Na opanowanych przez lewicę uniwersytetach trwa ciężka intelektualna praca nad rehabilitacją „postępowej Polski Ludowej” we wszystkich wymiarach - efekty objawią się nam za kilka lat w postaci ludzi, którzy już nic z tamtych czasów nie będą rozumieli. Na razie reprezentuje ich dziennikarz potężnej i bardzo już amerykańskiej stacji, który przekonuje widzów o wielkim dziele modernizacji Polski w czasach stalinowskich. A w Sejmie młodsi i dziecięcy (post)komuniści ostentacyjnie odmawiają oddania hołdu tym, których ich (czasem ideowi tylko, często prawdziwi) dziadowie katowali, których mordowali.
Nie opiszę tego kłamstwa lepiej niż Tadeusz Płużański: TYLKO U NAS. Płużański: To zero-jedynkowa sytuacja. Jeśli ktoś nie jest za „Łupaszką”, to de facto opowiada się za oprawcami.
W tym nurcie kłamstwa długo szantażowano Polaków tezą, że potępienie PRL oznacza jednocześnie zniweczenie życia wszystkich, którzy w tym systemie musieli żyć i często nie dzięki komunizmowi, a pomimo niego, dużo w życiu osiągnęli, wiele zbudowali. Na szczęście to już dziś mało kogo obchodzi, bo byliśmy w stanie, jako społeczeństwo, te dwie rzeczy odróżnić. Uznanie dla Polaków, którzy odbudowali Zamek Królewski, pamięć o tym dziele, jest tu mocnym dowodem.
Obecnie dzieci i wnuki założycieli PRL przyjęły inną strategię. Porzucono odwoływanie się do wspólnoty tych, którzy tam żyli i w związku z tym podobno muszą tego strasznego systemu bronić. Teraz przekaz jest dużo bardziej cyniczny, otwarcie przemocowy. Tak - twierdzą - chwyciliśmy Polaków za mordę, trochę wystrzelaliśmy, ale sami już wiecie, że inaczej się nie da ich zreformować. Wystarczy na chwilę popuścić smycz, zluzować kaganiec, a ten naród podnosi głowę.
W osiem gwiazdek Tomasza Lisa, nienawiść do wyboru Polaków z roku 2015, wpisuje się to doskonale.
Ta wspólnota potomków komunistów w przedziwny sposób zlewa się w jedno z częścią dzieci i wnuków tej opozycji solidarnościowej, która przy Okrągłym Stole przyjęła propozycję kooptacji (w niektórych przypadkach powrotu) do systemu.
Mają dziś największe media, pieniądze, biznesy, władzę w większości wielkich miast w Polsce i korporacji zawodowych.
Czy źle na tym wyszli? Czy dziadkowie i rodzice, wchodząc w komunizm, niosąc tu komunizm, strzelając do tych Łupaszków, Pileckich, Anod, Ink i tysięcy bezimiennych, nie mieli racji? Czy wyrywanie paznokci „faszystom” z AK, NSZ, WIN, gwałcenie „łączniczek-faszystek”, nie było uzasadnione? Konieczne? Wszak „faszyzm” i dziś podniósł w Polsce łeb. Wreszcie - opłacalne? I dla tamtych, i dla tych dzisiaj?
Jeszcze kilka lat temu niektóre fragmenty „Resortowych dzieci” wywoływały jakieś zawstydzenie. Ale teraz zdają się być powodem do dumy. Wszak dziś też trwa walka o postęp społeczny. Z tymi samymi siłami. I oni już też wiedzą, jak ciężka to walka.
Każdy z nich, gdy tylko dotknął prawdziwego życia, szybko zrozumiał, że nie byłby tam, gdzie jest, nie byłby tym, kim jest, nie miałby tego, co ma, gdyby nie walki przodków z Łupaszkami.
Średnie pokolenie miało stypendia, podróże, kariery, języki, mieszkania, samochody, sklepy bez kolejek. Ale przy tym, co dostało najmłodsze, to przecież były śmieszne sprawy!
Ja się zatem nie dziwię, że potomkowie komunistów nie mają do rodziców i dziadków pretensji, zachowały za to dużo wdzięczności. Ze stołu z łupami twórców tego straszliwego systemu zniewolenia, upokorzenia, absurdu gospodarczego, nędzy i zbrodni, skapnęło im całkiem nieźle. Im też się opłaciło.
Ale bez względu na przewagę jaką wynieśli z PRL i obecnie szerzone kłamstwa, pamięć narodowa, ta wyrocznia dziejów o której tak ciekawie mówił śp. Jarosław Marek Rymkiewicz, nazwie ich sprawiedliwie.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/584893-dzieci-i-wnuki-komunistow-nie-maja-juz-do-przodkow-pretensji