„Nie grozi nam epidemia lub pandemia małpiej ospy, ale kontrola wirusa i zakażeń jest wskazana”- powiedział PAP doktor Maciej Tarkowski z Laboratorium Nauk Medycznych i Klinicznych uniwersytetu w Mediolanie. Zespół, w którym pracuje polski naukowiec, poznał właśnie sekwencję wirusa.
W rozmowie z PAP doktor Tarkowski wyjaśnił, że do mediolańskiego szpitala uniwersyteckiego Sacco przyjęto pacjenta z objawami, które wskazywały na zakażenie wirusem małpiej ospy. „Materiał- dodał- został wysłany do zdiagnozowania i potwierdzono obecność wirusa”.
Poznaliśmy jego sekwencję. Dzięki temu można sprawdzić, czy nie dochodzi do mutacji wirusa i czy mógłby się on łatwiej przenosić niż obecnie
— podkreślił naukowiec.
Następnie zaznaczył: „Nie grozi nam epidemia taka, jak grypy czy pandemia, jak ta obecnie”.
Generalnie mogę powiedzieć, że z około 150 przypadków zarejestrowanych w krajach europejskich do zakażenia dochodziło przeważnie drogą płciową
– dodał doktor Maciej Tarkowski.
Zauważył:
To nie jest wirus grypy ani koronawirus. Niemniej sytuacja powinna być monitorowana.
Są skuteczne szczepionki
Małpia ospa jest medialna, ale mamy przeciwko niej skuteczne szczepionki. Bardziej obawiam się nowych odmian SARS-CoV-2; Chiny po raz kolejny mogą stać się przyczyną wybuchu kolejnej fali zachorowań – mówił w rozmowie z PAP wirusolog dr Paweł Zmora.
Kierownik Zakładu Wirusologii Molekularnej Instytutu Chemii Bioorganicznej PAN w Poznaniu dr Paweł Zmora w rozmowie z PAP przyznał, że małpia ospa „jest bardzo medialna”, ponieważ wywołuje bardzo specyficzne symptomy.
Z drugiej strony cały świat zainteresował się małpią ospą, bo cały czas szukamy wspólnego elementu łączącego osoby, które zachorowały na nią w Portugalii, Hiszpanii i Wielkiej Brytanii
— powiedział.
Wskazał, że do tej pory przypadki zachorowania na małpią ospę były związane z podróżami do państw środkowoafrykańskich, bądź kontaktami ze zwierzętami z tego regionu. Dodał, że w przypadku nowych zachorowań w Europie w ostatnich dniach, wykluczono możliwość zakażenia w trakcie podróży do krajów tropikalnych i do tej pory nie zidentyfikowano czynnika odpowiedzialnego za zakażenie, co jeszcze bardziej podsyca zainteresowanie opinii publicznej.
Musimy jednak pamiętać, że przeciwko małpiej ospie mamy skuteczne szczepionki – dostępne w Europie szczepionki przeciwko ospie prawdziwej, które chronią również przed małpią ospą, jak i nowsze szczepionki konkretnie przeciwko małpiej ospie, m.in. dopuszczone do użytku w 2019 r. w USA. I mamy dostępne leki przeciwko tego typu wirusom, takie jak na przykład tekowirymat. W tym przypadku nie obawiałbym się epidemii o takiej skali jak pandemia wywołana przez koronawirusa
— wskazał.
Musimy pamiętać, że małpia ospa to nie koronawirus. To nie jest choroba, która przenosi się tak łatwo jak SARS-CoV-2. Żeby się nią zarazić, trzeba mieć bezpośredni kontakt z płynami ustrojowymi zakażonego, bądź trwale pozostawać z nim w kontakcie
— dodał.
Przyznał, że na zainteresowanie małpią ospą wpłynął również fakt, iż w latach 80. XX w. w ZSRR pracowano nad zastosowaniem małpiej ospy jako broni biologicznej.
Należy uspokoić społeczeństwo – małpia ospa, zwłaszcza u osób, które były zaszczepione przeciwko ospie prawdziwej, czyli urodzonych przed 1980 r., nie powinna stanowić zagrożenia. Szczepionka przeciwko ospie prawdziwej w większości przypadków chroni przed małpią ospą
— podkreślił ekspert.
