Działaczka proaborcyjna Justyna Wydrzyńska stanęła przed sądem w Warszawie za pomoc ciężarnej kobiecie w dokonaniu aborcji, czym naruszyła polskie prawo.
Wydrzyńska, znana jako jedna z głównych postaci „Aborcyjnego Dream Teamu”, organizacji pomagającej kobietom w Polsce w nielegalnych aborcjach, wysłała kobiecie tabletki poronne. Po tym, jak kobieta dokonała aborcji, sprawę zgłosił na policję jej mąż. Teraz Wydrzyńska ma proces.
W sensie prawnym sytuacja jest jasna. Art. 152 Kodeksu Karnego jasno definiuje, że osoba, która udziela kobiecie ciężarnej pomocy w przerwaniu ciąży z naruszeniem przepisów ustawy, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3.
Nie, nie spieszymy się z werdyktem przed jego ogłoszeniem. Chodzi o to, że sama Wydrzyńska wyraźnie przyznała przed sądem, że zrobiła to, co jej sąd zarzucił i dodała, że zrobiłaby to jeszcze raz, żeby „pomóc siostrze” oraz że ta kobieta była ofiarą przemocy (nie wiadomo, czy to rzeczywiście prawda). Zrobiła to „spontanicznie”, wyznała oskarżona.
Prawda jest kompletnie inna. W działaniach pani Wydrzyńskiej nie ma nic „spontanicznego”. Należy do organizacji, która od 16 lat pomaga kobietom w przeprowadzaniu aborcji, w większości przypadków nielegalnych.
Jej działanie polegające na zabijaniu nienarodzonych jest celowe, wyrachowane i w pełni świadome konsekwencji, jakie powoduje.
Jak napisała w mediach społecznościowych polska prawniczka i publicystka Magdalena Korzekwa-Kaliszuk, działaczka proaborcyjna przyznała w jednym z wywiadów, że „jej organizacja pomogła zabić dziecko w 32 tygodniu ciąży, a w jednym z wpisów informowała o pomocy w zabiciu dziecka w 37 tygodniu ciąży”.
Kiedy to przeczytałem, byłem w szoku. Mój syn urodził się w 37 tygodniu, ponieważ był wcześniakiem.
Ona od 16 lat pomaga w nielegalnym zabijaniu nienarodzonych dzieci. Jej organizacja chwali się, że pomaga w uśmiercaniu tysięcy dzieci rocznie. To ta organizacja szeroko promowała hasło „aborcja jest OK”, codziennie publikuje nowe wpisy, w których przedstawia aborcję w taki sposób, jakby chodziło o czynność typu obcięcia paznokci oraz przede wszystkim zarządza telefonem śmierci
— pisze Korzekwa-Kaliszuk na Facebooku.
Oczywiście Justyna Wydrzyńska ma za sobą lewicowo-liberalny establishment, który robi z niej herosa. Na jej procesie pojawiła się również posłanka z Lewicy Katarzyna Kotula, opisując proces jako „polityczny”. Kotula wspierała organizacje aborcyjne zaangażowane w nielegalną działalność.
Nie, nie ma nic spontanicznego w postaci Justyny Wydrzyńskiej, ani w jej obronie przed sądem. Próbuje zrobić z siebie ofiarę i manipuluje emocjonalnie. Pewne jest natomiast to, że jest ona osobą od lat zaangażowaną w niszczenie życia nienarodzonego, które w tym kraju chroni Konstytucja i prawo. Ma jasny cel: zabijać 4 dzieci na godzinę, jak czytamy na stronie. Wykorzysta do tego każdą sposobność, nawet 2 milionową zrzutkę, którą do tej pory podzielono 58 tys. razy.
Nic nas nie zatrzyma
— pewnie głosi Wydrzyńska.
Wyrok przeciwko tej kobiecie pokaże, czy państwo polskie broni życia nienarodzonego w praktyce czy tylko na papierze.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/594183-aborcjonistki-nic-nas-nie-zatrzyma-co-na-to-polska