Nie jestem w stanie zrozumieć, skąd się bierze skąpstwo sądu, który człowiekowi walczącemu z PiS rzuca na stół ochłapy, zamiast odpowiednio wysoką gratyfikacją finansową wynagrodzić jego odwagę, poświęcenie i cierpienia, jakich doznał od tej władzy. Jak sędzia Izabela Ledzion z warszawskiego Sądu Okręgowego mogła tak bezdusznie potraktować Bartłomieja S., przyznając mu ledwie 50 tys. zł zadośćuczynienia. Nie dość, że kobieta, szczycąca się przynależnością do elitarnego stowarzyszenia sędziów „Iustitia” okazała się człowiekiem bez wyobraźni, to w pełni zademonstrowała, że ma serce z kamienia.
Zresztą bez odwoływania się do pewnych braków osobowości pani sędzi, jako patriotę oddanego własnej ojczyźnie, a nawet jako zwykłego obywatela, Izabela Ledzion zawiodła mnie, gwałcąc swoim wyrokiem elementarne poczucie sprawiedliwości. Może poznanie kilku szczegółów tej sprawy rzuci właściwe światło kompromitującą postawę sędzi oraz rozmiary jej blamażu.
Bohaterem sądzonym przez Izabelę Ledzion był 37-letni Bartłomiej S. dziennikarz , fotograf, współpracujący z „Gazetą Wyborczą”. Dojrzały, a właściwie będący w kwiecie wieku mężczyzna ten, swój los związał z walką o dobro kraju i zwykłego człowieka. Ludzi poniewieranych, oszukiwanych i prześladowanych przez władzę Prawa i Sprawiedliwości. Ma na tym polu wiele osiągnięć. Wśród nich udział w pikietach ramię w ramię z podobnie mu myślącymi Obywatelami RP. Szlachetny ten rodowód nobilituje Bartłomieja S., ale też zobowiązuje do prawdziwej aktywności w wojnie z nieprawościami rządzącej prawicy. Wymaga poświęceń. Pod tym względem na Bartłomieju S. można polegać. Podczas, gdy setki tysięcy zwykłych obywateli Warszawy oddaje się banalnemu nawykowi, jakim jest sen, Bartłomiej S., siłą woli trwa na posterunku. Czeka na stosowną porę, aby zdemaskować nadużycia ludzi władzy. Obmyśla sposób, który pozwoli dotrzeć prawdzie o różnych machlojkach rządzących do możliwie największej liczby mieszkańców stolicy. Wierzy, że jego akcja wywoła wstrząs.
Opisywana operacja wymagała od niego zimnej krwi, precyzji i specjalnych umiejętności. Musiał dostać się nielegalnie, do wnętrza zamkniętych na klucz reklamowych gablot na przystankach autobusowych i tramwajowych Warszawy. Po włamaniu się do każdej gabloty umieszczał w środku plakat z wizerunkiem ministra zdrowia Łukasza Szumowskiego podpisanego „ Ewangelia św. Łukasza Sz.” oraz zawierającego hasło „po trupach do celu”.
Policja szybko odkryła rolę Bartłomieja S. w nocnej akcji przeprowadzonej w maju 2020 roku. Toteż zatrzymano dziennikarza, aby można go było przesłuchać. W tym samym roku po procesie sprawę umorzono. Obrońcy zatrzymanego, powołując się na opinię tamtego sądu, wnieśli skargę przeciwko państwu polskiemu za uchybienia, jakie miały miejsce w momencie zatrzymania Bartłomieja S.
Sędzia Izabela Ledzion nie mogła zignorować braku delikatności w działaniu policji podczas zatrzymania Bartłomieja S. Ale dlaczego przyznane mu zadośćuczynienie za wszystkie doznane krzywdy wynosi ledwie 50 tys. zł jest dla mnie szokujące.
Być może jestem niepoprawnym optymistą, Wierzę jednak, że władze Stowarzyszenia Iustitia zareagują właściwie, a sędziowie tej organizacji, przeciwnikom obecnego rządu będą przyznawali godziwe zadośćuczynienia, a nie tyle, co kot napłakał.
Choćby z tego względu, że tak niska kwota dla nikogo nie może być zachętą do dalszych wzmożonych wysiłków, które mają doprowadzić do pozbawienia władzy obozu Zjednoczonej Prawicy. A cóż dopiero dla wykwalifikowanego i przedsiębiorczego dziennikarza.
Wyrok sędzi Izabeli Ledzion świadczy, przykro to mówić, także o jej bezmyślności. Tak jakby nie rozumiała, że Bartłomiej S. naraża swoje życie również w dobrze pojętym jej własnym interesie. I Stowarzyszenia Iustitia.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/574804-blamaz-warszawskiej-sedzi-izabeli-ledzion