W Częstochowie zmarła 37-letnia kobieta w ciąży bliźniaczej. I podobnie jak w przypadku śmierci pani Izabeli z Pszczyny, feministki i lewica już próbuję przekonywać, że do tragedii doszło przez zakaz aborcji, a obie kobiety są „ofiarami wyroku” TK. Tę dramatyczną historię chce upolitycznić także Rafał Trzaskowski. Śledztwo tymczasem przejęła Prokuratura Regionalna w Katowicach, w której działa specjalny wydział zajmujący się błędami medycznym, a szpital wydał oświadczenie. „Stan pacjentki cały czas pogarszał się. Lekarze podejmowali wszystkie możliwe działania, których celem było uratowanie pacjentki” — zapewnili przedstawiciele placówki, dodając również, że „na postępowanie lekarzy nie wpływało nic innego, poza względami medycznymi i troską o pacjentkę i jej dzieci”.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Nowe informacje ws. śmierci 30-letniej Izabeli. Matka zmarłej: Dlaczego nikt nie mówi, że dziecko było zdrowe?
Siostra zmarłej w Częstochowie: ciążę zakończono 2 dni po śmierci płodów
Jestem siostrą bliźniaczką zmarłej Agnieszki z Częstochowy. Moja siostra zmarła w szpitalu po ponadmiesięcznym pobycie tam. Była w ciąży bliźniaczej. Kiedy w grudniu jeden płód obumarł, mąż Agnieszki (a mój szwagier) błagał lekarzy, by ratowali mu żonę, nawet kosztem ciąży. Agnieszka nosiła tydzień martwy płód. Aż obumarł drugi. Oba wydobyto po dwóch dniach od ich zgonu
— powiedziała pani Wioletta, w oświadczeniu opublikowanym na profilu Ogólnopolskiego Strajku Kobiet.
Dodała, że jej siostra cały czas bardzo źle się czuła i miała podwyższone CRP, czyli wskaźnik stanu zapalnego w organizmie:
Do końca miałam nadzieję, że z tego wyjdzie. Nie mogę uwierzyć w to, co się stało. Do szpitala idzie się po to, żeby dostać pomoc, a nie żeby umrzeć. Jak jest się w ciąży, to powinno się mieć jeszcze lepszą opiekę. Siostra spędziła święta w szpitalu, pożegnałam się z nią w ostatniej chwili. Aż zgasła.
Siostra zmarłej kobiety dodała też, że rodzina potrzebuje sprawiedliwości i będzie jej szukać.
Złożyliśmy skargę do Rzecznika Praw Pacjenta i zawiadomienie do prokuratury. Chcemy uczcić pamięć mojej ukochanej siostry i ochronić inne kobiety w Polsce od podobnego losu
— powiedziała.
Sprawę zmarłej Agnieszki przejęła Prokuratura Regionalna w Katowicach
Śledztwo ws. śmierci 37-letniej Agnieszki, która zmarła we wtorek w szpitalu po stracie ciąży bliźniaczej, przejęła Prokuratura Regionalna w Katowicach – podał w czwartek rzecznik prowadzącej ją wcześniej Prokuratury Okręgowej w Częstochowie Tomasz Ozimek.
W Prokuraturze Regionalnej w Katowicach działa specjalny wydział zajmujący się błędami medycznymi, prowadzący m.in. sprawę zmarłej ciężarnej Izabeli z Pszczyny.
Prok. Ozimek dodał, że to katowicka prokuratura podejmie decyzje w sprawie dalszych kroków w śledztwie, w tym – sekcji zwłok zmarłej kobiety.
Wszczęte w środę śledztwo dotyczy narażenia 37-latki na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub ciężkiego uszczerbku na zdrowiu oraz nieumyślnego spowodowania jej śmierci. Śledczy będą analizować proces jej leczenia kolejno w Miejskim Szpitalu Zespolonym w Częstochowie, Wojewódzkim Szpitalu Specjalistycznym im. Najświętszej Maryi Panny w Częstochowie oraz w szpitalu w podczęstochowskiej Blachowni – ze wstępnych ustaleń wynika, że od grudnia do stycznia kobieta była w tych trzech placówkach. Zmarła we wtorek w szpitalu w Blachowni. Zlecono już zabezpieczenie dokumentacji medycznej.
