O odporności populacyjnej jako remedium na pokonanie pandemii, mówiono jeszcze zanim pojawiły się szczepionki. Eksperci przekonywali, że konieczne jest zaszczepienie ok. 60-70 proc. społeczeństwa abyśmy mogli mówić o pokonaniu pandemii. W skrócie chodziło o to, aby poprzez zaszczepienie dużej liczby osób, ograniczyć transmisję wirusa. Dziś już wiemy, że w przypadku Covid-19 - przynajmniej na razie - nabycie odporności stadnej (bo tego określa również się używa) jest niemożliwe. Z kilku powodów.
Kłamstwo czy brak wiedzy?
Zacznijmy od odpowiedzi na pytanie: czy naukowcy kłamali? Nie, po prostu wszyscy mieliśmy za mało informacji. Przypomnę, że szczepionki miały chronić nas w 100 proc., a przede wszystkim zatrzymać dalszą transmisję wirusa. Dziś się okazuje, że ani nas w pełni nie chronią przed ponownym zakażeniem, ani nie zatrzymują transmisji wirusa, a na dodatek ich działanie słabnie po kilku miesiącach, co powoduje, że potrzebne są kolejne „przypominające” dawki. Dodatkowo doszły jeszcze nowe warianty wirusa, bardziej zaraźliwe, szybciej się rozprzestrzeniające i odporniejsze na szczepionki. Nic więc dziwnego, że pojawia się coraz więcej głosów nawołujących do przemyślenia tego, jak powinniśmy postrzegać odporność stadną w kontekście Covid-19.
Przede wszystkim musimy przestać myśleć o odporności stadnej jako punkcie, w którym zaszczepiony został odpowiedni procent społeczeństwa, w czego wyniku wirus znika na dobre.
Nie dojdziemy do tego w przypadku COVID-19, nie uzyskamy tej wyidealizowanej odporności stadnej
— podkreśla w rozmowie z kanadyjskim dziennikiem „National Post” prof. Caroline Colijn z Uniwersytetu Simona Frasera.
Musimy zmienić myślenie
Takich głosów jest więcej. O tym, że musimy zrewidować nasze myślenie o tym, czym w przypadku Covid-19 może być odporność stadna, pisała w marcu bieżącego roku na portalu prestiżowego nature.com Christie Aschwanden. Autorka w swoim artykule powołując się na opinie różnych naukowców przedstawiła pięć powodów, które pokazują nam, że nabycie „odporności stadnej na Covid-19 jest prawdopodobnie niemożliwe”.
Pierwszym powodem jest to, o czym już wcześniej wspomniałem, że szczepionki nie przerywają transmisji wirusa. Drugi powód to nierównomierna dystrybucja szczepionek. Tutaj głównie w skali globalnej liczenie na zbudowanie odporności populacyjnej jest marzeniem ściętej głowy. Wystarczy spojrzeć na liczbę zaszczepionych osób w Europie i Afryce, a to właśnie z tego drugiego kontynentu przywędrował do nas nowy wariant wirusa Omikron. Ale nawet jeżeli spojrzymy na wysoko wyszczepione kraje europejskie, to tutaj dopiero rozpoczyna się szczepienie najmłodszej części społeczeństwa, co już utrudnia uzyskanie odporności stadnej. Trzecim powodem są pojawiające się co chwila nowe warianty wirusa. Niebezpieczne są szczególnie te, na które szczepionki działają w mniejszym stopniu. Im dłużej trwa transmisja wirusa, tym więcej czasu nowe warianty mają na pojawienie się i rozprzestrzenienie. Doskonałym przykładem, który przywołuje Aschwanden w swoim tekście, jest brazylijskie miasto Manaus, w którym żyją ponad 2 miliony osób. Autorka odwołuje się do badań renomowanego magazynu „Science”, z których wynika, że zmniejszenie się liczby zakażeń w okresie od maja do października 2020 roku, które miało miejsce w tym mieście, mogło być spowodowane tym, że do czerwca ponad 60 proc. populacji zostało zarażonych wirusem w wyniku czego nabyło odporność.
Według niektórych szacunków powinno to wystarczyć, aby w społeczeństwie wykształciła się odporność stadna, ale w styczniu tego roku w Manaus odnotowano ogromny wzrost liczby przypadków nowych zakażeń. Ten skok nastąpił po tym, jak pojawił się nowy wariant znany jako P.1, co sugeruje, że poprzednie infekcje mogły nie wykształcić odpowiednio mocnej ochrony przed wirusem
— czytamy.
Czwartym powodem jest to, że odporność nabyta po szczepieniach z czasem spada. Tak samo zresztą jak odporność nabyta po przechorowaniu. Naukowcy podkreślają, a takie głosy padają coraz częściej również w polskiej debacie publicznej, że Covid-19 stanie się „nową grypą” i będziemy szczepić się przeciwko koronawirusowi co roku. Piąty i ostatni powód dotyczy kwestii związanych z „interwencjami niefarmaceutycznymi”, czyli takimi jak noszenie maseczek, dystans społeczny czy inne restrykcje, które mają na celu ograniczenie transmisji wirusa. Pamiętamy doskonale jak zachowywaliśmy się na początku pandemii. Nikt nie protestował stojąc w kolejce do sklepu. Przypomnę, że wszyscy wchodząc do sklepów nakładaliśmy bez głośniejszego narzekania foliowe rękawiczki. Dzisiaj sytuacja jest diametralnie inna. Rządy mają coraz większy problem z tym, aby przekonać obywateli chociażby do noszenia maseczek w określonych miejscach, co według ekspertów ma przyczynić się do szybszego zakończenia pandemii poprzez ograniczenie transmisji wirusa.
To, że osiągnięcie odporności populacyjnej wydaje się dziś nieosiągalne, wcale nie oznacza, co podkreślają naukowcy, że szczepienia są niepotrzebne. Są, bo jeżeli nie odporność stadna, to odporność zbudowana poprzez jak największą liczbę zaszczepionych, która pozwoli na zmniejszenie hospitalizacji i zgonów. A w międzyczasie musimy zacząć uczyć się żyć wirusem. Dziś o to właśnie toczy się gra.
Ta kwestia pokazuje, że o wirusie wciąż niewiele wiemy, że wciąż się jego uczymy, a to znaczy, że jeszcze nie raz się pomylimy. I m.in. dlatego tak ważna jest debata i umiejętność wysłuchania innych.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/577077-covid-miala-zakonczyc-odpornosc-stadna-ale-tak-nie-bedzie