„Mam nadzieję, że otworzy to drogę do załatwienia tej sprawy, która jest dla nas bardzo bolesna i bardzo ważna. Mianowicie, żeby szczątki pomordowanych leżące gdzieś w wołyńskiej ziemi i w ogóle w kresowych ziemiach dawnej Rzeczypospolitej, wreszcie zostały z szacunkiem potraktowane, pochowane. Żebyśmy mogli tam postawić znicze i pomodlić się. To jest bardzo ważne” – mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl prof. Romuald Szeremietiew, były minister obrony narodowej.
CZYTAJ RÓWNIEŻ:
wPolityce.pl: Dziś obchodzimy kolejną rocznicę apogeum Rzezi Wołyńskiej. Tym razem przebiega ona w cieniu rosyjskiej agresji na Ukrainę. Jakie są Pana refleksje w związku z dzisiejszymi uroczystościami?
Prof. Romuald Szeremietiew: Pamięć jest ważna i dla tożsamości narodowej, i dla tego wszystkiego, co jako Polacy myślimy. Pamięć o tym, co wydarzyło się wtedy na Kresach Wschodnich jest dla nas szczególnie ważna, bo żeśmy te Kresy utracili w wyniku wojny i wielu ludzi zostało zamordowanych. Zrobili to w tym wypadku ukraińscy nacjonaliści, kierujący się nienawiścią wpisaną do ich ideologii. Tak było. To zaczęło się jeszcze w okresie międzywojennym. Pamiętajmy, że Stepan Bandera był uczestnikiem zamachu na ministra spraw wewnętrznych Bronisława Pierackiego i został skazany na karę śmierci. Prezydent Mościcki mu to zamienił na dożywocie. Później wybuchła wojna i w ten sposób Bandera wyszedł z więzienia. To wszystko razem stanowi jeden wielki splot nienawiści, który podsycany był zresztą i przez Niemców i przez Rosjan, żeby Polacy z Ukraińcami nie mogli się porozumieć. Ukraińscy nacjonaliści oczywiście brnęli w tym oczekiwanym przez naszych wrogów kierunku „na zgubę Lachów” – i Ukrainy, dodam zresztą.
Teraz sytuacja jest taka, że bardzo wiele się zmieniło. Po pierwsze Ukraina walczy z rosyjską agresją. My wspieramy Ukrainę. Zdajemy sobie sprawę, że Ukraina walczy również w obronie naszej wolności. Relacje, które udało się nawiązać, a które się rozwijają między Polską a Ukrainą, między Polakami a Ukraińcami wskazują, że również tę nienawiść, którą kiedyś zasiał ukraiński nacjonalizm – zresztą nasi nacjonaliści też byli, tylko na szczęście nie mieli morderczych instynktów – będzie można, w moim przekonaniu, pokonać.
Prezydent powiedział, że chodzi o to, żebyśmy budowali pojednanie na prawdzie i z tym się w pełni należy zgodzić. Były dwa bardzo dobre przemówienia – i prezydenta i premiera. Był ambasador, jeszcze przed złożeniem listów uwierzytelniających, ale już obecny ambasador Ukrainy. Wystąpił z wieńcem od prezydenta Zełenskiego. To wszystko zmierza więc w tym kierunku, w którym powinno.
Powiedział Pan o tej przezwyciężonej nienawiści. Mamy tu do czynienia z wypełnieniem testamentu błogosławionego ks. Jerzego Popiełuszki, który mówił, aby „zło dobrem zwyciężać”. Ta nienawiść, te wzajemne uprzedzenia zostały zniwelowane przez wspaniały gest polskiego narodu, czego zapewne Rosjanie się nie spodziewali.
Tak. Jesteśmy ludźmi cywilizacji łacińskiej, w której bardzo istotnym elementem jest etyka katolicka i wszystko to, o czym mówił ksiądz Jerzy, też ma swój wyraz. To są rzeczy niedostępne dla ludzi innych cywilizacji, którzy są na wschodzie, i którzy nie mogą sobie wyobrazić czegoś takiego, że można zło dobrem zwyciężać.
Po raz pierwszy w obchodach apogeum Rzezi Wołyńskiej uczestniczył pan ambasador Ukrainy w Polsce. Jakie znaczenie ma ten gest strony ukraińskiej?
Mam nadzieję, że otworzy to drogę do załatwienia tej sprawy, która jest dla nas bardzo bolesna i bardzo ważna. Mianowicie, żeby szczątki pomordowanych leżące gdzieś w wołyńskiej ziemi i w ogóle w kresowych ziemiach dawnej Rzeczypospolitej, wreszcie zostały z szacunkiem potraktowane, pochowane. Żebyśmy mogli tam postawić znicze i pomodlić się. To jest bardzo ważne.
Pan prezydent Andrzej Duda powiedział na Skwerze Wołyńskim, że „prawda musi być jasno i mocno wypowiedziana”. Wydaje się, że teraz jest na to realna szansa. Jak Pan Profesor to ocenia?
Też mi się tak wydaje, ale nie uprzedzajmy. Niech stanie się to, co stać się powinno: oczywiście nakierowanie się władz ukraińskich na to, co w tych relacjach, w tej właśnie sprawie między nami rzeczywiście będzie można zrobić. Trzeba zrobić następne kroki, aby ta rana nie była drażniona wszystkim tym, co może robić na przykład Rosja. Widać, że rosyjska propaganda staje na głowie, wykorzystując zresztą również różnego rodzaju użytecznych durniów w Polsce, żeby między nami a Ukraińcami wszystko było jak najgorzej.
Nadal też jednak jest przywiązanie części Ukraińców – niekiedy bardzo silne – do ideologii banderyzmu. Mam tu na myśli m.in. pana Melnyka. Dlaczego odcięcie się od tej ideologii jest dla nich tak trudne? W końcu mają swoich bohaterów, mają mit założycielski, który dała im obecna rosyjska inwazja.
To jest proces. Zwracam uwagę, że to się zmienia. To jest pewien proces. Mam nadzieję, że ten występ pana Melnyka to był ostatni wykwit nacjonalistycznego ekstremizmu, który po stronie ukraińskiej owszem występował, występuje, ale chyba zamiera.
Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiała Anna Wiejak
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/606188-szeremietiewwazne-bysmy-zapalili-znicze-na-grobach-wolynia