Barbara Kurdej-Szatan kolejny raz udzieliła wywiadu w sprawie swojego wulgarnego wpisu, który zamieściła w mediach społecznościowych. Jednak tym razem nie było „przyjaznej” atmosfery, a Sławomir Jastrzębowski nie unikał trudnych pytań.
CZYTAJ TAKŻE:
Kolejne przeprosiny i tłumaczenia
Kurdej-Szatan po raz kolejny próbowała wytłumaczyć się emocjami i przeprosić za wpis zamieszczony na instagramie. Zapytana o to, za co przeprasza, odpowiedziała, że zareagowała „emocjonalnie”, a „jeżeli chodzi o sam fakt reakcji na zło uważam, że reakcja jest słuszna, ale źle wypowiedziana”.
Dodała, że dostaje wiele negatywnych wiadomości i nie chce już wracać do tej sprawy, tylko pójść dalej. Zapewniała również, że ma szacunek do munduru.
Chciałabym też podkreślić, że ja naprawdę mam szacunek do munduru, bo dwóch moich dziadków było mundurowymi. Jeden był podpułkownikiem Wojska Polskiego i nadawał alfabetem Morse’a, a drugi dziadek był w AK, był prawnikiem. Mam wpojony szacunek do nas, do Polaków, do munduru, ale uważam, że wszyscy powinniśmy zachowywać się dobrze wobec innych
– powiedziała celebrytka.
Ustawiony wywiad u Mołek?
Po zwróceniu uwagi, że „akcja równa się reakcja”, Kurdej-Szatan odparła, że nie pisała „do konkretnej osoby” wiadomości z groźbami śmierci.
Ja nazwałam ogólnie to, co widziałam na filmiku. To, co mnie zalało, to było setki wiadomości. Podczas wywiadu z Magdą Mołek byłam w złym stanie
– zaczęła aktorka, na co prowadzący rozmowę Sławomir Jastrzębowski odpowiedział, że wydawało mu się, iż jej rozmowa z Magdą Mołek była ustawiona, że „spotkały się dwie przyjaciółki i rozmawiają ze sobą”.
To wzburzyło aktorkę, która zaczęła dopytywać o powody takiego przekonania. Jastrzębowski wyjaśnił, że ze strony Mołek nie padło ani jedno trudne pytanie, na co Kurdej-Szatan stwierdziła, że widocznie „rozumieją się” z Mołek, po czym przekonywała, że rozmowa nie była ustawiona.
Warszawska bańka
Zapytana o to, czy napisałaby swój komentarz raz jeszcze, gdyby mogła cofnąć czas, Kurdej-Szatan odparła, że zrobiłaby to inaczej – dosadnie, ale bez przekleństw.
Teraz wiem, że muszę panować nad emocjami, że muszą mi emocje opaść, zanim coś wrzucę. Z drugiej strony, może ten wpis, właśnie dlatego, że był tak wypowiedziany, wywołał tak ogromną dyskusję, że spowodowało to, że ludzie zaczęli się interesować tematem
– powiedziała celebrytka.
A może napisała pani to, co napisała, ponieważ żyje pani w pewnej bańce z panią Jandą czy panią Mołek. To są przykłady. Żyjecie sobie w tej „warszawce”, w warszawskiej bańce, popieracie się wzajemnie i tak naprawdę nie wiecie, jak żyją ludzie
– zwrócił uwagę Sławomir Jastrzębowski, na co wzburzona aktorka dopytywała, o czym dziennikarz mówi.
Wychowałam się na blokowisku, miałam długi, problemy z pieniędzmi. Każdy z nas ma jakieś doświadczenia. Całe życie pracowałam na to, co robię teraz
– oświadczyła Kurdej-Szatan.
Sławomir Jastrzębowski odpowiedział, że teraz jest pokazywana w białoruskiej telewizji, bo „fajnie się wpisała w tę poetykę”.
A dlaczego mnie pokazali w białoruskiej telewizji? Bo tutejsze media tak rozdmuchały sytuację z moim wpisem, że sami narobili afery. Gdyby nie narobili afery z tego wpisu, to białoruskie media nawet by tego nie dostrzegały
– stwierdziła celebrytka.
Na pytanie, czy „winne są polskie media, że narobiły afery i dlatego białoruskie mogły to zrobić”, Kurdej-Szatan powiedziała, że przeprosiła za wpis i nic z tym dalej nie robiła, a „codziennie wychodziły jakieś artykuły, ktoś się wypowiadał”. Jastrzębowski zwrócił jej uwagę, że aktorka chciałaby, aby wszystko wróciło do momentu sprzed „wybuchu bomby, którą odpaliła” oraz, że „zdewastowała sobie życie”. Aktorka odparła, że wcale tak nie uważa, wyciąga wnioski i chce „przełożyć to na coś dobrego”.
Jak rozwiązać problem na granicy?
Kurdej-Szatan przekonywała też, że zadaniem żołnierzy nie jest „aby kobiety i dzieci źle traktować, maltretować”, i ona się z tym nie zgadza, po czym zaczęła dopytywać Jastrzębowskiego o to, czy sam pamięta, jak starał się zrobić wszystko, żeby jego dzieciom nie działa się krzywda. Dziennikarz odpowiedział, że pamięta, więc nie ciągał ich po lasach i w niebezpieczne miejsca, bo jest odpowiedzialnym rodzicem.
W odpowiedzi na to Kurdej-Szatan dopytywała, czy wie, że „ci ludzie zostali oszukani przez reżim Łukaszenki”.
Dlaczego pan mówi, że nie ciągałem jej po lasach? Ci ludzie idą za lepszym życiem. Szukają lepszego życia, uciekają od wojny. Dlatego znaleźli się w tym lesie, bo zostali oszukani, że pójdą za lepszym życiem. A w tym momencie utknęli w miejscu, nie mogą ani tam wrócić, bo Białoruś strzela i nie pozwala, ani nie mogą iść w drugą stronę, bo my ich nie wpuszczamy. Nie uważam, że powinniśmy wszystkich wpuszczać nielegalnie, ale nie uważam, że powinniśmy traktować tych ludzi jak bydło i zostawiać ich na pastwę losu w lesie. (…) Pana to nie rusza?
– mówiła.
Pod koniec rozmowy celebrytka zaczęła brnąć w temat niesienia pomocy imigrantom dodając, że gdy zobaczyła pierwszy śnieg, to pomyślała o ludziach zamarzających w lesie.
Powinno coś się wydarzyć. Powinien być zorganizowany albo korytarz humanitarny, albo nie wiem… jest tyle możliwości
– stwierdziła celebrytka, podając jako przykład Festiwal w Opolu, gdzie „w kilka godzin stawia się wielki namiot, nagrzewnice i odbywają się tam bankiety”.
Nie można postawić takiego wielkiego namiotu, umieścić tam uchodźców, doprowadzić medyków, jedzenie, aby tam spędzili jakiś czas i odesłać ich do swoich miejsc? Czy to jest takie trudne?
— pytała Jastrzębskiego, który zwrócił jej uwagę, że takimi działaniami spowodowano by tylko to, że konieczne byłoby stawianie kolejnych namiotów, bo ludzi przybywałoby coraz więcej, bo widzieliby, że jesteśmy słabi.
wkt
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/576398-jastrzebowski-vs-kurdej-szatan-celebrytce-puscily-nerwy