Bitwa o świat, o jego przyszłość, toczy się także w sferze pojęć, słów, nazewnictwa, które nadaje sprawom i rzeczom pozytywne lub negatywne konotacje. Lewica i „liberałowie” uwielbiają oskarżać swoich przeciwników o „faszyzm”. Gdy tracą władze, zawsze wieszczą koniec wolności, choć to oni są dziś największym zagrożeniem dla swobód dawniej uważanych za oczywiste. Widzą źdźbła w cudzym oku, nie widzą belki we własnym.
Świat, którego kontury są już dobrze widoczne, na pewno nie będzie rzeczywistością bardziej demokratyczną. Niszczone są państwa narodowe, a to tylko w ich ramach może prawidłowo funkcjonować demokracja parlamentarna. Wolę narodów wyrażaną poprzez system wielopartyjny zastępują różnego rodzaju ułomne protezy i fasady w typie Parlamentu Europejskiego. Zmiany technologiczne umożliwiają z kolei manipulowanie opinią publiczną na potężną skalę. Internet, który miał być wrotami do wolności, staje się narzędziem sterowania debatą - głównie za sprawą roli potężnych globalnych korporacji, które w istocie pełnią dziś funkcję „naturalnych monopoli”. Należałoby objąć je systemem regulacji gwarantującym elementarne standardy, ale po pierwsze, nie bardzo wiadomo, jak to zrobić, bo drugie, państwa - może poza USA, Chinami i Rosją - są dziś za słabe, by wydać bitwę w tej sprawie.
Usunięcie przez Facebook profilu Konfederacji - istotnej siły parlamentarnej - jest kolejnym dowodem na powagę sytuacji. Powoływanie się na prawo prywatnej firmy do decydowania o tym, komu świadczy usługi, pomija istotę sprawy. Nie da się bowiem traktować gigantów internetu jak zwykłego przedsiębiorstwa; byłoby to rażące uproszczenie. Ich aktywność dotyka przecież samych podstaw życia społecznego i systemu politycznego. Świat już to przerabiał, i zawsze dochodził do wniosku, że prawo własności czasem musi ustąpić ważniejszym interesom społecznym. Dlatego rozbijano za pomocą ustaw kartele stalowe, przeprowadzano reformy rolne, nacjonalizowano koleje, wprowadzano państwową służbę zdrowia, narzucano różnego rodzaju regulacje. Również na zachodzie te procesy czasem szły za daleko, ale generalnie są sytuacje, w których faktyczny monopol musi zostać złamany siłą państwa. Nie przeciw wolności, ale po to, by chronić ramy, w których wolność może być praktykowana.
Trzeba nazywać rzeczy po imieniu, trzeba szukać słów najbardziej adekwatnych. I dlatego warto zwrócić uwagę na niedawny wpis Marka Jurka, w którym publicysta i polityk określił współczesne systemy polityczne - te dominujące na zachodzie - jako „demokracje nieliberalne”:
To bardzo celne. To państwa zachodnie - a nie Polska czy Węgry - budują dziś „demokrację nieliberalną”. To tam ubywa wolności (także mediów), pluralizmu, demokracji. To tam zagrożone są podstawowe prawa, w tym - jak widzieliśmy w Holandii - prawo do demonstrowania. Walka z pandemią te wszystkie procesy jeszcze bardziej przyspieszyła i wyostrzyła.
Polska jest dziś atakowana nie dlatego, że rzekomo zmierza w stronę autorytaryzmu, ale dlatego, że opiera się nowemu autorytaryzmowi. To prawda, że opakowanemu ładniej niż poprzednie wersje zamordyzmu, ale co do swojej natury równie niebezpiecznemu. Nie dajmy się nabrać.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/580960-to-panstwa-zachodnie-buduja-dzis-demokracje-nieliberalna