„Przytłaczająca większość z nas nie wiedziałaby, jak się zachować w czasie śmiertelnego zagrożenia. (…) Czeka nas przemodelowanie naszego życia. I lepiej będzie, gdy zrobimy to sami, niż zrobi to ktoś za nas” – pisze Piotr Gursztyn w felietonie dla Instytutu Staszica.
CZYTAJ TAKŻE: A co z polską racją stanu? Siemoniak krytykuje stan wyjątkowy i chce stworzenia armii UE. „Powinna mieć kilkutysięczne siły”
Piotr Gursztyn podkreśla, że „musimy wszyscy jako społeczeństwo, przemyśleć na nowo nasze życie. I je zmienić, aby uchronić bezpieczeństwo i dobrobyt”.
Krótko mówiąc: musimy zmilitaryzować nasze życie
— zaznacza.
Czasy idą trudne i złe. Nie ma już chyba nikogo, kto by upierał się, że ludzkość czeka świetlana bezkonfliktowa przyszłość. Na poziomie werbalnym skończył się głupkowaty optymizm w stylu zwulgaryzowanego Fukuyamy
— pisze publicysta.
Na poziomie praktycznym prawie wszyscy postępują w myśl zasady, że jakoś to będzie, jesteśmy nieśmiertelni, możemy być tylko bogatsi i nikt nam niczego nie zabierze
— dodaje.
Jak twierdzi autor, „trzeba też rezygnować z beztroskiego trybu życia”.
Polska potrzebuje jak najsilniejszej armii, raczej dużej niż małej, ale ona nie zapewni pełnego bezpieczeństwa. Jesteśmy krajem średniej wielkości z określonymi ograniczeniami demograficznymi i finansowymi. Zamieszkujemy niebezpieczne miejsce na ziemi. Zatem dość nikłe są szanse, że uda nam się stworzyć wojsko tak silne, że całkowicie odstraszy lub odpędzi wszelkie zakusy
— uważa Gursztyn.
Niedobór żołnierzy w polskiej armii
Dziennikarz wskazuje, że obecnie w Wojsku Polskim służą 3 promile populacji naszego kraju.
Planowane podniesienie liczebności do 300 tys. ludzi oznacza – jeśli plan się powiedzie – że obrońcy będą stanowili 8 promili, ciągle poniżej 1 procenta. Od czasu zawieszenia zasadniczej służby wojskowej, czyli poboru, rezerwy są zasobem, na który trudno liczyć
— zauważa.
Autor podkreśla również, że w Estonii, na Litwie, czy w Szwecji obowiązuje pobór do wojska.
U nas na razie wydaje się być to niemożliwe. Potwierdzają to reakcje na kryzys na granicy z Białorusią opozycyjnych sił politycznych oraz wpływowych ośrodków opinii
— czytamy.
Gursztyn zaznacza, że „przygotowanie do obrony powszechnej jest coraz bardziej potrzebne”.
Przecież przytłaczająca większość z nas nie wiedziałaby, jak się zachować w czasie śmiertelnego zagrożenia. Wróg raczej nie przyjąłby naszych tłumaczeń, że jesteśmy tylko cywilami, brzydzimy się przemocą, a tak w ogóle to nie popieramy polityki rządu. Lepiej więc mieć jakieś minimum wiedzy, jak bronić się i ratować w czasie różnego rodzaju niebezpieczeństw
— pisze.
Tak czy owak, czeka nas przemodelowanie naszego życia. I lepiej będzie, gdy zrobimy to sami, niż zrobi to ktoś za nas
— kończy publicysta.
„Historia znowu się zaczęła”
Piotr Gursztyn zachęcił na Twitterze do przeczytania artykułu jego autorstwa, ciekawą konkluzją.
Nawiązując do słów p. Fukuyamy historia znowu się zaczęła. I lepiej dobrze się na nią przygotować. Bez bajek, że bezpieczeństwo to towar, który można kupić za pieniądze
— czytamy we wpisie dziennikarza.
CZYTAJ RÓWNIEŻ:
mm/instytutstaszica.org/Twitter
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/576257-piotr-gursztyn-musimy-zmilitaryzowac-nasze-zycie