„Jest ta potrzeba wspólnotowości w dużej części społeczeństwa, dlatego pięknie, że to się udało. Jesteśmy po dwóch latach pandemii, kiedy na Pl. Piłsudskiego nie było tych uroczystości, była więc ogromna potrzeba w ludziach żeby wyjść, żeby świętować” - mówiła Dorota Łosiewicz, zastępca redaktora naczelnego tygodnika „Sieci” w „Salonie Dziennikarskim”, wspólnej audycji publicystycznej portalu wPolityce.pl, Tygodnika „Idziemy”, Radia Warszawa, transmitowanej na antenie TVP Info.
CZYTAJ TAKŻE: Walka z egoizmem narodowym? Komentatorzy w „Salonie Dziennikarskim” ostro o słowach Scholza: To źle wróży Unii Europejskiej
Semka: „Ten płomień co jakiś czas się rozpala”
Gośćmi redaktora Michała Karnowskiego byli również: Bogumił Łoziński (zastępca redaktora naczelnego „Gościa Niedzielnego”), Marek Formela (redaktor naczelny „Gazety Gdańskiej”) oraz Piotr Semka („Do Rzeczy”, publicysta, historyk, autor książek).
Pierwszym z tematów były uroczystości z okazji 78. rocznicy Powstania Warszawskiego
Przede wszystkim zacznijmy od tego wspaniałego koncertu, które zorganizowało Muzeum Powstania Warszawskiego. Ja się tam czułem 40 lat młodszy, poczułem ten klimat z czasów karnawału „Solidarności”. Zaatakowano mnie, ktoś pytał, jak można się czuć karnawałowo przy okazji rocznicy Powstania, gdzie zginęło 200 tys. ludzi
— ocenił Piotr Semka.
Tu nie chodzi o lekkie czy zabawowe podejście, ale o ducha, który wynika z pamięci o tamtej ofierze. Chodzi o duch patriotyzmu, chodzi o duch łączności, chodzi o ducha wspólnoty. To jest ten płomień, który czasami się pojawia
— wyjaśnił.
Co pewien czas rozmaite analizy wieszczą, że to już koniec, że to już odeszło do lamusa. Nie, ten płomień co pewien czas się rozpala
— ocenił publicysta.
Łosiewicz: Im bardziej Polakom się czegoś zakazać, tym bardziej nie dają sobie tego odebrać
Zdaniem Doroty Łosiewicz, pęknięcie w narodzie jest głębokie, co uwidacznia się właśnie przy podobnych rocznicach, jednak istnieje również silna potrzeba wspólnotowości.
Rzeczywiście, ten podział, to pęknięcie jest bardzo silne, głębokie i przy takich okazjach, okolicznościach tym bardziej je widać. Natomiast jeżeli chodzi o te obchody, które mieliśmy, to widać, że im bardziej Polakom próbuje się czegoś zakazać, im bardziej chce się im odebrać jakieś prawo do świętowania, tym bardziej oni świętują i nie dają sobie tego odebrać
— podkreśliła.
Były liczne próby zakazania tego Marszu Powstania Warszawskiego, podobnie jak w przypadku Marszu Niepodległości, kiedy prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski w czasie kampanii deklarował, że na taki marsz pójdzie. Później, jak przychodzi co do czego, to usiłuje go zakazać
— dodała.
Jest ta potrzeba wspólnotowości w dużej części społeczeństwa, dlatego pięknie, że to się udało. Jesteśmy po dwóch latach pandemii, kiedy na Pl. Piłsudskiego nie było tych uroczystości, była więc ogromna potrzeba w ludziach żeby wyjść, żeby świętować
— oceniła zastępczyni red. naczelnego tygodnika „Sieci”.
Formela: Próba dezawuowania PW wymierzona jest w naszą historię i tożsamość
Marek Formela z „Gazety Gdańskiej” odpowiedział na pytanie o to, czy 1 sierpnia o godzinie 17:00 na Pomorzu uruchomiono syreny. W tym roku, ze względu na obecność w Polsce uchodźców z Ukrainy, ta forma upamiętnienia godziny „W” wzbudzała pewne kontrowersje.
W Gdańsku zawyły syreny, w Sopocie cisza. Prezydent Jacek Karnowski zdecydował o wyłączeniu syren ze względu na dobro Ukraińców. Dość dyskusyjna teza muszę powiedzieć. 1 sierpnia, skoro mówimy o podziałach, to jest taki pierwiastek polskiej tożsamości, co do którego niezależnie od ocen historycznych, co do których nie mamy prawa mieć dzisiaj jakiejkolwiek wątpliwości
— wskazał dziennikarz.
