Przemyśl ludny jak rzadko kiedy. Zagubione grupki przybyszy snują się między peronami i halami. Wolontariusze w odblaskowych kamizelkach wskazują gdzie się udać. „Jedzenie w hali głównej, albo na końcu przejścia”, „Nocleg? Dla ilu osób?”, „Gdzie wysiadają uchodźcy z Ukrainy? W tamtą stronę”.
CZYTAJ TAKŻE:
Przy wejściu do budynku na ulicy Czarnieckiego ogromny tłok - godzinę temu przyjechał pociąg ze Lwowa, ale wciąż wysypują się stamtąd ludzie. Ci, na których ktoś czeka - prosto, reszta - w lewo, ktoś się do nich zgłosi. Wokoło mnóstwo ochotników przyjmujących do domu, oferujących podwózkę, hospicjum Cord z niebiesko-żółtym serduszkiem zaprasza do siebie na kwaterę, z prawej strony góry ubrań, koców, pieluch, zimne kanapki albo ciepłe obiady, słodycze, butelki wody mineralnej.
Ale ten krzepiący widok szybko pryska, gdy widzi się te małe dzieci, dla których to wszystko nadal jest obce i straszne. Ośmiolatka z pluszowym różowym jednorożcem, maleństwo opatulone kocykiem i śpiące na walizce czy nawet ten trzylatek, którego żołnierz o wymiarach sporego niedźwiedzia trzyma za rączkę - nie tak w tym wieku należy spędzać czas.
„Lidia Stepanowna” - krzyczy jakaś kobieta w tłum i zaraz ku niej wyłania się młody mężczyzna, który ściska ją, zabiera bagaż i zabiera w ciepłe miejsce. A ludzie wciąż wychodzą i wychodzą - setki, kilka setek na pewno - niedowidząca staruszka o kulach, kolorowo ubrana Ukrainka z równie kolorowo ubranym ratlerkiem, wielodzietne rodziny bez mężczyzn, którzy zostali w kraju. Tak, są też i egzotyczni przybysze, którzy mogą być osławionymi studentami, ich język brzmi bardzo daleko od krewnych i pociotków Wergiliusza czy Gogola. Wokoło pełno mundurowych - Straży Granicznej, Wojsk Obrony Terytorialnej, policji, celników. Wokoło najróżniejsze historie pomagających Polaków. „U mnie już cztery osoby, ale jeszcze dwie się zmieszczą”. „Nie wiem jak się oni dogadają z moją babcią, która nie zna żadnego obcego języka” (śmiech), „Ja mam transport do Krakowa, a ci, o tam, jadą do Poznania”. Ludzie wychodzą z tego transportu do Polski już przez półtorej godziny - będzie z tysiąc osób?
Ale jest jeszcze jedna grupa - ci, co jadą do Lwowa. Czekają aż pociąg się opróżni i będzie można jechać z powrotem. Czterdziestoletnia kobieta z opuchniętymi od płaczu powiekami jedzie po swojego syna. Jechała, a raczej gnała samochodem z Hamburga, teraz musi cierpliwie czekać, nie przestanie w zatroskaniu pociągać nosem aż do samego Lwowa. „W tym roku skończy 11 lat” - mówi o dziecku. Niemłode małżeństwo wraca do Odessy - „Tam nasze dzieci i wnuki”. Kilkoro uśmiechniętych handlarzy z wielkimi walizami - ci to sobie wszędzie poradzą.
Straż Graniczna liczy jadących na Ukrainę - „czterdzieści jeden osób”.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/587946-reportaz-bezbronne-ukrainskie-dzieci-w-przemyslu
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.