Narasta agresja osób próbujących przekroczyć granicę i białoruskich służb, które to organizują - powiedziała PAP porucznik Izabela Greczan, która na co dzień pełni służbę w placówce Straży Granicznej w Czeremsze (Podlaskie). Podkreśliła, że służba na granicy jest coraz trudniejsza.
CZYTAJ TAKŻE: Jak wygląda służba na granicy? Polski żołnierz: Niektórymi migrantami Białorusini dowodzą, resztę pędzą jak bydło
W nocy z piątku na sobotę w okolicach Czeremchy grupa agresywnych migrantów próbowała sforsować granicę polsko-białoruską - informowała w sobotę Straż Graniczna.
To są minuty. Las nocą, kompletna cisza i nagle słyszysz ryk silników, błysk świateł. Nasza reakcja musi być natychmiastowa
— porucznik Greczan opowiedziała PAP, jak wygląda nocna służba na granicy w okolicach Czeremchy.
Najbliższe patrole muszą wezwać wsparcie jednocześnie, biegnąc na miejsce zdarzenia
— mówiła.
Wszystko - w jej ocenie - dzieje się w tempie, które cywile znają tylko z filmów akcji.
Migrantów na granicę często przywożą białoruskie ciężarówki. Czasami widzimy, jak zeskakują z paki wojskowego auta. Przywożą ze sobą butelki, petardy, granaty kostkę brukową. To wszystko leci w naszym kierunku
— mówiła porucznik Greczan.
Z tego powodu jednym z najniebezpieczniejszych miejsc jest nieczynne przejście kolejowe w okolicach Czeremchy. Torowisko jest wysypane dużymi i ostrymi kamieniami, które mogą służyć do ataku.
„Niemal każdy oberwał”
W okolicach przejścia drogowego w Opaczu znaleźć za to można pocięte piłą drewniane kloce.
Są zrzucone na nas podczas interwencji
— powiedziała porucznik Greczan.
Drewniana karpa (część drzewa obejmującą pniak i korzenie), którą pokazuje funkcjonariuszka, może ważyć nawet kilkanaście kilogramów, a zrzucona z wysokości staje się bardzo niebezpieczna. Reszta drewna pochodzi z kładek, które migranci przerzucają przez zwoje drutu, tworzącego zasieki.
Osoby próbujące przekroczyć granicę mają też ze sobą nożyce do cięcia metalu, na tyle ostre, by nie tylko przeciąć druty, ale także metalowe rusztowanie, które podtrzymuje concertinę
— powiedziała PAP porucznik Greczan.
Podkreśliła, że funkcjonariusze muszą odpierać ataki w oślepiającym świetle białoruskich laserów, często przy huku petard.
Niemal każdy oberwał. Nie wszystkie uszkodzenia ciała zgłaszamy przełożonym. Nie dlatego, że to ukrywamy, ale zastrzyk adrenaliny jest tak duży, że dopiero po zejściu ze służby i ściągnięciu munduru widzimy siniaki i stłuczenia
— powiedziała PAP.
Porucznik Greczan, która w siłach Frontexu służyła na granicy bułgarsko-tureckiej, gdzie stoi ogrodzenie, nie może się doczekać płotu, który ma stanąć także na odcinku strzeżonym przez placówkę w Czeremsze.
Wtedy będzie nam łatwiej
— powiedziała PAP.
CZYTAJ RÓWNIEŻ:
mm/PAP
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/578546-coraz-wieksza-agresja-migrantow-przywoza-ze-soba-granaty