Problemem jest złamanie monopolu na przekaz w szkołach jednej opcji światopoglądowej. Ci sami, którzy z zachwytem do szkół wprowadzają toalety dla tzw. „osób niebinarnych” albo organizują tęczowe piątki, nie mogą pogodzić się z tym, że inni – w tym przypadku my – chcą przekazać w szkołach prawdę historyczną i wychować świadomego obywatela Polski - podkreśla Leszek Sosnowski, wydawca podręcznika „Historia i Teraźniejszość” autorstwa prof. Wojciecha Roszkowskiego.
Stanisław Widomski: Wydawnictwo Biały Kruk, którego Pan jest prezesem, złożyło do Ministerstwa Edukacji i Nauki wniosek o dopuszczenie podręcznika do nowego przedmiotu Historia i Teraźniejszość, nazywanego skrótowo HiT. To wywołało burzę medialną. Jego autorem jest wybitny naukowiec prof. Wojciech Roszkowski, gremialnie uznawany za jednego z najlepszych polskich historyków i autorów podręczników. Mimo tego media lewicowe i liberalne w ostatnich dniach wylały falę hejtu na niego i jego podręcznik. Szczytem nienawiści było określenie „podręcznik dla Hitlerjugend”. Jak się Pan do tego odniesie?
Leszek Sosnowski: To ostatnie stwierdzenie padło w audycji radia TOK FM 7 czerwca br. i przekroczyło nawet najbardziej swobodne granice norm dobrego obyczaju. „Najlepsze” w tym jest to, że podręcznik nie ujrzał jeszcze światła dziennego! Poza wydawnictwem zna go zaledwie kilka osób, reszta może mówić tylko o tzw. „zajawkach” internetowych. Jest on w fazie procedowania w MEiN. Tak samo na „zajawkach” oparte są wszelkie inne artykuły prasowe, poza artykułem prof. Wojciecha Polaka, który był naszym konsultantem naukowym przy „Hicie”, i który miał pewne drobne uwagi, już uwzględnione, ale generalnie wydał bardzo pozytywną opinię o książce. To samo tyczy się drugiego konsultanta ze strony wydawnictwa prof. Andrzeja Nowaka,
Jeśli chodzi o TOK FM, to powiadomiliśmy już Krajową Radę Radiofonii i Telewizji o tej sprawie, postępowanie jest w toku, rozmawiamy także z naszymi prawnikami, aby skierować sprawę na drogę sądową. Takich rzeczy nie wolno puszczać płazem. Może się podręcznik nie podobać, może się przedmiot nie podobać, ale po pierwsze najpierw trzeba go poznać, a po drugie trzymać się w granicach elementarnej przyzwoitości To jest gorzej niż chamska odzywka, to jest pomówienie o propagowanie faszyzmu wśród młodzieży.
Nienawistnych lub szyderczych opinii jest znacznie więcej, choć oczywiście tylko w mediach o określonym profilu. Co zastanawiające – we wszystkich krytycznych materiałach prasowych było tylko kilka tych samych zarzutów. Dosłownie tych samych, jakby zostały spisywane z jednego wzorca. Nieliczni dziennikarze zwracali się do prof. Roszkowskiego z prośbą o komentarz, ale prof. Roszkowski odpowiadał: poczekajcie kilka dni, wówczas ukaże się egzemplarz próbny całego podręcznika, przeczytacie go i porozmawiamy sensownie o całości. My jako wydawnictwo zapewnialiśmy, że redakcjom natychmiast i za darmo wyślemy te egzemplarze testowe. Nie było odzewu z ich strony, a miażdżąca machina medialna ruszyła natychmiast.
Miażdżąca?
Może nietrafnie to określiłem, bo dostajemy obecnie mnóstwo pytań nie tylko od nauczycieli, czy od rodziców, ale od tzw. zwykłych czytelników, którzy chcą „HiT” przeczytać. To jednak dotyczy tych, którzy nas znają od lat i wiedzą, że nic insynuowanego przez antynarodowe publikatory nie może się u nas ukazać. Ci jednak, którzy nas bliżej nie znają, choć sama marka „Biały Kruk” jest wg badań bardzo wysoko kwalifikowana, wyrabiają sobie pewnie jak najgorszą opinie o wydawnictwie, o autorze, i o podręczniku.
Zarzuty wobec podręcznika rzeczywiście powtarzają się jak mantra: że przedstawiono gender czy feminizm jako przykłady ideologii, że są dwa rozdziały poświęcone papieżowi Janowi Pawłowi II, że jest krytyczny wobec Unii Europejskiej oraz Niemiec i Rosji.