Liczba ofiar, głębokość tego patriotyzmu okazanego przez młodych ludzi tamtego dnia, wielkość rzezi, o których coraz więcej wiemy, na Woli, na Ochocie, pokazuje, że dzisiaj jakakolwiek próba dezawuowania tego momentu naszej wspólnej historii wymierzona jest w polskie społeczeństwo, polską historię, naszą wspólną przyszłość
— dodał.
Łoziński: Uczestnicząc w uroczystościach jednoczymy się wokół pewnych wartości
Bogumił Łoziński z „Gościa Niedzielnego” zwrócił uwagę, że uczestnikom rocznic wybuchu Powstania Warszawskiego nie chodzi tylko o poczucie wspólnoty samo w sobie, ale o zjednoczenie wokół pewnych konkretnych wartości.
Mówimy, że spotykamy się, że jest wspólnota, ale nie tylko po to, żeby być wspólnotą. Na te obchody przychodzą ludzie, którzy podzielają wartości Powstańców. To jest wspólnota pewnych wartości, szerokich wartości związanych z patriotyzmem, uczciwością, oddaniem życia
— powiedział wicenaczelny „Gościa Niedzielnego”.
Ci, którzy przychodzą śpiewać powstańcze pieśni lub oglądają ten koncert w telewizji, uczestniczą w uroczystościach, widzą się nawzajem, widzą, że obok mnie stoi człowiek, który podziela te wartości. Ludzie nastawieni patriotycznie, skłonni do tego, aby wiele poświęcić dla innych, mogą pójść w to miejsce i zobaczyć, że jest nas dużo, że taką postawę wiele osób prezentuje
— podkreślił.
Kto próbuje odebrać Polakom pamięć o Powstaniu?
Prowadzący zwrócił uwagę, że pewne środowiska w Polsce - nie mogąc odebrać Polakom rocznic Powstania Warszawskiego, próbują podłożyć w miejsce wartości, w imię których walczyli wówczas Polacy, te związane ze współczesnym sporem politycznym czy dzisiejszymi kwestiami światopoglądowymi.
Karnowski zapytał rozmówców m.in. o wypowiedzi uczestniczki Powstania Warszawskiego, Wandy Traczyk-Stawskiej, uczestniczącej w sporze politycznym w Polsce i jednoznacznie opowiadającej się dziś po stronie obecnej opozycji, jak również Pawła Kowala, który ubolewał, że środowiska narodowe usiłują odebrać Polakom pamięć o Powstaniu Warszawskim, tak jak wcześniej o rocznicy odzyskania niepodległości.
Niech Paweł Kowal zorganizuje na 1 sierpnia manifestację, na którą przyjdzie 30 tys. osób i będzie mógł wtedy pouczać, kto może, a kto nie. On użył prawdziwej zresztą tezy, że środowiska narodowe były zdystansowane wobec decyzji o Powstaniu. To prawda, ale NSZ i Narodowa Organizacja Wojskowa walczyła w tym Powstaniu, ich żołnierze ginęli i walczyli do samego końca. Mówienie więc, że narodowcy nie mają prawa do tej manifestacji, jest po prostu nieuczciwe
— ocenił Piotr Semka.
Wypowiedzi pani Wandy Traczyk-Stawskiej – tu bardzo wielu ludzi po prawej stronie ma problem, bo jest to osoba, która ma bardzo piękny życiorys, ale nie może być tak, że występuje w roli jednoosobowego rzecznika wszystkich Powstańców. Pani Wanda Traczyk-Stawska coraz częściej używa określeń, które są inwektywami. Nazywa marsz organizowany przez pana Roberta Bąkiewicza marszem faszystów. A to jest w Polsce niezwykle obraźliwe określenie
— dodał.
Myślę, że spośród tych 30 tys. osób, które szły w tym marszu, niemal co druga osoba miała w rodzinie kogoś, kogo zamordowali ludzie, którzy uważani byli przez Wandę Traczyk-Stawską za faszystów w czasie wojny
— powiedział publicysta „Do Rzeczy”.
Nie można także ulegać takiemu szantażowi. Jeżeli osoba nawet o tak pięknym życiorysie zaczyna dzielić pochody na lepsze i gorsze, używać bardzo ostrego języka, to nie możemy dać się zaszantażować, bo za chwilę obrońcy pani Traczyk-Stawskiej powiedzą: „Milczeć, bo ta pani miała piękną kartę powstańczą!”. Owszem, my to szanujemy, ale prosimy, by nie wykorzystywać tego pięknego życiorysu do roli kogoś, kto zaczyna być utożsamiany z takim zagończykiem jednej ze stron sporów polsko polskich
— ocenił.
