Straż Graniczna poinformowała na Twitterze o wdarciu się grupy aktywistów na teren jej placówki w Narewce przy granicy polsko-białoruskiej. Policja skierowała wnioski do sądu o ukaranie ośmiu osób.
CZYTAJ TAKŻE: Tak Kreml destabilizował Zachód! „Die Welt”: Protesty organizacji broniących klimatu były wspierane pieniędzmi z Moskwy
Aktywiści wdarli się na teren placówki Straży Granicznej
Jak poinformowała w rozmowie z TVP Info mjr Katarzyna Zdanowicz, rzeczniczka Podlaskiego Oddziału Straży Granicznej, grupa aktywistów chciała w ten sposób zademonstrować swój sprzeciw wobec zatrzymania innych aktywistów za przemyt migrantów.
Te osoby mimo próśb, żeby wyszły z terenu placówki, nie stosowały się do poleceń i używały słów powszechnie uważanych za obraźliwe
— relacjonowała rzeczniczka, dodając że na miejsce trzeba było wezwać policję.
Na Twitterze Straży Granicznej opublikowano wideo, na którym widzimy fragment z całego zajścia.
Grupa aktywistów wdarła się na teren jednej z placówek SG przy gr. polsko-białoruskiej. To jedynie fragment skandalicznych zachowań z piątku 25.03. Okazywanie szacunku dla innych to ich hasło.Czy aby na pewno?A szacunek dla munduru i służb mundurowych? Nie będziemy tolerować takich zachowań.
Wobec 8 osób policja skierowała wnioski do sądu o zakłócanie porządku
— podała Straż Graniczna.
Aktywiści z zarzutami pomocnictwa do nielegalnego przekroczenia granicy
Prokuratura Rejonowa w Hajnówce postawiła zarzuty pomocnictwa do nielegalnego przekroczenia granicy czwórce aktywistów z grupy zajmującej się pomocą humanitarną na rzecz nielegalnych imigrantów na granicy z Białorusią. Śledczy wnioskowali o areszt, sąd w piątek oddalił te wnioski.
O zarzutach poinformowała w piątkowym komunikacie Straż Graniczna. Jak wynika z tej informacji, podejrzenia dotyczą zorganizowania sześciu cudzoziemcom nielegalnego przekroczenia granicy polsko-białoruskiej.
Jak podał Podlaski Oddział SG, w miniony wtorek po południu funkcjonariusze z placówki SG w Narewce zatrzymali do kontroli dwa samochody. W pierwszym aucie oprócz dwójki Polaków - 22–letniej kobiety i 37-letniego mężczyzny - jechał również Egipcjanin i dwóch Irakijczyków (ojciec z dzieckiem).
W drugim aucie - jak wynika z informacji Straży Granicznej - 32-letnia Polka i 33-letni Włoch przewozili troje małoletnich obywateli Iraku. Był też kolejny samochód, którego kierowca jednak na widok patrolu SG zawrócił i odjechał.
W trakcie rozmowy z obywatelem Iraku okazało się, że nielegalnie polsko–białoruską granicę przekroczył ze swoją żoną i siedmiorgiem dzieci. Po polskiej stronie czekali na nich aktywiści. Ze wstępnych ustaleń wynika, że mieli ich przewieźć dalej od granicy, gdzie miał czekać na nich kurier, by zawieźć cudzoziemców do Niemiec
— podała SG.
Okazało się, że w zatrzymanych autach oprócz Irakijczyka jest w sumie czwórka jego dzieci, ale nie ma żony i pozostałej trójki. Według pograniczników, prawdopodobnie byli w samochodzie, którego kierowca zawrócił.
Informacje o zarzutach potwierdził PAP szef hajnowskiej prokuratury rejonowej Jan Andrejczuk. Poinformował, że miejscowy sąd rozpoznał w piątek wnioski o 3-miesięczny areszt dla wszystkich czworga podejrzanych, ale ich nie uwzględnił. Andrejczuk dodał, że decyzja o ewentualnych zażaleniach będzie podjęta po analizie uzasadnienia sądu.
Grupa Granica, której aktywiści od początku kryzysu migracyjnego na polsko-białoruskiej granicy niosą pomoc humanitarną przebywającym w lasach imigrantom, zamieściła w piątek w mediach społecznościowych informację o zatrzymaniu czterech aktywistów.
Grupa Granica informuje, że nieśli oni pomoc humanitarną rodzinie z siódemką małych dzieci, która „przebywała w lesie od wielu dni: bez wody, jedzenia, schronienia i dostępu do pomocy medycznej”.
