Czekaliśmy długo – wypowiadam się w imieniu rodziców, organizacji rodzicielskich i współpracujących z nimi pracowników oświaty – ale doczekaliśmy się.
Kilkanaście organizacji prorodzinnych, pro-life, stowarzyszeń psychologów, pedagogów i pracowników oświaty, między innymi zrzeszonych w Społecznej Koalicji na rzecz Edukacji, Nauki i Wychowania, od lat apelowało do MEiN o uszczelnienie przepisów ustawy oświatowej dotyczących obecności w szkołach organizacji społecznych [czytaj: trzeciego sektora, pozarządowych, ngo] z ich projektami, warsztatami i innymi zajęciami adresowanymi do uczniów.
Wprowadzone w nowelizacji ustawy oświatowej zapisy stwarzają zapory, dzięki którym do szkół nie przedostanie się to, czego odpowiedzialni rodzice by sobie nie życzyli.
Każdy program organizacji społecznych spoza szkoły wymagać będzie akceptacji przez kuratora, i to na długo, zanim trafi pod lupę czujnego oka rodziców. Przez kuratora, a nie tylko jak dotychczas przez dyrektora, zależnego w dużym stopniu od zatrudniającej go władzy samorządowej [czyli burmistrza, wójta, prezydenta, naczelnika wydziału oświaty], a nie od MEiN - wbrew powszechnemu przekonaniu o tym, jak funkcjonuje system oświaty w Polsce.
Ponadto ustawa zobowiązuje organizacje społeczne do tego, by przedstawiły detaliczny program i konkretne [a nie tylko opisane gładkimi słówkami] materiały, z których, i tylko z tych zaakceptowanych, będą korzystali prowadzący zajęcia. Wszystkie materiały – po uzyskaniu akceptu – dyrektor będzie zobowiązany do zaprezentowania rodzicom. Skończy się proceder fałszu i kamuflażu, o którym szeroko donosiły oburzone rodzicielskie organizacje, jak choćby Odpowiedzialny Gdańsk, walczący z gorszącym projektem Zdrovve Love. I kolejna zapora wprowadzona przez nowelizację - chodzi o ważny nowatorski zapis ustawy oświatowej, w wyniku którego rodzic musi wyrazić pisemną zgodę na udział swojego dziecka w zajęciach realizowanych na terenie szkoły przez organizacje pozarządowe.
Od tej pory rodzic nie będzie musiał „wypisywać” nagle dziecka ze skandalicznych zajęć, na których znalazło się wskutek manipulacji i wzajemnych biznesów między samorządami, organizacjami pozarządowymi oraz – niestety – niektórymi pracownikami oświaty, o lewicowych proweniencjach. To rodzice będą decydować o tym, z jakimi treściami zetknie się ich dziecko - poza głównym tokiem nauczania zatwierdzonym w podstawie programowej - a nie dyrektorzy szkół i agendy organizacji NGO ulokowane przy samorządach oraz często niestety również w „trójkach klasowych” i Radach Rodziców.
Wreszcie transmisja lewicowych idei poprzez pajęczą sieć tych, z nazwy tylko „społecznych” organizacji - a de facto sowicie finansowanych przez takich potentatów, jak Fundacja Batorego, dysponująca funduszami norweskimi - ma szanse zostać ukrócona na terenie placówek szkolnych.
Już w 2017 r. Ordo Iuris alarmowało w swoim raporcie „OBYWATELE DLA DEMOKRACJI 2016 Ocena prawidłowości alokacji środków Mechanizmu Finansowego EOG (tzw. „funduszy norweskich”) przez Fundację im. Stefana Batorego oraz opis postulowanych zmian obecnego modelu”, iż
„Można dość łatwo dostrzec, że znaczna grupa projektów [które otrzymały granty z Fundacji Batorego] –przyp. red] należy do dwóch kategorii, określonych jako „Zwalczanie dyskryminacji” i „Przeciwdziałanie wykluczeniu”. Łącznie zrealizowano ich 236 – a zatem prawie 40% spośród wszystkich. Projekty tego rodzaju stanowiły także istotną część tych, które zrealizowano w ramach kategorii „Dzieci i Młodzież” – walce z „hejtem”, „nietolerancją” czy „mową nienawiści” poświecono ponad 30 projektów z tej grupy.[…] wśród adresatów projektów dotowanych za pośrednictwem Fundacji im. Batorego z łatwością znaleźć można grupy takie jak działacze LGBTQ, homoseksualiści, kobiety chcące dokonać aborcji, uchodźcy, imigranci” …
Fundusze te w dużej mierze posłużyły do stworzenia i rozkwitu co najmniej kilkudziesięciu organizacji LGBT, przeszkolenia, wykształcenia „kadr” - m.in. na kilkugodzinnych warsztatach dla „seksedukatorów”- i następnie ekspansji tęczowych idei do polskich szkół. Wszystko na niejasnych zasadach, które wreszcie są obnażane i krytykowane.
Obecna ustawa oświatowa zatrzaskuje szeroko dotychczas otwarte przed nimi wrota placówek oświatowych.