Bardziej obawiam się tego, co będzie dziać się jesienią i nowych odmian SARS-CoV-2
— zaznaczył.
Koronawirus w Chinach
Jak podkreślił, pandemia trwa, a informacje o opanowaniu rozprzestrzeniania się koronawirusa w Chinach mogą nie mieć pokrycia w rzeczywistości.
Informacje, jakie płyną ze świata nauki wskazują, że niestety, chińska szczepionka przeciw SARS-CoV-2, oparta o inaktywowanego wirusa, nie spełnia swojego zadania. Jej skuteczność jest zdecydowanie niższa niż szczepionek opartych na technologii mRNA czy preparatów firm AstraZeneca i Johnson&Johnson. Zatem Chiny po raz kolejny mogą stać się przyczyną wybuchu kolejnej fali zachorowań
— wskazał Zmora.
Naukowiec podkreślił, że według dostępnych oficjalnych danych z sekwencjonowania koronawirusa w Chinach dominuje obecnie wariant omikron.
Ale czy rzeczywiście tak jest? Musimy mieć na uwadze to, że dane z Chin po części są filtrowane przez tamtejszy aparat partyjny i nie do końca muszą odzwierciedlać rzeczywistość
— zaznaczył.
Wirusolog ocenił, że zniesienie w Polsce stanu epidemii 16 maja było przedwczesne, a polskie społeczeństwo nie osiągnęło odporności populacyjnej przeciwko SARS-CoV-2.
Zdecydowanie odporność populacyjną powinniśmy opierać tylko i wyłącznie na szczepieniach, a nie na przechorowaniu COVID-19, zwłaszcza tym łagodnym czy bezobjawowym, dlatego, że niestety, nie pozostawia ono trwałej odporności w naszym organizmie. To z kolei może spowodować, że jesienią będziemy wprowadzać stan epidemii po raz kolejny i po raz kolejny system ochrony zdrowia będzie kierował wszystkie siły do walki z COVID-19
— powiedział.
Ekspert podkreślił, że przez wysoką zakażalność wariantu omikron najnowsze dane wskazują, iż odporność populacyjną na koronawirusa można uzyskać przy poziomie 90-95 proc. wyszczepienia społeczeństwa.
Czyli jest to porównywalne z odpornością wymaganą przy ochronie populacji przed wirusem odry
— zaznaczył.
Według ostatnich danych Ministerstwa Zdrowia w Polsce w pełni zaszczepionych przeciw SARS-COV-2 jest prawie 22,5 mln osób.
Naukowiec ocenił, że najbliższej jesieni sezon zachorowań na COVID-19 może rozpocząć wariant omikron, przy czym niekoniecznie będzie on odpowiedzialny za wszystkie zakażenia przez cały okres jesienno-zimowy.
Obawiam się, że w związku z dużą liczbą nowych przypadków wariant omikron będzie mutował, a sezon jesienno-zimowy będzie kończył się z innym, nowym wariantem SARS-CoV-2. Niestety, w chwili obecnej nie wiemy, w jakim kierunku wirus będzie ewoluował i czym może nas zaskoczyć
— powiedział.
Wirusolog zwrócił również uwagę, że polskie społeczeństwo straciło odporność populacyjną przeciwko wirusowi odry.
Dlatego, że ruchy antyszepionkowe są bardzo silne w naszym kraju, a rodzice, niestety często nie szczepią dzieci m.in. przeciwko odrze. A w tej chwili musimy pamiętać, że mamy też bardzo dużą liczbę uchodźców z Ukrainy, którzy również nie są szczepieni na odrę
— zaznaczył.
Rok do roku na Ukrainie odnotowywano kilka tysięcy przypadków zachorowań na odrę. To zaczyna być naprawdę poważne zagrożenie epidemiologiczne
— powiedział.
Zmora ocenił, że zwiększona liczba przypadków odry może wystąpić jeszcze w tym roku.
W przeszłości w naszym kraju było kilka-kilkanaście przypadków odry w ciągu roku. Obawiam się, że w tym roku i w następnych latach liczba ta zacznie rosnąć do kilkuset, a nawet kilku tysięcy w najgorszym scenariuszu
— ocenił.
mly/PAP
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/600351-ekspert-nie-grozi-nam-epidemia-lub-pandemia-malpiej-ospy