„Polacy zdali egzamin z uczynków miłosierdzia. Pokazaliśmy w praktyce, co znaczy to ewangeliczne ‘głodnych nakarmić, spragnionych napoić, podróżnych w dom przyjąć’. Od osób, które przyjmowały do swoich prywatnych mieszkań, poprzez samorządy, władze państwowe i Kościół, zdaliśmy ten egzamin wzorowo” – mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl ks. prof. Waldemar Cisło, przewodniczący polskiej sekcji Pomocy Kościołowi w Potrzebie.
CZYTAJ TAKŻE: NASZ WYWIAD. Ks. prof. Cisło: Zagraniczni dziennikarze są zdumieni skalą pomocy Polaków uchodźcom. To potężny kapitał dobra
wPolityce.pl: Pomoc Kościołowi w Potrzebie od lat zajmuje się wsparciem osób dotkniętych dramatem wojny. Jakie działania podjęła organizacja do tej pory w związku z konfliktem na Ukrainie?
Przypomnę, że to jest eskalacja konfliktu, który trwa już kilka lat. My jako Pomoc Kościołowi w Potrzebie zwiększyliśmy budżet pomocowy dla Ukrainy, bo tak jak Syria i Irak miały kłopoty, był zwiększany budżet dla tamtych kościołów, tak podobnie dla Ukrainy. To było 5 mln euro rocznie zbierane w biurach, w 23 krajach na świecie. Natomiast, to z czym mamy do czynienia od 50 dni, spowodowało naszą dodatkową wrażliwość i od razu po ataku Federacji Rosyjskiej na Ukrainę wysłaliśmy milion euro natychmiastowej pomocy i dalej pomagamy. Nasi ludzie z centrali są w tej chwili na Ukrainie, odwiedzają tamtejsze zakony, diecezje, żeby jeszcze bliżej przyjrzeć się potrzebom, ale także wyrazić solidarność z nimi oraz przekazać, że dalej będziemy im pomagać i wspierać.
Tutaj w Polsce, ponieważ jesteśmy blisko, przykładowo nasze biuro we Wrocławiu na dworcu kolejowym zamieniło się w punkt przyjmowania uchodźców. Podobnie Kraków, gdzie uchodźcy również mogą otrzymać wsparcie. Nas wszystkich przerosła ta liczba, bo nie spodziewaliśmy się, że aż tyle osób będzie przychodziło. We Wrocławiu było tak, że nawet kilka tysięcy osób w tym apogeum przychodziło do biura, które było czynne całą dobę, dzięki temu, że mieliśmy około setki wolontariuszy. Byliśmy w stanie służyć ludziom, którzy przychodzili po pomoc i przekazywaliśmy to, co było im najbardziej potrzebne, czyli żywność, napoje, odzież. Trzeba również przyznać, iż bardzo pozytywnie zaskoczyła nas postawa mieszkańców Wrocławia, bo przynosili tyle różnych darów, że był tego tak dużo, że wysłaliśmy ponad 30 busów z żywnością, odzieżą i innymi rzeczami na Ukrainę.
Przyjęliśmy do Polski już ponad 2,7 mln osób. Wiele razy padało to sformułowanie, ale to naprawdę coś niesamowitego, że nie powstały obozy dla uchodźców, z czym mieliśmy do czynienia chociażby w przypadku wojny w Syrii.
