzi.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/611827-prof-rieske-nowy-wspanialy-swiat-to-niestety-hit