Działacze proaborcyjni w Hiszpanii określili ten moment jako „historyczny”.
Może i nie był on „historyczny”, ale z pewnością jest ważny dla ich programu szerzenia aborcji za wszelką cenę.
Co się stało?
Hiszpański Senat, izba wyższa parlamentu w której socjaliści mają przekonującą większość, zakazał 6 kwietnia modlitwy przed szpitalami. To się stało po decyzji Kongresu Deputowanych, niższą izbą hiszpańskiego parlamentu, który w lutym uchwalił ustawy według której osoby, które przed szpitalami i klinikami gromadzą się i modlą o zaprzestanie aborcji, mogą zostać ukarane więzieniem.
Ustawa wprowadza kary na „osoby nękające lub w inny sposób ograniczające wolność kobiet zmierzających do skorzystania z prawa do dobrowolnego przerwania ciąży”. Te osoby będą karane więzieniem od 3 miesięcy do 1 roku lub pracami na rzecz społeczeństwa.
Modlitwy w 30 hiszpańskich miastach
Ustawa, zaproponowana w maju ubiegłego roku przez rząd hiszpańskich socjalistów, jest wymierzona w organizacje katolickie uczestniczące w modlitwach przed hiszpańskimi szpitalami. Zgromadzenie Stowarzyszeń na Rzecz Życia, Godności i Wolności zrzesza organizacje uczestniczące w modlitwie.
W ciągu ostatniego roku lub dwóch ich działalność nasiliła się, a modlitwy zorganizowano w około 30 hiszpańskich miastach. Jedno ze stowarzyszeń, które ma największy wpływ na organizację tych modlitw, to „40 dni dla życia”, międzynarodowa, ekumeniczna inicjatywa, która przez modlitwę, post, czuwania przed klinikami i szpitalami, w których przeprowadza się aborcje oraz uświadamianie lokalnej wspólnoty, sprzeciwia się zabijaniu nienarodzonych.
Jest to organizacja, która powstała w Stanach Zjednoczonych w 2004 roku, a konkretnie w stanie Teksas, gdzie grupa ludzi zaczęła modlitewną akcję przed klinikami. Od tego czasu do dziś inicjatywa rozprzestrzeniła się na całym świecie, skupiając się na Europie. W ostatnich latach jest również silna w Hiszpanii, przyciągając uwagę hiszpańskich socjalistów Pedro Sancheza, którzy obecnie mają „misję” kontynuowania brutalnej sekularyzacji zainicjowanej przez lewicowego premiera Jose Luisa Zapatero.
A teraz uchwalili prawo, które ma na celu „uderzyć” w organizacje katolickie w sposób pośredni.
Uczynili to mimo głosów opozycyjnych Partii Ludowej (PP) i konserwatywnej Vox, które ustawę określiły jako cios w wolność słowa i zagrożenie dla demokracji. Zrobili to pomimo protestów działaczy pro-life. Ustawa powinna teraz trafić do Senatu, ale na pewno nie zostanie przez niego odrzucona, ponieważ hiszpańscy socjaliści, w izbie wyższej mają przekonującą większość.
Fikcyjny argument
Organizacje feministyczne z zadowoleniem przyjęły prawo, powtarzając narrację o „bezbronnych kobietach”, które muszą spotkać się z „hordami fundamentalistów” przed szpitalami, do których udają się na aborcję.
Modlitwa nie jest wolnością wypowiedzi, jeśli ma kogoś zniewalać
— mówią w jednej z tych organizacji feministycznych.
Ale, o jakie „zniewalanie” chodzi?
Tomislav Čunović, dyrektor „40 dni dla życia” ds. stosunków międzynarodowych, wcale nie jest zaskoczony takimi argumentami organizacji feministycznych.
To powszechny fikcyjny argument, który jest używany przeciwko nam również w innych krajach. Jego celem jest skonstruowanie narracji o rzekomym zagrożeniu kobiet i przedstawienie nas jako ich wrogów. Jednak ludzie modlący się przed klinikami aborcyjnymi zawsze zachowują się spokojnie
— mówi w wywiadzie dla nasz portal.
Od miesięcy Čunović ostrzega w mediach przed niebezpiecznymi precedensami, jakie wprowadza ta ustawa.
Ustawa kryminalizuje ludzi stających w obronie życia, którzy gromadzą się i modlą spokojnie przed klinikami aborcyjnymi. Ingeruje w podstawowe prawa i wolności, które są gwarantowane przez Konstytucję Hiszpanii i konwencje międzynarodowe
— powtarza nam te argumenty.
Dyrektor organizacji pro-life, skądinąd prawnik z zawodu, ostrzega przed ważną rzeczą. Ustawa nie zabrania bezpośrednio modlitwy przed klinikami i szpitalami aborcyjnymi. To, czego zabrania, to „zachowanie nękające lub w inny sposób ograniczające wolność kobiet“. Jednak brak precyzji w rozporządzeniach może prowadzić do tego, że samo zebranie modlitewne przed klinikami może być interpretowane jako „ograniczenie wolności kobiet”.
