Czterdzieści lat temu wracałem z żoną do Polski. Jechaliśmy autostopem, siłą rzeczy wolno, korzystając z gościny czasami świeżo poznanych ludzi. W Bloemendaal pod Haarlemem obudził nas projektant ogrodów, u którego zatrzymaliśmy się na tę noc, wiadomością, że w Polsce ogłoszono „stan wyjątkowy”. Dopiero kiedy dotarliśmy do Kolonii w Niemczech, zorientowaliśmy się, co to znaczy.
Z Polski wyjechaliśmy trochę przypadkowo. Jesienią 1980 r. zaoferowano nam paszporty, których wcześniej odmawiano. Wcześniej proponowano wyjazd w jedną stronę, ale tego odmawialiśmy my. Z pewną satysfakcją czytałem w papierach IPN zapis rozważań w krakowskiej SB, której funkcjonariusze zastanawiali się, czy dać mi paszport. Argumentem przeciw był wzgląd pedagogiczny, za – przemawiała chęć pozbycia się mnie z kraju choćby na czas jakiś. Po sierpniu ten drugi wzgląd przeważył. …
Artykuł dostępny wyłącznie dla cyfrowych prenumeratorów
Teraz za 7,90 zł za pierwszy miesiąc uzyskasz dostęp do tego i pozostałych zamkniętych artykułów.
Kliknij i wybierz e-prenumeratę.
Wchodzę i wybieramJeżeli masz e-prenumeratę, Zaloguj się
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/578620-czterdziesci-lat-wczesniej-podjac-wspolne-ryzyko