„Fakt, że obecnie, po raz pierwszy od końca totalitaryzmu, jasno zdefiniowana grupa ludności jest ponownie obiektem nienawiści i obrzydzenia, a jej ucisk jest nie tylko tolerowany, ale także stylizowany przez politykę, media, gospodarkę, a nawet Kościół jako obowiązek obywatelski, fakt ten ponownie budzi najniższe instynkty” - pisze prof. David Engels w portalu tysol.pl.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Szokujący sondaż z Niemiec. Jedna trzecia mieszkańców kraju nie chce zaszczepić się przeciw koronawirusowi
Kilka lat temu znajoma Polka powiedziała mi, że tęskni za czasami dyktatury komunistycznej przynajmniej pod jednym względem: w tym okresie, mimo iż istniało z pewnością stale ryzyko prześladowań, zniesławienia i aresztowania, to granica między dobrem a złem, między przyzwoitością a podłością, między odwagą a tchórzostwem, krótko mówiąc między tymi, na których można było liczyć, a tymi, którzy w razie wątpliwości znajdowali się chętnie lub rzekomo „z konieczności” po drugiej stronie, była wtedy znacznie wyraźniejsza niż obecnie
— pisze prof. David Engels zauważając, iż „jeszcze przed „pandemią” COVID-19 w społeczeństwie zarysowywał się nieoczekiwany podział na tych, którzy pozostali wierni sile politycznej poprawności i w konsekwencji solidaryzowali się z politycznym, medialnym i akademickim establishmentem, oraz tych, którzy rozumieli lub przynajmniej przeczuwali, że system ten prędzej czy później pociągnie całą naszą cywilizację w przepaść i że nadchodzi najwyższy czas by opracować alternatywę”.
Nowy autorytaryzm?
W ocenie historyka „coraz częściej obserwujemy ponowne pojawienie się starego dobrego oportunizmu, bez którego nie byłby możliwy żaden autorytarny rząd”.
Ten oportunizm w ostatnich latach, szczególnie w Niemczech Angeli Merkel, też nie jest niczym nowym, ale obecnie rozprzestrzenia się na warstwy społeczne, które wcześniej nie chciały go zaakceptować, czy to z własnej woli, czy z powodów wynikających z okoliczności
— zauważa analityk.
Fakt, że obecnie, po raz pierwszy od końca totalitaryzmu, jasno zdefiniowana grupa ludności jest ponownie obiektem nienawiści i obrzydzenia, a jej ucisk jest nie tylko tolerowany, ale także stylizowany przez politykę, media, gospodarkę, a nawet Kościół jako obowiązek obywatelski, fakt ten ponownie budzi najniższe instynkty. Należy się zatem obawiać, że obecne działania są jedynie początkiem niebezpiecznej spirali, na końcu której tak bardzo wychwalane „wartości europejskie” zostaną ponownie uznane za moralne bankructwo
— przewiduje.
W ocenie prof. Engelsa „to nie jest kwestia przeciwstawienia ‘pro-szczepionkowców’ i ‘anty-szczepionkowców’ – w tej kwestii każdy musi dokonać wyboru zgodnie z własnym sumieniem”.
Chodzi raczej o różnicę między tymi, którzy nadużywają sytuacji kryzysowej, aby zwiększyć swoją władzę lub którzy stając po stronie siły czerpią przyjemność z oglądania dyskryminacji innych, a tymi, którzy z różnych powodów nadal bronią przyzwoitości, wolności, umiaru oraz autonomii jednostki, czy to dla nich samych czy dla innych
— zauważa historyk.
aw/tysol.pl
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/580122-prof-engelsucisk-jest-stylizowany-jako-obowiazek-obywateli