TVN24 wyemitowała reportaż, w którym mieszkanka Hajnówki Katarzyna Wappa, ze łzami w oczach, przedstawiła historię jednego z migrantów.
„Białorusini wypchnęli go wręcz do rzeki, i on płynął sześć dni. Płynął w ciągu dnia w tej lodowatej wodzie, w nocy wychodził na brzeg, mokry i zmarznięty kładł się na gołej ziemi. Nie zapalał ogniska, bo bał się, że go ktoś zobaczy. Udało mu się spać maksymalnie do godziny, już ze znużenia. Szedł, żeby się rozgrzać, znowu siadał. W tym czasie nie jadł, i nie pił, parę łyków wody z rzeki, ale się bał pić, że zachoruje”.
Na Twitterze nie brakowało żartów, że Rambo na tym tle to zwykły mięczak. Bo on sześciu dni w zimnej wodzie raczej by nie przetrwał. Może były to żarty przesadnie dosadne, ale jednak trafiały w sedno sprawy.
Parę dni wcześniej aktorka Maja Ostaszewska wystąpiła na konferencji prasowej w lesie nieopodal strefy objętej stanem wyjątkowym, i usnuła taką oto opowieść:
„Moi przyjaciele dzień wcześniej spotkali grupę trzech nastolatków z Syrii i Iraku w wieku 15-16 lat. (…) Ci chłopcy byli tak zmarznięci i tak wykończeni również psychicznie, że nie byli się w stanie sami przebrać, moi przyjaciele pomagali im się przebrać. Na drugi dzień wysłali wiadomość do organizacji, która też do nas dotarła, że proszą, żebyśmy wrócili do nich, tylko po to, żeby z nimi chwilę pobyć, bo nie chcą być sami”.
Znów - czy to sytuacja prawdopodobna?
Teraz mamy kolejną scenkę. Zatrzymywany przez Straż Graniczną imigrant płacze, i twierdzi, że 15 dni przebywał w lesie „bez jedzenia i picia”. Tak jak gdyby pogranicze polsko-białoruskie było amazońską dżunglą, a nie ściśle strzeżonym pasem pogranicza:
Wreszcie - był też pamiętny kotek, który rzekomo wędrował za przybyszami z Afganistanu.
Nie negując faktu, że w tak szczególnych okolicznościach i w tak trudnych warunkach może dochodzić do rzeczywistych tragedii, trzeba jednocześnie przestrzegać przed nabieraniem się na historie w oczywisty sposób nieprawdopodobne, sztuczne, absurdalne. To są opowieści konstruowane tylko po to, by skuteczniej manipulować opinią publiczną. Ich konstruktorami są zarówno sami imigranci (dość dobrze wyczuwający słabe, wrażliwe punkty zachodu oraz pragnienia lewicy i systemów medialnych), jak i służby białoruskie oraz - oczywiście - lewicowi aktywiści, potrzebujący tego typu „paliwa”, chętnie podłapujący różnego rodzaju dramatyczne obrazki, stale szukający emocjonalnej dźwigni, za pomocą której złamią polską wolę obrony granic.
Mamy prawo do zadawania pytań. I także do wyciągania wniosków. Bo cywilizacje wschodu - wielkie, piękne, ale i groźne - potrafią dobierać środki do celów, także w wymiarze jednostkowym. Na różnych etapach potrafią wzruszać, prosić, straszyć, grozić, przymuszać, a na końcu zabijać. Takie są, i trzeba o tym pamiętać, mierząc się ze wzruszającymi opowiastkami, które na kilometr wyglądają absurdalnie.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/576162-uwazajmy-na-lzawe-opowiesci-ktorych-celem-jest-manipulacja