Nie będę się wgłębiać w zagadnienia merytoryczne, bo jest to przywilejem autora, natomiast zwrócę uwagę na to, jakich manipulacji dokonuje się w tych zestawieniach medialnych. Dwa rozdziały o papieżu to brzmi jakby było ich wiele, ale tylko wtedy, jeżeli się nie doda informacji, że podręcznik składa się łącznie ze 112 krótkich rozdziałów. Co więcej, podręcznik liczy 512 stron – a słowo „gender” występuje w nim tylko trzy razy; to zjawisko nie jest analizowane w podręczniku. Oczywiście, żeby to wiedzieć, trzeba by go przeczytać w całości, a jak wiemy, krytycy tego nie zrobili. Gender jest to rzecz marginalna – pamiętajmy, że podręcznik kończy się na roku 1979 – i omawiana w kontekście wyjaśnienia, czym są ideologie, a to z kolei wynika z podstawy programowej. Bo trzeba wiedzieć, że nowy przedmiot ma w podstawie programowej elementy dawnego WoS-u. Zresztą: czym są feminizm lub gender, jeżeli nie ideologiami? Określa je tak nawet Wikipedia, zaś PWN wylicza feminizm jako jedną z najważniejszych ideologii XX w. – między faszyzmem, a ekologizmem.
To w czym jest problem?
Problemem jest złamanie monopolu na przekaz w szkołach jednej opcji światopoglądowej. Ci sami, którzy z zachwytem do szkół wprowadzają toalety dla tzw. „osób niebinarnych” albo organizują tęczowe piątki, nie mogą pogodzić się z tym, że inni – w tym przypadku my – chcą przekazać w szkołach prawdę historyczną i wychować świadomego obywatela Polski, który zna przeszłość swojego narodu i potrafi z niej wyciągnąć wnioski, który jest w stanie ze zrozumieniem przysłuchiwać się debacie publicznej, którego nie jest łatwo poddać medialnej i oświatowej manipulacji. Bo taki jest cel naszego podręcznika i w ogóle nowego przedmiotu wprowadzonego przez ministra Czarnka. W tym duchu działała szkoła II Rzeczpospolitej, która wychowała wspaniałe pokolenie. Do tego chcemy, do tego, uważam, mamy obowiązek nawiązać.
Ale czy podręcznik nie powinien być jednak wypośrodkowany w poglądach? Padają zarzuty, że jest katolicki i prawicowy.
Jeśli to byłby naprawdę zarzut, to podręcznik lewicowy, kosmopolityczny i promarksistowski byłby z definicji dobry. I tak dotychczas rzeczywiście było. Tymczasem podręcznik przede wszystkim powinien być prawdziwy, a prawda jest zgodnością intelektu i rzeczy, jak pisał św. Tomasz z Akwinu. Ten przedmiot, ten podręcznik, ten autor i to wydawnictwo prawdy się nie boją. Nie bez powodu pojęcie prawdy, zwłaszcza w paru ostatnich dekadach, jest poddawane coraz większemu rozwodnieniu. Jeżeli ktoś przestanie wierzyć w prawdę, to może uwierzyć we wszystko. Uwierzy, że kobieta to mężczyzna albo że posiadanie dzieci to zagrożenie dla planety. Tymczasem założenie naszego podręcznika i przedmiotu HiT jest zupełnie inne: uczeń niech się zapozna z prawdą – czy z faktami jak kto woli – i na podstawie tego niech wyciąga wnioski i zacznie myśleć krytycznie. I zachęcamy do tego we wstępie do podręcznika: niech te materiały będą zarzewiem do debaty. Oddajemy w ręce nauczyciela możliwość prowadzenia fascynujących dyskusji na lekcjach, zwłaszcza że spotyka się on przecież z uczniami o różnej wrażliwości. Dialog i wspólne przekonywanie wpisują się w najpiękniejsze tradycje Rzeczypospolitej, gdzie zawsze było możliwe jedynie tyle, ile udało się przekonać współobywateli. Natomiast przeciwnicy nowego przedmiotu i podręcznika prof. Roszkowskiego tego nie chcą: dla nich nie ma miejsca na żadną rozmowę, oni chcą wbijać do głów jedną, słuszną wersję zgodną z ośrodkami neomarksistowskimi i salonem lewicowo-liberalnym. A tę wersję młodzież spotka wszędzie: w mediach społecznościowych, w serwisach streamingowych, w popkulturze czy na największych portalach. I dodajmy jeszcze jedną rzecz: każdy miał prawo napisać podręcznik taki, jaki uznał za stosowny. Natomiast w tym momencie, kiedy prowadzimy tę rozmowę, oprócz nas żadne inne wydawnictwo nie złożyło swojej wersji podręcznika do MEiN. My z kolei otrzymaliśmy już dwie pozytywne oceny merytoryczno-dydaktyczne i czekamy tylko na ocenę językową.
