Dziennikarz Biełsatu wziął pod lupę „zielonych ludzików” Alaksandra Łukaszenki. Jak wskazuje, takie określenie jest błędne, a są to po prostu „ludzie konkretnych służb i formacji rozbudowanego aparatu bezpieczeństwa reżimu”.
Autor opisuje, gdzie możemy spotkać wymienione wyżej osoby.
Widać ich na filmach i zdjęciach nagrywanych przez polskie służby. Są również na kadrach migrantów i białoruskich, rosyjskich i nielicznych zachodnich mediów, działających po drugiej stronie granicy. Zamaskowani kominiarkami, w mundurach polowych bez oznaczeń przynależności do jednostek i dystynkcji. Za to z bronią – najczęściej AKM, choć zaobserwowano również broń snajperską i granatniki RPG
— pisze.
Skojarzenia z prowadzącymi agresję na Ukrainie rosyjskimi „zielonymi ludzikami” są oczywiste. Choć mylne. Tym razem nikt nie kryje, że są to służby Łukaszenki
— dodaje.
„Ludzie KGB niewątpliwie od dawna uczestniczyli w planowaniu operacji i są obecni na granicy”
Dziennikarz wskazuje na ważną rolę Państwowego Komitetu Pogranicznego, która według autora „to ważna i w pewnym sensie elitarna formacja w białoruskim systemie bezpieczeństwa”.
W operacji na granicy z Polską z pewnością zaangażowane są Brzeska Grupa Pograniczna im. Feliksa Dzierżyńskiego, czyli JW 2187, oraz Grodzieńska Grupa Pograniczna – JW 2141. Głównie ta druga odpowiada za działania w rejonie Kuźnicy. Być może są tam obecne jednostki z grupy łączności i zabezpieczenia oraz z grupy zabezpieczenia materiałowo-technicznego. Na granicy jest też najprawdopodobniej OSAM, czyli Wydzielona Służba Aktywnych Działań – jednostka specjalna służby granicznej. Nie jest wykluczone, że do operacji migracyjnej skierowano jednostki z innych granic
— czytamy.
Jednakże, jak podkreśla Kacewicz, „mózgiem operacji granicznej jest KGB”.
I to na wielu poziomach. Ludzie KGB niewątpliwie od dawna uczestniczyli w planowaniu operacji i są obecni na granicy. Mogli rozpoznawać szlaki przerzutu przez Polskę do Niemiec. Uczestniczyli w pozyskiwaniu informacji na Bliskim Wschodzie, w liniach lotniczych i środowiskach przemytników, ale też działaniach operacyjnych przy inspirowaniu i budowaniu przejazdu migrantów na Białoruś
— zaznacza autor.
Bezpośrednio na linii granicy i wśród migrantów działali natomiast zamaskowani prowokatorzy. To oni m.in. rzucali kamieniami i podjudzali tłum migrantów do ataków na ogrodzenie. Udział ludzi szkolonych do działań antyterrorystycznych, czy dywersyjnych w tak prymitywnych prowokacjach może dziwić
— pisze dziennikarz.
Ogromna liczba osób zaangażowanych w operację graniczną!
Autor wyjaśnia, że „w rzeczywistości, w odróżnieniu od zwykłych żołnierzy, ci z formacji specjalnych mają lepszą odporność psychiczną, są szkoleni również w rozpoznawaniu ludzkich reakcji i działaniach oddziaływania na psychikę”.
Celem operacji granicznej są działania na progu wojny, prowadzenia ataku, ale tak by prowokować polskie służby, a ewentualną odpowiedzialność za dramaty zrzucać na nie i na migrantów. Do takich zadań są szkoleni ludzie z jednostek specjalnych. Mogli to być zarówno funkcjonariusze służby granicznej, jak i formacji specjalnych MSW i KGB. Również żołnierze formacji wojskowych
— czytamy.
Kacewicz dodaje, że „obecność wojska na zapleczu operacji granicznej jest więcej niż pewna”. Wymienia, jakie rodzaje wojsk mogą być obecne na granicy, a także wskazuje, iż „zaangażowane są ogromne siły i środki rozbudowanego aparatu bezpieczeństwa i militarnego niewielkiej Białorusi”.
Chodzi o zabezpieczenie samej operacji, koordynację przerzutu tysięcy migrantów, naruszania i prowokacje na granicy, oraz projekcję siły i budowanie napięcia i zagrożenia militarnego na skalę międzynarodową. I to od wielu miesięcy
— zaznacza.
Należy zwrócić szczególną uwagę na liczbę osób, które mogą brać udział w operacji granicznej.
W sumie, w operację może być zaangażowane dobrze ponad sto tysięcy osób (uwzględniając rotację) ze służby granicznej, MSW, KGB, WW i sił zbrojnych, oraz innych formacji
— podaje autor.
CZYTAJ RÓWNIEŻ:
mm/belsat.eu
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/574760-kim-sa-zielone-ludziki-lukaszenki-szokujace-liczby