Odniosła się też do zarzutu pomocnictwa w nielegalnym przekraczaniu granicy. „To absurdalne zarzuty, bowiem nikt z aktywistów i aktywistek nie wspiera ludzi w przekroczeniu polsko-białoruskiej granicy. Oferowana pomoc, to ratowanie wyczerpanych ludzi przed śmiercią na polskim terytorium” - podała w mediach społecznościowych podkreślając, że polskie prawo „nakazuje niesienie pomocy tym, których życie jest zagrożone”.
Straż Graniczna podała w komunikacie:
Kto organizuje innym osobom przekraczanie wbrew przepisom granicy Rzeczypospolitej Polskiej, podlega karze pozbawienia wolności od 6 miesięcy do lat 8.
Aktywiści składają zawiadomienie do prokuratury na działania SG
Aktywiści zajmujący się pomocą humanitarną imigrantom przy granicy z Białorusią chcą postępowania karnego wobec funkcjonariuszy SG. Chodzi o zawrócenie do granicy grupy obywateli Iraku, w której - według informacji Grupy Granica - były osoby niepełnosprawne i dzieci.
Aktywiści poinformowali o tym w niedzielę na konferencji prasowej zorganizowanej przed Podlaskim Oddziałem SG w Białymstoku. Chodzi o kilkunastoosobową grupę obywateli Iraku pochodzenia kurdyjskiego, zatrzymaną 26 marca w pobliżu polsko-białoruskiej granicy. W grupie - jak wynika z informacji aktywistów - były dzieci, osoby niepełnosprawne i przewlekle chore.
Marta Górczyńska, prawniczka Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka poinformowała o zawiadomieniu przekazywanym do prokuratury w Hajnówce, o możliwości popełnienia przestępstwa przez SG. Chodzi o podejrzenie narażenia życia i zdrowia - mówiła.
To bardzo poważne przestępstwo, a na Straży Granicznej, jako na służbach państwowych, ciąży szczególny obowiązek opieki nad tymi osobami
— mówiła.
Straż Graniczna podała natomiast, że 26 marca polskie służby zatrzymały 6-osobową rodzinę obywateli Iraku, która nielegalnie przekroczyła granicę z Białorusi do Polski. SG dodała, że podjęła starania, by umieścić nielegalnych imigrantów w domu otwartym należącym do jednej z fundacji.
W zawiadomieniu aktywiści powołują się na informacje medialne, że cała grupa - licząca 18 osób - trafiła do placówki SG w Narewce, po czym 12 osób zostało wywiezionych na linię graniczną i zawróconych na Białoruś. Podają, że w grupie zawróconej była m.in. siódemka dzieci i kobieta w ciąży; argumentują że mimo widocznego, złego stanu zdrowia tych osób „pozostawiono je w lesie”, bez dostępu do ciepłego schronienia, jedzenia i pomocy medycznej.
Aktywiści powołując się na swoje ustalenia mówią, że w przygranicznych lasach wciąż przebywa ponad sto osób dorosłych i kilkadziesiąt dzieci. Monika Matus z Grupy Granica powiedziała dziennikarzom, że - w związku z likwidacją przez Białoruś miejsc pod dachem, gdzie od jesieni przebywali imigranci - osoby te są zmuszane do przechodzenia do Polski i nie mają innego wyjścia. Zwracała uwagę, że w tych halach cudzoziemcy koczowali w bardzo złych warunkach „kompletnie na łasce białoruskich służb”, dochodziło tam do aktów przemocy.
Od ponad tygodnia, gdy służby białoruskie, jak to mówią +opróżniły+ magazyny, czyli po prostu wyrzuciły kolejne osoby i zamknęły te miejsca, wiemy, że wszystkie te osoby są w lasach, próbują przekroczyć granicę
— mówiła.
Odnosząc się do zarzutów pojawiających się w mediach, a powtórzonych w Białymstoku przez aktywistów, SG opublikowała w niedzielę w mediach społecznościowych informację, że 26 marca polskie służby zatrzymały 6-osobową rodzinę obywateli Iraku, która nielegalnie przekroczyła granicę z Białorusi do Polski. Jedna z tych osób, 20-letni mężczyzna, jest sparaliżowana.
Natychmiast wezwano do niego pogotowie. Po przebadaniu mężczyzny stwierdzono, że nie wymaga on hospitalizacji. Po decyzjach zespołu ratownictwa medycznego, rodzina przebywa w placówce SG. Straż Graniczna podjęła starania, aby umieścić nielegalnych imigrantów w domu otwartym należącym do jednej z fundacji
— podała SG na Twitterze.
Z informacji uzyskanych przez PAP w Podlaskim Oddziale SG wynika, że w tej rodzinie obywateli Iraku, która przebywa w placówce SG, są też dzieci w wieku 10-11 lat.
kk/Twitter/PAP
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/591922-aktywisci-wdarli-sie-na-teren-placowki-strazy-granicznej