Można powiedzieć, że jako Polacy, ludzie wierzący, dostaliśmy od Pana Boga taki trudny dar na Wielki Post – naszych braci i siostry, którzy uciekali przed śmiercią, wojną. Tak jak pan wspomniał, kiedy w 2014 roku wypędzono chrześcijan z Mosulu i okolicznych miejscowości (wtedy tam było 120 tys. osób), budowaliśmy obozy dla uchodźców. Mieszkali w szkołach, kościołach, wszędzie gdzie się dało, a później trzeba było budować obozy przy parafiach, gdzie powstawały namioty, potem przygotowane dla nich kontenery. Natomiast Polska jest chyba jedynym krajem w ostatnich latach, który przyjął tak ogromną liczbę ludzi i nie ma obozów dla uchodźców. To pokazuje, jak niezmiernie dobrze Polacy zdali egzamin z uczynków miłosierdzia. Pokazaliśmy w praktyce, co znaczy to ewangeliczne „głodnych nakarmić, spragnionych napoić, podróżnych w dom przyjąć”. Od osób, które przyjmowały do swoich prywatnych mieszkań, poprzez samorządy, władze państwowe i Kościół, zdaliśmy ten egzamin wzorowo. I myślę, że trzeba tu podkreślać, iż wszyscy. Same samorządy, państwo czy Kościół nie daliby tutaj rady. Chociażby ze względu na tę skalę. Połączono te wysiłki, co dało taką piękną wypadkową oraz pokazało piękną twarz polskiego narodu, Kościoła i władz. Według mnie Pan Bóg dał nam trudną szansę, ale wykorzystaliśmy ją w sposób wzorowy. Zerwaliśmy z narracją, która była przez lata utrzymywana, że Polacy są wrednym narodem, który nie chce nikomu pomagać. Niektórzy dziennikarze są wręcz zszokowani i pytają, jak to możliwe, że o Polakach, o których pisano tak negatywnie nagle pokazali zupełnie inną twarz.
A jakie są w tym momencie potrzeby?
Warto zwrócić uwagę, o czym pan premier zaczął ostatnio głośno mówić, tzn. na solidaryzm. Do tej pory nie upominaliśmy się za mocno, może jak zawsze jesteśmy dumni i pomyśleliśmy, że sami sobie poradzimy, ale na pewno tak nie będzie, bo to trwa już długo. I oby trwało jeszcze jak najkrócej, ale bądźmy realistami. Nasze doświadczenia z wojen, chociażby w Syrii czy Iraku, są dosyć smutne. Łudziliśmy się, że wojna w Syrii będzie trwała krótko, a obchodziliśmy niedawno dziesiątą rocznicę jej wybuchu, więc to nie są proste sprawy. Oczywiście chcemy, żeby ta wojna jak najszybciej się skończyła, ale nikt z nas nie wie, kiedy to się stanie. Przecież nie powiemy tym ludziom z dnia na dzień: przepraszamy, my już nie mamy pieniędzy na pomoc dla was. Im pomagać trzeba, bo muszą jeść codziennie i nie możemy tego przerwać. Natomiast potrzebne jest to, co okazano chociażby Turcji, gdzie przyjęto bodajże półtora miliona uchodźców i przekazano 9 mld euro pomocy, które zostały rozłożone w czasie. Coraz częstsze są te głosy (o konieczności wysłania Polsce środków na pomoc uchodźcom – red.). Myślę, że to jest albo jakaś rozgrywka Unii Europejskiej, bo przecież szefowa KE Ursula von der Leyen była na Ukrainie i w Polsce, więc chyba ma rozeznanie tego, co się dzieje. Jeśli to jest niemiecko-francuska rozgrywka, jak się możemy domyślać po tych działaniach politycznych kompromitujących zarówno Niemcy, jak i Francję, to jest naprawdę niedobre, bo rozgrywa się problem z najsłabszymi, gdyż mamy głównie kobiety i dzieci. Widzimy, że każda pomoc jest potrzebna, ponieważ kobiety same, które opiekują się małymi dziećmi, nie są w stanie iść do pracy (częściowo może tak, ale nie wszystkie). Jeśli wierzyć wypowiedziom niektórych z polityków, że jest to rozgrywka Unii, to mamy do czynienia ze sprawą bardzo perfidną i poniżej pewnego poziomu humanitaryzmu. Jak chcą nas karać, to wszystko jest wyliczone i natychmiast. Grożono nam karą 250 tys. euro za każdego uchodźcę, którego nie przyjmiemy (podczas kryzysu migracyjnego, który wybuchł w 2015 roku – red.). Przecież można teraz policzyć 2,7 mln razy 250 tys. euro i wypłacić nam tę kwotę. Jeżeli jest to uczciwe zachowanie. Chyba, że to gra, a obawiam się, że coraz więcej mamy przesłanek ku temu, żeby stwierdzić, iż postawa Unii Europejskiej zaczyna naprawdę budzić niepokój i największe obrzydzenie. Granie nieszczęściem ludzkim jest ohydne, a wiemy dobrze, że jeden kraj nie jest w stanie utrzymać i zabezpieczyć wszystkich potrzeb, która tak duża grupa osób ma. Nie wiemy ile będzie kosztowała edukacja, opieka medyczna. Tutaj są bardzo prymitywne zagrania UE, zwłaszcza, że jeszcze są egzekwowane kary (wobec Polski – red.). Nie dyskutuję, czy słusznie, czy nie, natomiast jeśli można egzekwować kary, to dlaczego nie można wypłacić pomocy z równą szybkością i dokładnością?