To dlatego nowelizacja rozjuszyła tak dalece i zmobilizowała jej przeciwników podczas sejmowej debaty 4 stycznia, to dlatego zwarte szeregi medialnych komentatorów lewicowych mediów transmitowały histeryczne protesty spod sejmu. To zagrożony interes własny spowodował tę reakcję, a nie dobro dzieci, wolności pracownicze czy też nagle obudzona potrzeba – rzekomo zagrożonej - światopoglądowej neutralności i „wolności szkół”.
Nie doświadczyli takiej neutralności i wolności nauczyciele - od kilku lat poddawani przymusowym szkoleniom „antydyskryminacyjnym” i „antyprzemocowym” w Warszawie i innych miastach. Nie doświadczyli jej uczniowie skażeni ZdroweLove w Gdańsku, które ma zaplecze w postaci włodarzy miasta, ani słuchacze gorszącej Żywej Biblioteki np. we Wrocławiu oraz licznych podobnych projektów w Poznaniu, Słupsku i wielu innych ośrodkach.
Walec sowicie finansowanych organizacji LGBT jechał równo i bezkarnie przez lata, docierając bez przeszkód do większości samorządów w Polsce, wygrywając konkursy miejskie i gminne na realizację „zdań własnych samorządów” w zakresie oświaty, profilaktyki, zdrowia etc. , a poprzez to docierając wprost do struktur polskiej szkoły. W ramach „współprowadzenia” szkół przez organy administracji samorządowej lokowały one „bratnie” organizacje w placówkach oświatowych, skąd zwrotnie organizacje te pozyskiwały środki.
Swoiste perpetum mobile „trzeciego sektora”, wykreowanego w imię haseł o wolności i demokracji w dobie transformacji na początku lat 90-ytych, wynaturzonego – w dużej swojej części - przez promocję marksistowskiego światopoglądu, i dlatego bezkarnie lansowanego i szczodrze dotowanego.
Przez wiele lat zaporę dla neomarksistwoskiej lawiny stanowili tylko świadomi zagrożeń rodzice i społecznicy, czasami przytomni dyrektorzy szkół, nieuwikłani w deal z zatrudniającymi ich samorządami, oraz nieliczni kuratorzy, najczęściej interweniujący w szkołach dopiero po rozpaczliwych listach rodziców. Ci często decydowali się przerwać zmowę milczenia wbrew doraźnym „interesom” ich dzieci – uczniów, co niejednokrotnie skutkowało koniecznością zmiany szkoły.
Drugim równie ważnym postulatem ekspertów i organizacji rodzicielskich było zwiększenie skuteczności nadzoru pedagogicznego, który dotychczas sprowadzał się do formalnych gestów i nie miał istotnego wpływu na praktykę szkolną. Podkreślmy, iż proponowane w nowelizacji ustawy zwiększenie kompetencji kuratora dotyczy dyrektora placówki oświatowej, który jak głosi ustawa ”uchyla się od realizacji zaleceń wydanych w wyniku czynności nadzoru pedagogicznego”, co oznacza poważne zastrzeżenia wobec wykonywania przez niego obowiązków służbowych.
Tak więc zawsze przyczyną podjętej wcześniej interwencji kuratora jest brak realizacji podstaw programowych, zagrożenie bezpieczeństwa uczniów i złe funkcjonowanie placówki, gdyż tego dotyczy ustawowo zdefiniowany nadzór pedagogiczny.
Trudno nie zgodzić się z sensownością tego zapisu, dzięki któremu niemożliwe stanie się schowanie do szuflady pisma od kuratora z „zaleceniami” adresowanego do niekompetentnego, skorumpowanego, nieradzącego sobie etc. dyrektora szkoły. „Zalecenia” mają szansę odzyskać rangę „polecenia służbowego”, pod rygorem usunięcia ze stanowiska muszą być realizowane, i znakomicie.
Kurator Małopolski Barbara Nowak wyraziła zadowolenie z tych propozycji w niedawnym artykule „Lex Czarnek”. Minister edukacji i nauki śmiał zawalczyć o prawa uczniów, o ich bezpieczeństwo”. Dzięki temu głosowi obnażona została pośrednio fałszywa życzliwość obrońców komfortu pracowników oświaty, którym grozi jakoby nadmiar zadań, jaki runie na ich barki po przegłosowaniu ustawy. Nie dostrzegłam w wypowiedzi kurator obaw przed nadmiarem pracy, a jedynie pełne odpowiedzialności zadowolenie z urealnienia możliwości działania kuratora, gdy dostrzeże taką potrzebę, dla dobra uczniów.
Teraz za dobrem naszych dzieci staje LEX – Prawo!
A to zasadniczo zmienia sytuację, czego świadomi są i dawni beneficjenci odchodzącego w przeszłość układu, i świadomi swoich praw wychowawczych rodzice, i broniący dobra uczniów kuratorzy.
Hanna Dobrowolska - ekspert oświatowy, autorka podręczników szkolnych, członek SDP
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/580855-rodzice-odzyskuja-glos-wazne-zapisy-ustawy-oswiatowej