Oświadczenie szpitala
Oświadczenie w tej sprawie wydał też w środę Wojewódzki Szpital Specjalistyczny im. Najświętszej Maryi Panny w Częstochowie, gdzie kobieta była hospitalizowana na oddziałach ginekologii i położnictwa oraz neurologii. Poinformowano w nim, że kobieta była dwukrotnie hospitalizowana w tamtejszym Oddziale Ginekologii i Położnictwa z Pododdziałami Patologii Ciąży i Ginekologii Onkologicznej - w dniach od 6 do 13 grudnia ubiegłego roku oraz od 21 grudnia do 5 stycznia tego roku.
Po tym, jak nastąpił zgon pierwszego dziecka (w dniu 23 grudnia 2021 roku), przyjęte zostało stanowisko wyczekujące, z uwagi na to, że była szansa, aby uratować drugie dziecko. Pomimo starań lekarzy doszło do obumarcia również drugiego płodu. Natychmiast podjęta została decyzja o zakończeniu ciąży. Lekarze rozpoczęli indukcję mechaniczną i farmakologiczną. Pomimo zastosowania wyżej wymienionych środków brak było odpowiedzi ze strony pacjentki pod postacią rozwierania się szyjki i skurczów macicy. W dniu 31.12.21 r. stało się możliwe wykonanie poronienia. Zabieg przeprowadzono w znieczuleniu ogólnym
— czytamy w oświadczeniu dyrekcji placówki.
Szpital poinformował też, że kobieta była w ostatnich tygodniach trzykrotnie testowana na COVID-19, dwa pierwsze wyniki dały wynik ujemny, ostatni – pozytywny.
Pacjentka przebywała również na Oddziale Neurologii naszego Szpitala, gdzie podjętych zostało szereg badań i konsultacji. W dniu 23.01.2022r. nastąpiło nagłe pogorszenie jej stanu zdrowia (duszność, spadek saturacji). Pacjentkę zaintubowano. Wykonano szereg kolejnych badań, na podstawie których stwierdzono cechy zatorowości płucnej i zmiany zapalne. Wykonano wymaz w kierunku SARS-COV II – wynik był pozytywny. Stan pacjentki cały czas pogarszał się. Lekarze podejmowali wszystkie możliwe działania, których celem było uratowanie pacjentki
— zapewnili przedstawiciele częstochowskiego szpitala, podkreślając, że współpracują ze wszystkim organami prowadzącymi w tej sprawie postępowania wyjaśniające.
Dodano również, że „na postępowanie lekarzy nie wpływało nic innego, poza względami medycznymi i troską o pacjentkę i jej dzieci”.
SPRAWDŹ: PEŁNA TREŚĆ OŚWIADCZENIA CZĘSTOCHOWSKIEGO SZPITALA
W oświadczeniu nie ma żadnego wspomnienia o sepsie. Mówią o niej za to bliscy zmarłej. Czy jednak jej przyczyną mógł być COVID-19, a nie ciążą?
Po kolejnych badaniach stwierdzono cechy zatorowości płucnej i zmiany zapalne. Wymaz w kierunku SARS-CoV-2 dał wynik pozytywny. To wtedy 37-latka została przewieziona do szpitala w Blachowni. Jak ustaliliśmy, została tam przyjęta 24 stycznia o godz. 2.55 w stanie krytycznym. Miała przejść zabieg niezwiązany z ciążą i połogiem. Zmarła 25 stycznia o godz. 14. - Przyczyną śmierci mogła być sepsa, która pojawiła się w związku z zakażeniem koronawirusem, a nie komplikacjami związanymi z ciążą - twierdzi anonimowe źródło
— opisuje sprawę częstochowski oddział „GW”.
Kontakt z pacjentką? Sprzeczne wersje
Jak zauważył „Gość Niedzielny”, w tej sprawie już pojawiają się pierwsze wersje sprzeczne, dotyczące m.in. kontaktu z rodziną.
Szpital bardzo utrudniał kontakt, nie pozwolono rodzinie na wgląd do dokumentacji medycznych powołując się na to, że Agnieszka nie napisała upoważnienia dla męża ani siostry. Niestety jej stan widoczny na załączonym filmiku nie pozwolił na to. Zatajano wiele spraw, ze strony medycznej padały słowa o podejrzeniu choroby wściekłych krów, insynuując, że za zły stan zdrowia Agnieszki odpowiada jej nieodpowiednia dieta, bogata w surowe mięso. Cytując pana rehabilitanta ze szpitala: ‘pewnie najadła się surowego mięsa’ i należy teraz do grona 3% populacji, których dotyka ta choroba (wariant Creutzfeldta-Jakoba)
— napisano na profilu Aborcyjnego Dream Teamu.