Jakie wsparcie przekazują biura Pomocy Kościołowi w Potrzebie z innych krajów, także zachodnich?
Mamy taką zasadę, że prośby o zakup żywności czy leków idą do centrali. We wszystkich biurach są zbierane pieniądze. Na 5 mln euro rocznie składają się wszystkie biura (jest ich 23 na całym świecie od Korei po Polskę). Owszem, były transporty żywności z Francji i Niemiec, które od razu przekazywaliśmy dalej. Współpracujemy z firmą transportową pana Tchórzewskiego z Drohiczyna, który pomagał nam przewozić dary od razu na Ukrainę w miejsca, gdzie było to najbardziej potrzebne. Ale największa część naszej pomocy, to jest forma pieniężna, którą przesyłamy na miejsce, żeby tam kupowali to, co jest konieczne. Staramy się także organizować transporty, jeśli czegoś tam brakuje. Jednakże zawsze zapewniamy pomoc przez kanał kościelny, czyli tamtejsze parafie i zakony, które później z tych środków oraz projektów się rozliczają.
Jak Ksiądz Profesor patrzy na wojnę na Ukrainie z perspektywy osoby, która już od dawna obserwuje konflikty na świecie i zajmuje się pomocą ludziom dotkniętym wojną?
Niestety to jest nic nowego. Proszę zauważyć, że również w Syrii gwałcono kobiety, mordowano dzieci. Mieliśmy przypadki w Mosulu sprzedawania kobiet – Jazydek, chrześcijanek – z kartkami na szyi. Pamiętamy, że najmłodsza dziewczynka wykupiona przez siostry z niewoli seksualnej miała 6 lat, więc widzimy jaki tam poziom barbarzyństwa się odbywał. Spotkałem się kilka razy z takim stwierdzeniem: proszę księdza, to jest daleko, na Bliskim Wschodzie czy w Afryce, tam zawsze się bili, jest taka kultura. Tu w Europie nigdy do czegoś takiego nie dojdzie, bo przecież mamy prawa człowieka, instytucje międzynarodowe itd. To często było mówione wtedy. I nagle, w tej cywilizowanej Europie, która ma tyle frazesów o prawach człowieka, godności, co się okazało? Że mamy gwałcone dzieci na oczach ich matek i odwrotnie. Przecież pamiętamy ten jeden dramatyczny opis, że chłopiec posiwiał, bo na jego oczach gwałcono matkę. Nie wiem, czy jest jeszcze jakiś większy poziom zwyrodnialstwa, okrucieństwa, jaki można sobie wyobrazić, a z którym mieliśmy do czynienia właśnie ze strony rosyjskich żołdaków. Jesteśmy może tym tak zszokowani, bo to jest tak blisko nas. Jako ludzie wierzący możemy powiedzieć, że niemal dotykamy tego Chrystusa, który dzisiaj cierpi w tych kobietach, dzieciach, starcach, jest wypędzany ze szpitali i domów na Ukrainie. Natomiast w trakcie wojny w Syrii, to było trochę dalej, więc wydawało nam się może, że to nigdy do nas nie dojdzie. A tu, jak się okazuje, jest to dramat, który rozgrywa się blisko nas i niestety po raz kolejny. Syria i Irak pokazały, jak okrutne potrafią być (zwłaszcza w Syrii) wojska rosyjskie. Niektóre dane mówią nam, że ci żołnierze czy dowódcy, którzy dokonywali tych okrucieństw w Syrii, dzisiaj działają na Ukrainie i to się niestety powtarza.
