Donald Tusk - człowiek, który twierdzi, że zna świat, zwłaszcza zachodni. Ale chyba tylko twierdzi. Gdy dochodzimy do konkretów, były premier zawsze wybiera rozwiązania prowincjonalne, często wschodnie. Nad istotę zachodu - pewne uporządkowanie, zasady, konsekwencję, ciężką pracę, współdziałanie - wybiera pozór, czyli to, co prezentuje przemysł rozrywkowy. W pewnym sensie jest jak imigranci z Azji, którzy przybywając do Niemiec spodziewają się, że od pierwszego dnia będą żyli jak bohaterowie filmu sensacyjnego klasy B lub C.
Teraz mamy ciekawy przykład, czyli tweet Tuska odnoszący się do regulacji wprowadzanych w niektórych szkołach. Tak sprawę opisuje telewizja Polsat:
Trójmiejska „Gazeta Wyborcza” donosi o nowych zasadach panujących w Szkole Podstawowej nr 16 im. Władysława Broniewskiego w Gdańsku.
Dziewczynki muszą zakrywać ręce i nogi, a na wf-ie ćwiczyć w dresach z długimi nogawkami. Nie mogą nosić bluzek na ramiączkach, niezależnie od temperatury. Wszystko po to, by „nie zachęcać chłopaków” - słowa takie padły na specjalnym apelu na sali gimnastycznej.
Zwróćmy uwagę: informacja dotyczy rozwiązań na poziomie szkół, i to w Trójmieście, a więc bastionie opozycji, bastionie Tuska. Tymczasem w swoim tweecie Tusk prezentuje zdjęcie polityków obozu rządzącego oglądających śmiałe występy, które niespodziewanie im zaserwowano w czasie jakiejś uroczystości. Sugestia jasna: to decyzje władz na poziomie krajowym:
Czy to ci panowie stoją za nakazem noszenia długich spodni i zakrywania ramion przez uczennice polskich szkół?
W całej sprawie najważniejsze jest co innego: czytelność tuskowej propozycji dla Polski. Mamy być krajem bez żadnych reguł, nawet najprostszych, najoczywistszych. Rozwiązania powszechne w szkołach zachodnich - im lepsze szkoły, tym regulaminy, również dotyczące strojów, surowsze - u nas mają być wyśmiane i raz na zawsze odrzucone. Trzeba zadeptać i zakrzyczeć nawet nieśmiałe próby odpowiedzi na realne wyzwania społeczne. A przecież skoro nawet szkoły w Gdańsku chcą się bronić przed pewnymi zjawiskami, to znaczy, że sprawa jest poważna, realna.
Tuskowi trudno się dziwić. Wiemy, że nasza opozycja nie cofnie się przed niczym. Ledwie paręnaście miesięcy temu z radością zaakceptowała wulgaryzmy i chamstwo jako sposoby komunikowania społecznego. Wprowadziła poziom brutalności językowej nie znany w innych krajach demokratycznych. W sprawie wychowania młodzieży też Polsce nie pomoże. W końcu Polska to nie Niemcy - tam można troszczyć się o poziom edukacji, o wychowanie, o standardy. U nas nie można nic. Nie można walczyć z głupotą, zrywaniem kodu kulturowego, uzależnieniami od gier komputerowych, seksualizacją już nie tylko nastolatków, ale po prostu dzieci. Nie można, bo to zamordyzm, reżim, zacofanie.
Takiej Polski chcą nasi wrogowie: chamskiej, wulgarnej, niezdolnej do udzielenia skutecznej odpowiedzi na wyzwania kulturowe. Ma być taplanina w błocie, sprzedawana pod pozorem „Zachodu”. A przecież to nie żaden Zachód; to głęboka peryferia ludzi zagubionych, zmiażdżonych cywilizacyjnie, niezdolnych do właściwej reakcji na wyzwania współczesnego świata.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/570857-tusk-sprzedaje-polakom-wyjatkowo-zaklamany-obraz-zachodu