Pytany, o co walczyli Powstańcy, historyk i publicysta odpowiedział, że o suwerenność i wolność Polski.
I to są hasła, które mogą być dziś interpretowane w różny sposób. Trzeba to oczywiście robić z pewnym umiarem. I dlatego na marszu Roberta Bąkiewicza nie podobała mi się przekreślona twarz Rafała Trzaskowskiego, można też było darować sobie tę przekreśloną tęczę, ale nie można mieć pretensji, że ludzie z idei pierwszego sierpnia wyciągają wnioski z dzisiejszych czasów, gdzie polska suwerenność jest dziś zagrożona z bardzo różnych stron
— podkreślił Semka.
Formela: Uwspółcześnianie dramatu, bohaterstwa Powstańców, dla potrzeb sporu politycznego, jest haniebne”
Bogumił Łoziński przypomniał, że w zrywie z 1 sierpnia 1944 r. uczestniczyła tak naprawdę elita Polski, która miała swój plan dla kraju na lata powojenne.
Nam Powstanie kojarzy się z żołnierzami, natomiast to była, po pierwsze: elita Polski. Ci ludzie mieli program społeczny, Powstańcy konstruowali Polskę, myśleli o Polsce po wojnie. Oni mieli pomysł na nową Konstytucję, na reformy społeczne
— wskazał.
To był niezwykle pozytywny ruch, który nie sprowadzał się tylko do walki zbrojnej. U jego podstaw była niewątpliwie niepodległość, którą zresztą różnie rozumiano. Niektórzy rozumieli ją wyłącznie jako współpracę z Rosją, bo wtedy przecież Związek Sowiecki już był, byli Sowieci na Pradze a tam chodziło bardzo wyraźnie o pełną niepodległość, bo przecież ciąg dalszy Powstańców to Akcja Burza i Żołnierze Niezłomni, czyli ludzie, którzy przetrwali Powstanie i nadal walczyli o niepodległość, kiedy jeden okupant został zastąpiony drugim
— podkreślił zastępca redaktora naczelnego „Gościa Niedzielnego”.
Uwspółcześnianie, aktualizacja dramatu, bohaterstwa, okoliczności Powstania, dla potrzeb bieżących sporów politycznych, jest haniebne dla tych, którzy podejmują się tego rodzaju publicznych rozważań
— ocenił z kolei Marek Formela.
Te światy nie mają ze sobą wiele wspólnego. Wspólna jest natomiast nasza tożsamość, nasze narodowe doświadczenie, wola uzyskania suwerenności bez względu na okoliczności i cenę
— powiedział naczelny „Gazety Gdańskiej”.
Dla nas są ważne, ale one nie mogą dziś być poddane takiej perswazji walki partyjnej. Nie mogą być częścią tej partytury, która wiąże się z rozwiniętą polską demokracją, gdzie spór jest istotą. Taki ton pojawia się w obszarach kontrolowanych przez opozycję. TO taka partytura, którą każdy z nas dobrze słyszy
— wskazał.
Łosiewicz: Pani Wanda Traczyk-Stawska troszkę daje się wykorzystywać
Dorota Łosiewicz odniosła się do słów Wandy Traczyk-Stawskiej.
Kiedy pani Wanda Traczyk-Stawska wypowiedziała swoje słowa „w imieniu Powstańców”, to ja dla tygodnika, który dzisiaj tu reprezentuję, przygotowywałam, rozmawiałam z wieloma Powstańcami, którzy odnosili się do tych słów, zwracając uwagę, że pani Wanda Traczyk-Stawska nie ma mandatu do wypowiadania się w imieniu wszystkich Powstańców. Oni nie zgadzali się z przedstawionymi przez nią tezami, to po pierwsze.
Po drugie: tłumaczyli, że środowisko Powstańców Warszawskich nie było środowiskiem jednolitym, ci ludzie mieli różne poglądy i wciąż jest to środowisko, które ma różne poglądy. I teraz jedna ze stron sceny politycznej próbuje wykorzystywać panią Traczyk-Stawską, która jest już w podeszłym wieku i trochę daje się wykorzystywać.
Rafał Trzaskowski nie jest jedynym strażnikiem tego momentu w historii Polski
— skomentował Marek Formela.
aja
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/609489-salon-dziennikarski-o-co-walczyli-uczestnicy-powstania