Obrazy ze zniszczonego Mariupola porównuje się przecież do Aleppo, gdzie również rozegrał się niewyobrażalny dramat.
Dokładnie. Pamiętam, że wtedy także woda była używana jako broń, np. zakręcono dopływ wody do niektórych dzielnic, żeby szybciej się poddały czy zamykano korytarze humanitarne, którymi dostarczaliśmy żywność. W przypadku Mariupola sytuacja się powtarza. Żywność i woda są również używane jako broń i tu powtórzyły się te metody, które znamy dokładnie z Iraku czy Syrii. Poza tym okrucieństwo wobec ludności cywilnej, tutaj było być może nawet bardziej wyeksponowane. Tam może mniej na ten temat mówiliśmy, co nie znaczy, że nie miało ono miejsca.
Warto zwrócić uwagę także na cierpienie z jakim zmaga się obecnie Kościół na Ukrainie, a wcześniej w Syrii w związku z wojną.
W Syrii ponad 100 kościołów zostało zniszczonych i to nie na skutek działań wojennych, tylko po tym jak już się skończyły. Niszczono je specjalnie po to, żeby pokazać chrześcijanom, że tam nie ma dla nich miejsca. W Syrii robili to muzułmanie, tu robią to prawosławni albo ateiści. Zresztą od rewolucji bolszewickiej mamy to zapisane bardzo mocno w zachowaniach żołdaków. Niszczenie cerkwi, kościołów. Cerkiew grekokatolicka ogromnie wycierpiała za czasów Stalina i po wojnie. Wiemy, że Kościół zapłacił bardzo dużą daninę krwi i to się niestety powtarza. A postawa kościoła prawosławnego, czy zwłaszcza jego zwierzchników niestety jest bardzo bolesna dla ludzi wierzących. Uwikłanie się kościoła prawosławnego w ten alians ołtarza i tronu z Putinem jest bardzo bolesny i przykry chyba dla wszystkich wierzących.
Co mógłby Ksiądz Profesor przekazać z okazji Świąt Zmartwychwstania Pańskiego naszym czytelnikom?
Po pierwsze, chciałbym podziękować za to wszystko, co każdy z Państwa zrobił poprzez modlitwę, pomoc materialną, czy zaangażowanie swojego czasu. To dało taką wypadkową, o czym już wspomniałem, że my jako Polacy pokazaliśmy piękną twarz polskiego narodu i Kościoła. Należy to podkreślać i zawsze dziękować wszystkim rodakom. Po drugie, pamiętajmy o tym, że zdaliśmy egzamin z cnót ewangelicznych i tego, że potrafimy się pochylić nad człowiekiem, który jest w prawdziwej potrzebie. Po trzecie, życzę Państwu, byśmy pamiętali o tym, że jesteśmy wyznawcami religii nadziei. Nie Wielkiego Piątku, kiedy Chrystus cierpi ukrzyżowany, jest odrzucony przez naród wybrany. To jest tylko przejście. Można powiedzieć, że tak jak kościół na Ukrainie, Iraku, wielu miejscach na świecie, przeżywa swój Wielki Piątek, to jest tylko przejście do niedzieli poranka Zmartwychwstania. Oczywiście życzę nam wszystkim, żeby ten poranek Zmartwychwstania nastąpił jak najszybciej na Ukrainie, w Syrii, Iraku, żeby zapanował pokój. I tego pokoju, który Zmartwychwstały Chrystus życzy Apostołom, życzę nam wszystkim. Tego pokoju w naszych sercach, rodzinach, kraju. Dostaliśmy od Pana Boga niesamowitą szansę, że nasz naród się posklejał. I obyśmy w tym jak najdłużej wytrwali i nie dali się rozbić pracującym już nad tym, by ta piękna twarz oraz piękne zdanie o Polsce i Polakach nie trwało zbyt długo, bo wiemy, że wielu ludziom się to nie podoba.
Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiał Mateusz Majewski
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/594632-wywiad-ks-cislo-pokazalismy-piekna-twarz-polskiego-narodu