Rolnicze protesty w Niderlandach (Holandii) są przez światowe media niemal ignorowane. Wyjątkowa brutalność policji, która ostrzelała ciągniki prowadzone przez farmerów, przyciągnęła nieco uwagi, ale to i tak nic w porównaniu z zainteresowaniem, które wielkie organizacje medialne okazują każdej akcji rewolucyjnej lewicy. Rolnicy mają być przeszłością, transgederyzm i inne „izmy” - przyszłością.
Naszą uwagę powinny też przyciągnąć plany holenderskiego rządu, które wywołały protesty rolników. Zakładają one radykalne ograniczenie emisji tlenku azotu - w niektórych przypadkach aż o 70 proc. Rolnicy mają używać znacznie mniej nawozów sztucznych oraz zmniejszyć swoje stada bydła. Będzie to oznaczało upadek wielu gospodarstw.
Nie można mieć wątpliwości: nie jest to lokalny pomysł, jakiś szalony wybryk holenderskich klimatystów. To test, który poprzedza próbę narzucenia tego typu rozwiązań całemu kontynentowi, całej Unii Europejskiej. Później zostaną one umieszczone w kolejnej wersji „kamieni milowych”, czy w podobnym dokumencie, i będą konsekwentnie, brutalnie wdrażane. Emisja spadnie, zależność od importu wzrośnie, bezpieczeństwo żywnościowe zostanie narażone na poważne ryzyko.
Nie mam wątpliwości, że to wszystko zmierza w kierunku poważnego przesilenia. Albo Europejczykom uda się ostatecznie narzucić nowy porządek, który w istocie oznacza budowę nowej utopii (co zawsze kończy się nieszczęściem), albo dojdziemy do punktu krytycznego, w którym społeczeństwa znajdą w sobie dość siły, by odrzucić to szaleństwo. Wydarzenia w Holandii wskazują, że zbliżamy się do tego punktu.
Co ciekawe, forsowanie radykalnych rozwiązań w sferze emisji CO2 i tlenku azotu postępuje w czasie, gdy za sprawą rosyjskiej agresji przeciwko Ukrainie stało się jasne, że zanurzenie się w globalizmie na dłuższą metę niczego nie gwarantuje. Jeśli masz swój gaz, swoją ropę - to masz na pewno. Jeśli masz swój węgiel, to sobie poradzisz. Jeśli produkujesz własną żywność, to nie będzie głodny. Jeśli opierasz się na imporcie, to z dnia na dzień możesz znaleźć się w poważnych opałach.
To jest wniosek, który powinien pozostać z nami na długo. Polegajmy na sobie. Na własnej armii, własnych kopalniach, własnej produkcji rolnej. Nie nabierajmy się na ideologiczne mody, bo świat nie przestał być miejscem skrajnie niebezpiecznym. Zwłaszcza tu, w Polsce, kraju frontowym, kraju, od którego tak wiele zależy w całej Europie.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/605602-polegajmy-na-sobie-na-wlasnej-armii-kopalniach-rolnictwie