To było jeszcze przed wybuchem globalnej zarazy. Spędzając wraz z żoną sporą część zimy w Galilei, miałem poczucie, iż spełniam swego rodzaju kulturową powinność Europejczyka i chrześcijanina, aby choć raz w życiu pochodzić śladami Nauczyciela z Nazaretu.
Z mojej perspektywy słońce wschodzi gdzieś nad nie tak odległym Damaszkiem i wyłania się zimą zza Wzgórz Golan, trochę po szóstej rano. Lubię o tej porze z gorącą kawą wyjść na pagórek nieopodal domu, by obserwować kolorystyczne zmiany, jakie następują o tej porze nad jeziorem Genezaret. Jezioro o tej porze jest mglisto-stalową nieprzejrzystą przestrzenią, choć szczyt Hermonu na północnym wschodzie i Wzgórza Golan na wschodzie są już całkiem jasne i przejrzyste. Najpierw odsłania się niewielka zatoka na północno-zachodnim krańcu…
Artykuł dostępny wyłącznie dla cyfrowych prenumeratorów
Teraz za 5,90 zł za pierwszy miesiąc uzyskasz dostęp do tego i pozostałych zamkniętych artykułów.
Kliknij i wybierz e-prenumeratę.
Wchodzę i wybieramJeżeli masz e-prenumeratę, Zaloguj się
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/579226-wspomnienie-z-galilei-utrwalic-w-pamieci-krajobraz