„Reakcja Lempart i w ogóle cała ta sprawa pokazuje – i to setny już raz – że nasza liberalna lewica nie umie postępować z ludźmi” - pisze na łamach „Super Expressu” publicysta Rafał Woś, odnosząc się do słynnego już filmiku, na którym pani sprzątająca przywołuje do porządku proaborcyjną aktywistkę Martę Lempart.
CZYTAJ TAKŻE:
Lempart przywołana do porządku
Nie milkną echa „happeningu” Lempart przed siedzibą Prawa i Sprawiedliwości przy ul. Nowogrodzkiej w Warszawie. Przypomnijmy, że liderka Strajku Kobiet, Marta Lempart, rozlała przed siedzibą partii rządzącej czerwoną farbę symbolizującą krew. Nie wzbudziła tym entuzjazmu pani sprzątającej, która zwróciła feministycznej aktywistce uwagę. Lempart kontynuowała swoje przemówienie (w którym przekazywała nieprawdziwe informacje m.in. o projekcie dotyczącym aborcji, niebędącym w dodatku projektem rządowym, a obywatelskim). Kiedy sprzątaczka zasugerowała, aby Lempart sprzątnęła bałagan, który sama zrobiła, działaczka odmówiła, a uczestniczki happeningu próbowały przekrzyczeć panią Teresę, pytając czy „jest z PiS-u”.
„Człowiek to nie jest ich target”
Do całej sytuacji w swoim felietonie „Voś populi” na łamach „Super Expressu” odniósł się publicysta Rafał Woś.
Niby Martę Lempart dzieliło od pani sprzątającej warszawską siedzibę PiS zaledwie kilka kroków. Ale piątkowe nagranie pokazało bardzo dobrze, że - tak naprawdę - dzieli je przepaść
— ocenił.
Marta Lempart mogła zachować się na sto różnych sposobów. Mogła powiedzieć: „wie Pani co? Racja! Głupio wyszło. Kaczyński i tak tego zmywał nie będzie. A pani ma przeze mnie robotę. Da Pani tego mopa! Pomożemy!”Albo przynajmniej podejść do kobiety i przedstawić jej swoje argumenty twarzą w twarz. A nie odganiać się od niej jak od namolnego owada brzęczącego coś tam nad uchem. I nie przerywać nawet „superważnego” przekazu kierowanego do kamer
— napisał Woś.
Jak dodał publicysta, nawet gry refleks zawiedzie, zawsze można później zrehabilitować się, wysyłając kwiaty, czekoladki czy prowadząc rozmowę.
A nie wisieć na słabych wymówkach formułowanych przez politycznych przyjaciół i sojuszników: Na przykład: „niech Kaczyński posprząta” albo „to jest przecież walka o ważne wartości” albo „TVP zmanipulowała przekaz”
— wyliczył autor felietonu w dzienniku „Super Express”.
Zdaniem Rafała Wosia, cała sytuacja pokazuje, „i to setny już raz – że nasza liberalna lewica nie umie postępować z ludźmi”.
Człowiek to nie jest ich target. Oni się człowieka boją, nie rozumieją go i ten człowiek ich denerwuje. O człowieku wolą myśleć bardziej abstrakcyjnie. Jako o ofierze pańszczyzny albo faszystowskiej propagandy to tak! Oczywiście! Ochom i achom nie będzie końca. Ale człowiek z krwi i kości? Ble, tylko nie to! Głupek, prostak, prawak, osobowość autorytarna
— ocenił publicysta.
W ocenie Wosia, dopóki liberalna lewica nie zmieni swojego podejścia do ludzi, dopóty pozostanie „na politycznym aucie”.
Sprawa Lempart pokazuje – i to setny już chyba raz – że nasza liberalna lewica nie umie postępować z ludźmi. Człowiek to nie jest ich „target”. Oni się człowieka boją. Nie rozumieją go i ich ten człowiek po prostu denerwuje
aja/Twitter, SE.pl
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/576157-co-pokazuje-sprawa-lempart-i-sprzataczki-wos-wyjasnia