Jednak częstochowski szpital podkreśla, że „kontakt z rodziną pacjentki po jej zgłoszeniu się do oddziału był utrzymywany. Rodzina miała również możliwość kontaktu z pacjentką. Szpital podjął w tym zakresie działania przy zachowaniu obostrzeń wynikających z pandemii, które pomogły w kontakcie rodziny z pacjentką”.
Kłamstwa ADT nt. księdza
„GN” zwrócił uwagę na jeszcze jeden detal. Otóż Aborcyjny Dream Team w cytowanym wyżej apelu oskarża częstochowski szpital o zaniedbania, dodając przy tym, że „nie zapomniano jednak w porę poinformować księdza, aby przyszedł na oddział i odprawił pogrzeb dla dzieci”.
Skontaktowaliśmy się z kapelanem częstochowskiego szpitala ks. Henrykiem Czubatem. Stwierdził on, że nic takiego nie miało miejsca
— pisze „Gość Niedzielny”.
Czy pani Agnieszka zmarła przez zakaz aborcji? Nie!
Tygodnik dostępne informacje o tej sprawie przedstawił ginekologicznemu ekspertowi.
Jego zdaniem, dają one zbyt małą wiedzę, by jednoznacznie ocenić, czy popełniono jakieś błędy w leczeniu. Stwierdzenie tego wymagałoby szczegółowej analizy dokumentacji medycznej. Nie ma jednak mowy o tym, by śmierć kobiety była skutkiem obowiązywania prawa chroniącego życie dzieci nienarodzonych
— podkreślono.
Wbrew temu, co sugerują proaborcjoniści, obumarcie jednego z bliźniąt nie oznacza automatycznej konieczności dokonania aborcji drugiego dziecka. Zdarza się bowiem, że po śmierci jednego z bliźniąt, szczęśliwie dochodzi do rozwoju i porodu drugiego. Ale możliwa jest i inna ewentualność: że dojdzie do zaburzeń krzepnięcia lub sepsy, czyli stanu zagrażającego życiu matki. Wtedy należy opróżnić jamę macicy. Nie stoi to jednak absolutnie w sprzeczności z obowiązującym prawem. Jest to konieczność wynikająca z potrzeby ratowania życia matki. Brak jest publicznie dostępnych informacji, by stwierdzić, jak dokładnie było w tym przypadku, ale jedno jest jasne: Agnieszka T. nie zmarła z powodu prawa chroniącego życie
— czytamy.
Również prawnik Magdalena Korzekwa-Kaliszuk przypomina, że w sprawie tragedii pani Agnieszki z Częstochowy ciągle nie są ustalone fakty.
Wersje rodziny i szpitala rażąco się różnią. Ale nawet jeśli przyjąć wersję rodziny, to widać, że ta tragedia nie ma kompletnie nic wspólnego z zakazem aborcji
— pisze w mediach społecznościowych.
Prawo w żaden sposób nie zabrania usuwania z organizmu matki martwego dziecka. Indukcja porodu martwego dziecka to nie jest aborcja. Zwłoka dwóch dni w indukcji porodu martwych dzieci byłaby czymś absolutnie karygodnym; - śmierć jednego z bliźniaków w 1 trymestrze jest zjawiskiem znanym w medycynie. Często, i to także w krajach z aborcją dostępną na życzenie, wcale nie usuwa się zmarłego dziecka, ale pozwala się na jego wchłonięcie przez organizm matki i bliźniaka. Każdą sytuację należy rozpatrywać indywidualnie. Artykuły poświęcone tragedii w Częstochowie kompletnie to przemilczają
— czytamy.
Ratowanie matki byłoby możliwe nawet przy całkowitym zakazie aborcji. Niemniej przesłanka mówiąca o możliwości aborcji w przypadku zagrożenia życia i zdrowia matki dalej obowiązuje także mocą ustawy aborcyjnej; - wyrok Trybunału dotyczył przypadków ciąży z dziećmi z podejrzeniem wad rozwojowych. Tutaj mieliśmy jedno dziecko martwe a drugie zdrowe. To kompletnie odmienna sytuacja, której wyrok TK w żaden sposób nie dotyczy
— napisała prawnik.
Lewica oskarża: Zakaz aborcji zabił panią Agnieszkę z Częstochowy
Na środowej konferencji w Sejmie wystąpiły posłanki Lewicy m.in. Katarzyna Kotula, Wanda Nowicka, Agnieszka Dziemianowicz-Bąk, Marcelina Zawisza, Magdalena Biejat.