Podaliście Państwo w informacji, że podręcznik ma 512 stron; może jest on zbyt obszerny?
Nie sądzę, ma tyle stron, co podręczniki do historii w liceum, a wymiar godzinowy jest przecież taki sam. Zwracam uwagę, że te 512 stron to nie tylko tekst; znajduje się w nim blisko pół tysiąca ilustracji, nieraz zupełnie unikatowych, starannie wyszukanych i opracowanych technicznie, wyraźnych, dużych, czytelnych, z konkretnymi podpisami. Są one idealnie dopasowane do tekstu. Oczywiście są też niezbędne mapy. To wszystko niebywale ułatwia percepcję. W sumie była to gigantyczna robota całego zespołu. Dodam, że mamy wielkie doświadczenie w przygotowywaniu tego rodzaju książek i wiele z nich zdobywało różne nagrody. Niektórzy nie wiedzą, że posiadamy również status wydawnictwa naukowego; naszym zapleczem intelektualnym jest kilkudziesięciu wybitnych intelektualistów polskich.
Chwalicie się Państwo, że podręcznik jest nowoczesny; na czym to polega?
Krytycy poznawszy zaledwie „zajawki” zupełnie pominęli fakt, że każda część zaczyna się od nagrania prof. Roszkowskiego, który w kilku minutach zapowiada, o czym jest dany rozdział. To nowa jakość pozwalająca uczniom na bliski kontakt z autorem, a co więcej, ta krótka synteza dobrze ich przygotowuje do treści książki. Każdy może sobie to obejrzeć na smartfonie, podobnie jak teksty czy filmy źródłowe podane w wersji kodów QR czy linków – w sumie jest ich 40. Na końcu każdego rozdziału są pytania i ćwiczenia. Świadomie odeszliśmy natomiast od wyglądu większości obecnych podręczników. Prof. Roszkowski postawił na narracyjność, a to oznacza, że uczeń może przeczytać podręcznik jak książkę. Nie chcieliśmy tych szarpanych zdań, przeładowania tabelkami, strzałkami i ramkami, co upodabnia podręczniki do teledysków zamiast do normalnych książek. Podręcznik prof. Roszkowskiego uczy zatem także samego czytania, a jako że jest napisany innym językiem, bardziej żywym i wciągającym, to doskonale spełnia swój cel. Jest to również przygotowanie do dalszej drogi akademickiej, zwłaszcza na kierunkach humanistycznych. Jeżeli chcemy, aby nasza młodzież mogła stawać w szranki w międzynarodowym wyścigu, to powinniśmy od niej wymagać więcej, a nie mniej. Stąd też słynny cytat Ojca Świętego jest mottem naszego podręcznika: „Musicie od siebie wymagać, nawet gdyby inni od was nie wymagali.”
Pana słowa wydają się stać w znacznej sprzeczności z tym, co w ostatnich dniach pisano w mediach.
Dodajmy: nie wszystkich. Ci nieliczni, którzy już wcześniej mieli możliwość przeczytania podręcznika w całości w postaci PDF-a, byli zachwyceni, jak na przykład wybitny profesor pedagogiki Aleksander Nalaskowski, wspomniany profesor historii i nauczyciel akademicki Wojciech Polak czy redaktor Michał Rachoń. A ponadto od kilku dni nieustannie dzwonią do nas dyrektorzy i nauczyciele z różnych szkół prosząc o egzemplarze testowe i dodając, że od dawna czekali na taki podręcznik. Taki, to znaczy, że po pierwsze traktuje ucznia poważane, a po drugie, uczciwie mówi o polskiej historii i współczesności. Bo rzeczywiście w poprzednich podręcznikach były rozdziały o Adamie Michniku czy o Grecie Thunberg, zaś u nas są o św. Janie Pawle II czy o Żołnierzach Wyklętych. Choć w rozmowach z nami nauczyciele dodają, że trochę się obawiają, bo widzą, jaka jest reakcja medialna. I o to właśnie chodziło, aby jak zwykle wytworzyć atmosferę strachu i niepewności. Suma summarum ten atak skazany jest jednak na porażkę. Nie zamierzamy stać bezbronni na uboczu. Nasi czytelnicy także – i to jest najważniejsze. Dodam jeszcze jedno, jakże istotne w przypadku nauczania historii, ten podręcznik nie jest nudny, jest jak fascynująca powieść, zawiera nawet anegdoty, jest logiczny, jedno wydarzenie wynika z drugiego. Zapoznając się z nim można zrozumieć, dlaczego już Cyceron twierdził, że historia jest nauczycielką życia.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/602229-podrecznik-dla-hitlerjugend-sosnowski-odpowiada-na-ataki