Według naszej interpretacji prawnej, spokojna modlitwa przy klinice aborcyjnej, nawet przyjazne podejście do kobiety w ciąży, nie powinny być objęte zakresem stosowania tego prawa. Dużo jednak mówi o tym, że to się stanie, i wtedy sądy będą musiały zadecydować, czy państwo może ukarać ludzi modlących się pokojowo
— mówi Čunović.
Nie ma wątpliwości, że ustawa ta jest częścią szerszej kampanii rządu Sancheza, której celem jest wyeliminowanie wszystkich czynników, uniemożliwiających dalsze rozprzestrzenianie się aborcji.
Według statystyk co roku w tym kraju dokonuje się około 100 000 aborcji. Pomimo tej tragicznej liczby, ciągle mówi się o „ograniczeniach zdrowia reprodukcyjnego kobiet”.
Jednym z czynników tego ograniczenia, według rządu, jest duża liczba ginekologów, którzy odmawiają wykonania aborcji z powodu klauzuli sumienia. Zjawisko całkowicie normalne dla (jeszcze) katolickiego państwa.
Wymiar polityczny ustawy
Jednak minister ds. równości Irene Montero widzi w tym problem i chce go rozwiązać. Stąd pomysł rejestracji lekarzy, którzy odwołują się do klauzuli, jest jednym z głównych punktów reformy, mających uczynić aborcję bardziej dostępną dla hiszpańskich kobiet.
Chodzi o to, że w każdym szpitalu, w którym jest taki ginekolog, zatrudniony zostanie inny lekarz gotowy do wykonania aborcji. Innym ważnym punktem jej „reformy” jest to, że nieletni mogą dokonywać aborcji bez zgody rodziców.
I teraz, ta ustawa, która, co oczywiste, ma wymiar polityczny. W innych krajach odnotowano próby ograniczenia spotkań modlitewnych przed szpitalami. W większości odpowiedzialne za to były władze lokalne kontrolowane przez lewicowe partie. Tak radykalne prawo jak hiszpańskie jest precedensem na skalę europejską.
Nowa ustawa ma zdecydowanie podłoże polityczne. Ale ma również na celu zastraszenie i kryminalizację całego ruchu pro life. Ponadto rząd otwarcie pokazuje, że nie jest w jego najlepszym interesie, aby żyć życiem nienarodzonego dziecka, ale, aby praktyki aborcyjne były coraz bardziej nietykalne. Gdyby władze naprawdę odważyły się nałożyć sankcje na tych, którzy pokojowo prowadzą publiczną kampanię na rzecz ochrony nienarodzonych dzieci, byłby to niepokojący cios uderzający w swobody obywatelskie i system demokratyczny Hiszpanii
— wyjaśnia Čunović.
Nic dziwnego, że modlitwy przed szpitalami przeszkadzają zwolennikom aborcji. Tam, gdzie organizowano takie akcje, dzieją się ważne rzeczy, zmienia się świadomość społeczeństwa na temat tego, czym jest aborcja i jakie może mieć konsekwencje. Liczba uratowanych istnień ludzkich, przez rezygnację ich matek z aborcji, od początku akcji wynosi dziesiątki tysięcy. Zainicjowana została również konkretna pomoc dla kobiet, które zdecydowały się zrezygnować z zabijania swoich dzieci.
Tezy o nękaniu kobiet, które chcą dokonać aborcji są w większości przypadków niepoprawne (choć z pewnością zdarzają się incydenty, które są raczej wyjątkiem niż regułą).
Wolontariusze z „40 dni dla życia” mają jasne instrukcje, aby nie zwracać się w pierwszej kolejności do przechodniów, lecz aby skontaktować się z nimi, jeśli one sobie tego życzą. Dobrze o tym wiem, bo kilkakrotnie pisałem o tej inicjatywie w Chorwacji. Jestem pewien, że nie inaczej było również w Hiszpanii.
Pytamy Čunovića, jakie są motywy osób biorących udział w spotkania modlitewnych.
Jesteśmy wezwani, aby poprzez naszą publiczną modlitwę nieść światło nadziei i miłości w świat, w którym, niestety, dominuje kultura śmierci. Życie jest święte, od poczęcia do naturalnej śmierci. Najważniejszym zadaniem naszych czasów jest publiczne opowiedzenie się za życiem. Prawa i duch czasu przychodzą i odchodzą, ale modlitwa jest stała. Dotyka serca i w ten sposób ratuje życie nienarodzonych, ratuje całe rodziny
— odpowiada nam.
Co będzie dalej z hiszpańską ustawą, dopiero się okaże. W każdym razie jest wielu, którzy planują sprzeciwić się jego wprowadzeniu.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/596620-hiszpanska-ustawa-wymierzona-w-organizacje-katolickie