Prymas Polski arcybiskup Wojciech Polak napisał list do ministra spraw wewnętrznych i administracji Mariusza Kamińskiego w sprawie sytuacji przy granicy polsko-białoruskiej. Jak podają media, grupa medyków poprosiła hierarchę o pomoc, aby mogli wjechać na teren stanu wyjątkowego i pomagać migrantom oraz uchodźcom. „Ludzie nie mogą chować się po lasach i nie daj Boże umierać” - stwierdził prymas, informując jednocześnie na antenie Radia Plus, że nie dostał żadnej odpowiedzi z MSWiA. I tu pojawia się pytanie: „Dlaczego nie zwrócił się do władz w Mińsku, bezpośrednio odpowiedzialnych za te ludzkie tragedie?”.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Abp Polak o sytuacji na granicy: „Ludzie nie mogą chować się po lasach i umierać”. Prymas wspominał też o apelu do MSWiA
W pewnych kręgach panuje zadziwiająca wręcz tendencja do obarczania Polski odpowiedzialnością za to, że na granicy umierają imigranci. Co więcej, w sposób zupełnie nieuzasadniony notorycznie nazywa się tych ludzi, sprowadzonych przez służby Alaksandra Łukaszenki i stwarzających realne zagrożenie uchodźcami. A przecież oni nie uciekają z targanego wojną regionu do pierwszego bezpiecznego kraju, ale są w sposób intencjonalny sprowadzani samolotami, aby służyć jako broń w prowadzonej z Polską wojnie hybrydowej. Większość z tych imigrantów ma przeszłość albo kryminalną, albo terrorystyczną, albo obydwie jednocześnie, a ich obecność już na samej granicy powoduje poważne zagrożenie dla miejscowej ludności. Dla pograniczników i wojska - również. Są agresywni i próbują przemocą forsować granicę.
CZYTAJ TAKŻE: Agresywny szturm imigrantów na granicy! Dwóch żołnierzy trafiło do szpitala. „Cudzoziemcy używali kijów i rzucali kamieniami”
Dlaczego większość grających na ludzkich emocjach poprzez epatowanie dramatycznymi obrazami tragedii imigrantów o tej przygranicznej ludności nie pomyśli?
CZYTAJ TAKŻE: Szokujące ustalenia służb ws. zatrzymanych imigrantów. Narkomani, dewianci, osoby powiązane z terroryzmem
Zacznijmy wreszcie nazywać rzeczy po imieniu i przywróćmy właściwe proporcje w postrzeganiu rzeczywistości. MSWiA wydając takie a nie inne zarządzenia stosuje starą chrześcijańską zasadę ordo caritatis. Nikt zatem nie odmawia pomocy potrzebującym, ale na pierwszym miejscu jest dobro tych, za których resort ten jest odpowiedzialny, to znaczy polskich obywateli i przyznam, że jestem zdumiona, że abp Polak, zresztą nie tylko on (również znacząca część polskiej opozycji i ich zwolenników), tego nie dostrzega. Zbyt duży ruch w strefie przygranicznej ułatwiłby przenikanie do Polski różnego autoramentu osób stwarzających realne zagrożenie, również wywiadowcze, na co polskie władze nie mogą pozwolić.
Straż Graniczna oraz wojsko czuwają i każdy potrzebujący pomocy imigrant, tę pomoc otrzymuje. Na granicy zatem nie potrzeba większej liczby medyków.
Myślę, że dzisiaj ważną rzeczą jest, aby te działania były jak najszerzej podejmowane wobec konkretnych osób. Idzie późna jesień, potem zima. My naprawdę musimy wziąć sobie do serca, że ludzie nie mogą chować się po lasach i nie daj Boże umierać
— mówił abp Polak na antenie Radia Plus. Nie rozumiem jednak, dlaczego mówił to do Polaków, a nie do białoruskich władz – jedynych, obok Rosji, odpowiedzialnych za obecną sytuację na wschodniej granicy i każdą tragedię, do której tam dochodzi.
Pełen troski głos abp Wojciecha Polaka jest bardzo cenny, ale skierowany do niewłaściwych osób, co w sposób zdecydowany osłabia jego wydźwięk.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/571778-obarczaja-polske-odpowiedzialnoscia-za-tragedie-na-granicy