Katarzyna Kotula powiedziała, że „kolejna kobieta, kolejna ofiara wyroku pseudo Trybunału Konstytucyjnego umarła w polskim szpitalu”.
Pani Agnieszka 37-latka, matka trójki dzieci w ciąży bliźniaczej zmarła w szpitalu z powodu bezczynności lekarzy, którzy kierując się wyrokiem pseudo Trybunału czekali aż każdy z płodów obumrze. Pani Agnieszka nosiła martwy płód przez siedem dni, lekarze czekali aż drugi płód obumrze samoistnie, ponieważ uznali, że dopiero wtedy będzie można dokonać usunięcia (płodów)
— powiedziała Kotula.
Jak mówiła, po obumarciu drugiego płodu lekarze czekali kolejne dwa dni z podjęciem działań.
Według wyników badań i doniesień rodziny pani Agnieszka zachorowała w efekcie tych działań w szpitali na sepsę, jednak o samej chorobie nie ma ten moment nic w dokumentach. Jej stan zdrowia pogarszał się z dnia na dzień (…) zakaz aborcji zabił panią Agnieszkę
— oskarżyła.
Trzaskowski chce upolitycznić tragedię z Częstochowy?!
Rafał Trzaskowski we wpisie na Facebooku zwrócił uwagę, że do tragedii doszło w rocznicę pierwszych wyborów, w których Polki mogły kandydować i głosować.
„To mogłoby być święto polskich kobiet. Zamiast tego 103 lata później są one znów zmuszone do walki o swoje prawa
— napisał prezydent Warszawy.
W pełnym oskarżeń wpisie Trzaskowski nawiązał do tragicznej historii 30-letniej Izabeli z Pszczyny.
Kobiety, której życie skończyło się przedwcześnie, choć nie musiało. Której życie się skończyło, mimo że była w szpitalu, pod opieką lekarzy. Której życie się skończyło, bo mniej więcej rok wcześniej „obrońcy życia” święcili triumfy po fatalnym wyroku marionetkowego Trybunału Konstytucyjnego. Wyroku, który de facto doprowadził do niemal całkowitego zakazu aborcji w Polsce
— napisał..
Dziś wszyscy znowu rozmawiamy o kolejnej śmierci, której - jak się zdaje - można było uniknąć. Być może Agnieszka z Częstochowy mogłaby nadal żyć. Jej bliscy, którzy sami zdecydowali się nagłośnić sprawę, nie mają wątpliwości, że istotną część winy ponoszą rządzący i drakońskie prawo. Ile jeszcze potrzeba dramatów, ilu tragedii, żeby wszyscy cynicy wycierający sobie gęby hasłami o „obronie życia” przestali dla własnych politycznych celów i własnego „spokoju sumienia” grać losem Polek?
— dodał.
CZYTAJ TAKŻE: „Macie krew na rękach! Zbrodniarze”. Zniszczono tabliczkę na biurze PiS w Bydgoszczy. Schreiber: Zgłaszamy sprawę policji
Rzecznik Praw Pacjenta: podjęliśmy postępowanie
Podjęliśmy postępowanie w sprawie śmierci pacjentki w szpitalu w Częstochowie; tak szybko, jak to będzie możliwe, postaramy się o zebranie opinii ekspertów i przedstawimy nasze stanowisko - przekazał w środę rzecznik praw pacjenta Bartłomiej Chmielowiec.
Rzecznik Praw Pacjenta uczestniczył w posiedzeniu sejmowych komisji, na którym wysłuchano informacji resortów zdrowia i sprawiedliwości o okolicznościach śmierci Izabeli z Pszczyny i jej dziecka. Śmierć kobiety wywołała w całym kraju falę protestów przeciw obowiązującym przepisom dotyczącym aborcji.
Chmielowiec w swoim występowaniu odniósł się do śmierci Agnieszki z Częstochowy, której historię przedstawiła w mediach społecznościowych jej rodzina.
Rzecznik poinformował, że wszczął już postępowanie w tej sprawie.
Skontaktowaliśmy się z rodziną tragicznie zmarłej. Został złożony wniosek przez tę rodzinę. Trwa postępowanie i tak szybko, jak to będzie możliwe, postaramy się o zebranie niezbędnych opinii ekspertów w tym zakresie i przedstawimy nasze stanowisko w tej sprawie
— przekazał Chmielowiec.
kpc/PAP/spitalparkitka.com.pl/gosc.pl/Facebook/Twitter/czestochowa.wyborcza.pl
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/583343-smierc-37-latki-w-ciazy-blizniaczej-znow-padaja-oskarzenia