Nie powinniśmy przegapić tego momentu, i tej jasnej deklaracji, którą złożył Donald Tusk, atakując z całą dostępną mu furią prezesa Narodowego Banku Polskiego prof. Adama Glapińskiego. Nie powinniśmy, bo to naprawdę ważny komunikat.
Na wschodzie mamy wojnę, w której pośrednio uczestniczymy, a która może przyjść i do nas, na naszą ziemię. Staliśmy się krajem frontowym, czyli takim, którego z definicji nie lubi zachodni kapitał. Nie można wykluczyć, że ktoś z grubym portfelem spróbuje skorzystać z okazji i zaatakuje złotego. Trwa też walka z wojenną i post-covidową inflacją, w której bank centralny odgrywa kluczową rolę.
Tylko ktoś, kto naprawdę ma w pełnej pogardzie los państwa polskiego, może atakować w takiej szczególnej chwili w taki sposób prezesa NBP. Co ważne, nie jest to atak merytoryczny, nie jest to krytyka poszczególnych decyzji czy nawet całej linii monetarnej. Nie, to coś więcej: to próba podważenia legalności wyboru na stanowisko, próba wpędzenia w próżnię prawną, wreszcie próba zastraszenia.
A wszystko to po to, by zarobić parę politycznych rubli na skutkach wojny (o wojnie, o tragicznym losie Ukrainy, zauważmy, Tusk właściwie nie wspomina). Być może także po to, by możliwe szybko zapędzić Polskę do strefy euro, co przecież byłoby śmiertelnym ciosem dla naszych ambicji dogonienia Zachodu.
Zapamiętajmy ten moment. Nie trzeba czytać programu (którego nie ma), nie trzeba dociekać powiązań. Tu wszystko widać jak na dłoni.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/606826-atakujac-nbp-w-takiej-chwili-tusk-wiele-nam-mowi-o-sobie