„Ci co zostali bardzo cierpią, życie pod syrenami, cały czas w gotowości, nie wiesz, czy za chwilę nie zginiesz, najgorzej, że cierpią niewinne dzieci” - mówi nam pani Mira z Zachodniej Ukrainy. Kobieta uciekła z Iwano-Frankowska, zaatakowanego przez wojska Putina trzeciego dnia wojny. „Wspaniali strażnicy, niesamowici ludzie. Dostaliśmy jedzenie, ciepłe napoje i koce, a przede wszystkim psychologiczne wsparcie. Bardzo to doceniamy i dziękujemy” - podkreśla Ukrainka. Specjalnie dla Państwa relacjonujemy sytuację na przejściu granicznym Hrebenne oraz leżącej ok. 10 km od przejścia miejscowości Lubycza Królewska, gdzie znajduje się punkt recepcyjny, w którym uchodźcy otrzymują pomoc.
CZYTAJ TAKŻE:
-Pomoc Ukraińcom jednoczy Polaków. Pokazujemy swoje najlepsze oblicze. Bez dyskusji, bo tak trzeba
„Wspaniali strażnicy, niesamowici ludzie”
Pani Mira pochodzi z zachodniej Ukrainy. Uciekła z Iwano-Frankowska, które wojska Putina zaatakowały trzeciego dnia wojny. Dotarła na polsko-ukraińską granicę w Hrebenne razem z czterema obcymi kobietami i jednym dzieckiem. Przyjechali razem słowackim busem, którego kierowca zaoferował pomoc. Już na polskiej ziemi pani Mira w oczekiwaniu na transport, który miał ją zabrać do bezpiecznego mieszkania w Polsce, postanowiła pomóc.
Też jestem uciekająca, ale po co siedzieć bezczynnie? Razem z wolontariuszami ruszyłam na pomoc i waszym i naszym. Rozumiem też po polsku, zobaczyłam jak to wygląda, szybko się nauczyłam
— mówi kobieta.
Przyznaje, że na polskiej granicy nie było żadnych problemów.
Wspaniali strażnicy, niesamowici ludzie.
Na jaką pomoc mogą liczyć uchodźcy?
Nasi redakcyjni koledzy odwiedzili dwa miejsca: przejście graniczne Hrebenne oraz pobliską miejscowość Lubycza Królewska. Na przejściu uchodźcom udzielana jest podstawowa pomoc. Tę na większą skalę uzyskują właśnie w Lubyczy Królewskiej. Znajduje się tam punkt recepcyjny.
Choć ruch w tej miejscowości jest już mniejszy niż na samym początku wojny, to ludzie wciąż wypełniają całą halę sportową w Lubyczy.
Dzieci z matkami czekają, aż przyjadą po nich Polacy z różnych części kraju. Czasami jest to ich rodzina mieszkająca w Polsce, czasami osoby, które skontaktowały się z nimi przez internet, a czasami np. pracodawcy, którzy mieli z nimi wcześniej kontakt, np. zatrudniając te osoby do prac sezonowych. W sytuacjach, gdy tego rodzaju wsparcia zabraknie, tj. ktoś ucieka przed wojną, ale nie ma w Polsce znajomych, rodziny, pracodawców, do działania wkraczają służby i wolontariusze.
Trud podróży, nerwy, rozpacz
Wśród uchodźców są głównie matki z dziećmi - niekiedy bardzo małymi. Mężczyźni w wieku poborowym pozostają do dyspozycji armii.
Dzieci są tylko dziećmi. Choć zostały wyrwane ze znanego im, spokojnego i bezpiecznego środowiska, choć słyszały syreny, strzały i bomby, to ciężkie przeżycia widać szczególnie po dorosłych. Na twarzach matek widzimy cały trud podróży, nerwy, które stały się ich udziałem przez ostatnie dni, zmęczenie, ale również rozpacz - większość z nich rozstała się na granicy ze swoimi mężami, braćmi, ojcami.
W punkcie recepcyjnym w Lubyczy Królewskiej uchodźcom zapewnia się m.in. ciepłe posiłki. Jeżeli istnieje taka potrzeba - mają możliwość noclegu. Do dyspozycji osób szukających schronienia jest także psycholog i punkt medyczny. Nad bezpieczeństwem czuwają wszystkie służby mundurowe, m.in. Straż Graniczna, Policja i Straż Pożarna. Całą pomoc koordynuje burmistrz.
Wszystko przebiega bardzo sprawnie, pomoc w Lubyczy Królewskiej jest udzielana całodobowo.
„Ukraińcy wiedzą, że to jest bezpieczny kraj”
Przyjeżdżają wolontariusze z całej Polski. Są m.in. Ukraińcy mieszkający w Polsce, którzy pomagają bardzo dużo, m.in. służą jako tłumacze i udzielają wszelkiego wsparcia swoim rodakom. Pomagają także Polacy, w tym księża czy siostry zakonne.
Dostaliśmy jedzenie, ciepłe napoje i koce, a przede wszystkim psychologiczne wsparcie. Bardzo to doceniamy i dziękujemy. Jest bardzo dużo Polaków, którzy chcą pomóc
— mówi nam pani Mira.
I to nie jakieś organizacje, ale zwykli, prości ludzie. Bardzo to doceniamy. Ukraińcy wiedzą, że tutaj u was jest wsparcie, pomoc, że to jest bezpieczny kraj. Kłaniamy się nisko każdemu Polakowi
— dodaje.
Myślami pani Mira wciąż jednak wraca do piekła, które niewinnym ludziom zgotował Putin.
Ci co zostali bardzo cierpią, życie pod syrenami, cały czas w gotowości, nie wiesz czy za chwilę nie zginiesz, najgorzej, że cierpią niewinne dzieci
— mówi ze smutkiem pani Mira.
Mam nadzieję, że to piekło szybko się skończy
— podkreśla.
(Z panią Mirą rozmawiał Maciej Zemła) Oprac. Joanna Jaszczuk
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/588206-tylko-u-nas-ukraincy-wiedza-ze-tu-jest-wsparcie-pomoc